Rozdział 4

44 10 8
                                    

Miłego czytania!

Yoongi przychodzi do kawiarni prawie pół godziny wcześniej niż powinien. Nienawidził się spóźniać oraz nie przepadał, kiedy ktoś inny to robił. Dlatego teraz kiedy jest już prawie dziesięć minut po umówionym czasie, a Jina ciągle nie ma, zaczyna się denerwować.

Robi mu się naprawdę przykro, ponieważ od kilku dni nie mógł się doczekać tego spotkania. Mógł zaprzeczać i wypierać przed wszystkimi prawdę, ale nie potrafił oszukać siebie i swojego głupiego serca, które znowu zaczyna bić szybciej na samą myśl o Alfie.

Kiedy mija kolejne dwadzieścia minut, a filiżanka po kawie jest już od dawna pusta, Yoongi postanawia w końcu opuścić lokal. W momencie, w którym płaci, w jego gardle zbiera się gula goryczy. Jak wychodzi z kawiarni czuje rozczarowanie, a kiedy kieruje się w stronę przystanku tramwajowego, jest po prostu smutny.

Nie powinien się dziwić, ponieważ przez te wszystkie lata Seokjin mógł się po prostu zmienić. Zapomnieć o nim i ruszyć dalej. Czyli dokładnie to, co Yoongi sam próbował zrobić. Nieskutecznie jednak.

Kim Seokjin zawsze w jakiś sposób wypełniał jego myśli czy Omega tego chciał czy nie.

Yoongi od zawsze miał problemy z rozpoznawaniem zapachów innych Alf, jednakże Jin stanowił wyjątek. Od kiedy tylko się poznali, zawsze potrafił prędzej czy później wyczuć obecność Kima w pobliżu.

Tak było i tym razem. Jeszcze zanim wsiada do tramwaju jadącego na jego osiedle, do jego nozdrzy wdziera się silny zapach gorzkiej czekolady. Woń jest tak mocna, że niemal kręci mu się od niej w głowie. Wie jednak, że nie może się mylić i prędko rozgląda się.

Pomimo całej złości, która się w nim zebrała, Yoongi nie potrafi się nie uśmiechnąć na widok Seokjina biegnącego w jego kierunku. Macha w kierunku Alfy, aby ten go dostrzegł.

Ratownik jednak doskonale go widzi. W zasadzie nie dostrzega nikogo poza Yoongim. Szybko odwzajemnia uśmiech i pokonuje ostatni dzielący ich dystans.

— Tak bardzo cię przepraszam, hyung. Przedłużył mi się dyżur, przez co spóźniłem się na autobus. Następny z kolei nie przyjechał, a jak zadzwoniłem po Uber'a to stałem w korkach. Kiedy wbiegłem do kawiarni, to obsługa spojrzała się na mnie jak na debila jakiegoś, ale nic nie powiedzieli. Nawet uprzejmie zapytali, czy potrzebuje wody. Byłem taki zdyszany, bo biegłem. Wysiadłem z tego auta trzy ulice dalej, ale kiedy byłem już na miejscu... ciebie nie było. Szybko jednak poczułem zapach, boże jak ja uwielbiam twój zapach. Od razu wiedziałem, gdzie iść, więc... no jestem. Przepraszam, hyung.... — Seokjin mówi jak najęty. Dodatkowo, przez to, że biegł, co chwile zaczerpuje oddechu, żeby mógł się wysłowić.

— Seokjinie, spokojnie. Wdech, wydech — odzywa się spokojnie Yoongi. — Wdech — powtarza. Kiedy zauważa, że Seokjin nabiera powietrze, dodaje: — wydech.

Yoongi jest tak przejęty próbą uspokojenia Alfy, że nawet nie zauważa, w jaki sposób go nazywa. Nie można tego powiedzieć o Jinie, który niemal ponownie traci oddech. Seokjinie.

— Myślałem, że mnie wystawiłeś — przyznaje Omega kilka minut później.

Siedzą teraz na jednej z pobliskich ławek. Seokjin dostał butelkę wody, którą Yoongi akurat przy sobie miał i dalej próbuje się uspokoić.

— Wiem, że nie zrobiłeś tego. Oddychaj spokojnie — wtrąca od razu, kiedy Jin otwiera usta. — Po prostu... tak by było prościej, nie uważasz? Nie odpowiadaj mi teraz. Pij tę wodę.... Minęło tyle lat, obaj się zmieniliśmy. To, dlatego byłoby prościej, gdybyśmy zostawili przeszłość tam, gdzie jej miejsce.

LIKE WE USED TO | myg & ksjWhere stories live. Discover now