Zjazd rodzinny-rozdział 15.

441 8 5
                                    

~Poranek~

Obudziłam się, Tony jeszcze spał, więc po cichy wyszłam z pokoju. Idąc do kuchni, natknęłam się na Hailie.
-Dzień doberek. -powiedziałam.
-Heloł.
-Co tam?
-A nic...idę coś zjeść.
-Ja też.
Poszłyśmy razem na śniadanko. Wszyscy chyba jeszcze spali, bo nikogo nie było widać. Flinn (uznajmy, że on już gada i chodzi) podszedł do nas i podał nam jakąś karteczkę. A na niej napisane było tak: „Drodzy czytelnicy, chcemy was powiadomić, że za godzinę wrócimy, do tej pory zajmujcie się domem i Flinnem. Starszyzna, Ashley, Martina, Dylan i Shane."
-Mega. -powiedziała Hailie i wsadziła swojego kuzyna do krzesełka. Wzięła jakieś jedzonko i zaczęła go karmić. Ja uznałam, że też se coś zjem. Nagle do pokoju wszedł Tony.
-Cześć, kochanie. -powiedział do mnie i mnie przytulił.
-Dzień dobry.
-A co tu tak pusto?
-Dzieckiem się musimy zająć.
-Hailie czy Flinnem?
-Ej! -upomniała go brunetka.
-Żart. Kiedy reszta wróci?
-Niedługo. Za 30 minut.
-Yhm. To ty Hailie zajmij się dzieckiem, a ja i Y/n ✨czilujemy✨.
-Za 20 minut, to wy go pilnujecie. -warknęła Halinka, a ja z moim chłopakiem poszliśmy oglądać jakiś serial.
-Gówno, a nie serial. -skomentował.
-Może być, nie przesadzaj.
-Niech ci będzie.
-Ej, już 20 min minęło.
-Idziemy?
-Tak.
Udaliśmy się do Hailie i Flinna, którzy bawili się klockami.
-No, możesz już iść. -powiedział do dziewczyny Tony i usiadł obok swojego kuzyna. Usiadłam obok niego, a Halinka sobie poszła.
-Pomyśl, zaraz Dylan będzie miał takiego synka, kto wie, potem może Shane i Ashley... -odezwałam się.
-Tony, pomóż mi! -krzyknął maluch.
-Już, już. -chłopak pomógł młodemu układać wieże.
-Y/n, Shane i Ashley biolą slub? -zapytał Flinn.
-Tak. -odpowiedziałam.
-Cemu wcolaj w waszym pokoju było słychac jęki? -spytał.
-Ummmm. -zamurowało mnie.
-Wiesz, jak ludzie się bardzo kochają, to czasem słychać takie jęczenie. -odpowiedział mu Tony.
-Dobze. Mama wlóciła! -Flinn pobiegł do Mayi.
-O, cześć. -rzuciłam do nich.
-Mama, tata! Wy się chyba nie kochacie, bo nie jęcycie w pokoju. -oznajmił maluch.
-Co? Kto ci tak powiedział? -Maya spojrzała na nas dziwnym wzrokiem.
-Tony! -odpowiedział jej.
-Musimy sobie pogadać. -powiedziała do mojego chłopaka. Maya zabrała Tonego ze sobą.

Tony pov's:
Maya kazała mi usiąść, co sama również zrobiła.
-Możesz mi wytłumaczyć, co Magadalena mojemu synowi? -zapytała kulturalnie.
-No...pytał czemu w moim pokoju, wczoraj, było słychać jęki...
-O kurwa.
Po tym kazała mi wyjść z pokoju.

Y/n pov's:                

-Czy mogę wam coś powiedzieć?
-Tak, słuchamy. -odezwał się Camden.
-No więc...ja i Tony jesteśmy razem.
-Wiemy. -powiedział Vince.
-Skąd?
-Domyśliliśmy się.
-Yhm. To ja już pójdę.
Wyszłam spokoju, kierując się do sypialni, ale wpadłam na mojego chłopaka.
-Sorki.
-Nic się nie stało.
-Okej?
-Shane i Ashley, pobierają się za 2 miesiące, a Martina za miesiąc rodzi.
-Jak ten czas szybko zapierdala.
-Nom.
-Ej, robimy dziś piżama party?
-Ty i ja?
-Nie, z innymi.
-To nie. -chłopak udawał obrazę.
-Idę zadzwonić do brata.
-Nie idź.
-Zaraz wrócę.
-Niech ci będzie.
Skierowałam się do pokoju, wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Nicodema.

-Halo. -odezwał się.
-Hejka.
-Cześć, co tam?
-Dobrze.
-Rodzice chcą żebyś przyjechała do nas, jak wrócisz.
-Po co?
-Nie wiem.
-Aha, zobaczę. Może przyjadę. A co u ciebie?
-Nic ciekawego.
-A, okej.
-To pa.
-Do zobaczenia.
Rozłączyłam się. 14.30 -spojrzałam na godzinę. Może się gdzieś jeszcze przejdę?
W każdym razie, poszłam do Tonego, objęłam go od tyłu, ale on nie zwrócił na mnie uwagi. Wolał grać z Shanem w jakąś grę. Więc go trzepnęłam.
-Kurwa! Co ty robisz?! -wydarł się.
-Bije cię.
-Ale czemu?!
-Bo mnie ignorujesz.
-Ugh, siadaj.
Usiadłam mu na kolana.
-Zabierz łeb. Nic nie widzę. -Tony się wkurzył.
-Idę spać.
-No to do łóżka.
-Nie. -odpowiedziałam po czym, położyłam się na nim. Shane tylko się śmiał, ale po chwili zjawiła się Ashley, która zrobiła to samo co ja. Nie wiem czemu, lecz zasnęłam.

Papierosy i balkonik (y/n x tony monet)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن