♚ the lady simply had enough

126 10 50
                                    

03.05.2039

Jerycho zostało oficjalnie zakwalifikowane jako organizacja społeczna, która może posiadać swoich przedstawicieli przy senacie i izbie reprezentantów, by jak najskuteczniej dbać o interesy swojego gatunku. Androidy jednak wciąż nie mają pełni praw; trudno mówić o równości, gdy minęło zaledwie pięć miesięcy i jedynym co pozwala im jakoś przetrwać, jest to, że nie potrzebują snu, jedzenia, czy ogrzewania w swoich nędznych mieszkaniach urządzonych w opuszczonych budynkach i biurach. Choć Elijah uważa, że słowo "biuro" jest tu mocno na wyrost, bo odkąd weszli do środka, obawia się, że stara kamienica w Ferndale po prostu się rozpadnie cegła po cegle, gdy tylko zawieje mocniejszy wiatr. Najgorsze są chyba jednak brakujące szyby w oknach, przez które do środka wpada deszcz, tworząc na podłodze rozmokłe błoto, które brudzi mu buty i nogawki spodni. Kamski spogląda na Connora, który idzie kilka kroków przed nim, rozmawiając z blondwłosym androidem, który przedstawił im się jako Simon, i porucznik musi przyznać, że jest pod niespodziewanym wrażeniem tego, że Anderson nie tylko zorganizował to spotkanie, co jeszcze pojawił się w pracy o czasie i trzeźwy. Wciąż ma wątpliwości co do jego udziału w tym dochodzeniu, ale naiwnie wierzy, że może zastrzelenie jego androida będzie dla niego motywacją do tego, by nie zawalić sprawy, tak jak zawalał wszystkie poprzednie, gdy jeszcze zdarzało im się razem pracować.

Elijah słucha rozmowy na temat trudnej sytuacji Jerycha i jego mieszkańców oraz o nastrojach politycznych, które pomimo tego, że w większości sympatyzują z androidami, nie prowadzą za sobą realnej pomocy. Kamski nie ma zdecydowanego zdania na temat listopadowej demonstracji, po której androidy zostały uznane za nowy gatunek. Od początku był bardzo sceptycznie nastawiony do ich istnienia, bo obawiał się, że stworzenie maszyn o wiele mądrzejszych od ludzi w efekcie nie przyniesie nic dobrego. Wolał więc trzymać się na dystans od wszystkich androidów, a już szczególnie od defektów, bo zwyczajnie widział w nich konkurencję. A Elijah bardzo nie lubi konkurencji. Nie lubi też przegrywać i nierozwiązanych spraw. Dlatego odsunął się od Andersona, bo ten nie wpływał pozytywnie na prowadzonego przez niego śledztwa.

- Zapraszam - mówi w końcu Simon, otwierając przed nimi drzwi do jednego z większych pomieszczeń, gdzie, ku ich zaskoczeniu, przy biurku siedzi jeszcze jedna osoba. - North zajmuje się listami naszych zaginionych, więc jeśli ktoś będzie w stanie wam pomóc, to ona.

Androidka o truskawkowo-różowych włosach nie rusza się ze swojego miejsca. Siedzi w fotelu ze skrzyżowanymi na piersiach dłońmi i patrzy na nich tak, jakby się nimi brzydziła. Elijah słyszał o niej, trudno było nie słyszeć w mediach jawnej krytyki jej agresywnego nastawienia wobec ludzi, a zwłaszcza wobec polityków. Trudno było nie słyszeć też o jej przeszłości i pierwotnym przeznaczeniu, co przeciwnicy Jerycha bardzo często wywlekali na wierzch, by osłabić jej polityczną pozycję.

Co to za organizacja, gdy na jej czele stoi kurwa? I teraz gdy Kamski na nią patrzy, domyśla się, że takie słowa rzucali pod jej adresem tylko ludzie, którzy nigdy nie stanęli z nią twarzą w twarz. Kamski umie rozpoznać godnego przeciwnika i gdy patrzy na nią, wie doskonale, że to nie będzie łatwa rozmowa.

- Dziękuję za poświęcenie nam czasu... - zaczyna Connor, ale North spogląda na niego tak, że szatyn od razu milknie, choć ta nie robi nic więcej. Jedynie przechyla lekko głowę i przenosi na chwilę wzrok na Kamskiego, a później z powrotem na Andersona.

- Ciebie znam. Osiemset mówił o tobie dobrze. Pracowaliście razem, dałeś mu dom - zwraca się do detektywa.

- Tak. Hank był moim przyjacielem.

- A teraz nie żyje. Tak się wychodzi na byciu twoim przyjacielem, detektywie Anderson? - Jej głos jest najzimniejszą rzeczą w tym paskudnym pomieszczeniu, do którego wiatr wdziera się przez pęknięcia w szybie za jej plecami. North nie daje detektywowi szansy na odpowiedź, bo spogląda na drugiego z policjantów. - O tobie nie wiem nic, poruczniku Kamski. Moja analiza mówi mi, że przynajmniej nigdy nie gościłeś w żadnym z klubów Eden, więc nie wyrzucę cię za drzwi. Nawet jeśli wszystko w twoim zachowaniu mówi mi, że bardzo nie chcesz tu być.

play with fire • D:BH reverse AUOù les histoires vivent. Découvrez maintenant