10. "Znów ma pani rację"

372 25 0
                                    


Początek wycieczki był całkiem w porządku. Edynburg to naprawdę piękne miasto i aż zazdroszczę Rosalie, że wychowała się w takim miejscu. Tu było poprostu cudownie. Mieliśmy wynajęty hotel, który nie był dość drogi, ale mimo wszystko był w bardzo dobrym stanie. Całe szczęście mi i Mitchell trafił się pokój dwuosobowy. Nie mam pojęcia jak zniosłambym fakt mieszkania z jeszcze jedną dziewczyną.

Gdy zostawiliśmy swoje rzeczy w hotelu i zjedliśmy śniadanie pojechaliśmy zwiedzić zamek. Oczywiście był niesamowity a ja zakochałam się w tym mieście. Jednak pomimo całej tej ekscytacji nie potrafiłam się szczególnie cieszyć. Myślałam o wczorajszej sytuacji, o nagłej zmianie ojca i o Luizie. To wszystko było dla mnie istnym szokiem. Przez cały czas, gdy zwiedzaliśmy zamek widziałam jak pedagog na mnie spogląda. Nie wyglądała na zbyt szczęśliwą. Chyba podobnie jak ja. Czy ona naprawdę mogła to zauważyć i martwiła się o mnie? Niemożliwe.

Naszym kolejnym celem było zwiedzenie "Dean Village". Kolejne świetne miejsce z niepowtarzalnym klimatem. Teraz już nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że jest to miasto, w którym wychowała się Rosalie. Pasowało do niej idealnie. Było tak samo piękne i niepowtarzalne jak ona. Razem z Mori szliśmy praktycznie na samym końcu. Za nami był nie kto inny jak Rosalie i dwie zdziry z mojej klasy wraz z ich kolegami. Czułam na plecach palący wzrok brunetki. W końcu nie tylko wzrok a także jej dotyk na mojej ręce.

- Lisa, mogę cię prosić na słówko? - Zapytała pojawiając się obok mnie.

Ta kobieta chyba ciągle szukała jakiegoś kontaktu fizycznego. Wydawało mi się to cholernie dziwne, ale wcale nie przeszkadzało. Jedynie robiło mi mętlik w głowie. Spojrzałam na nią a następnie na Mitchell, która lekko kiwnęła mi głowa.

- Tak, jasne - Odpowiedziałam zestresowana. Chyba już wiedziałam oco jej chodzi.

Szliśmy powolnym krokiem jakieś pięć metry za grupą. Wiedziałam, że w końcu nastanie ten moment, w którym mnie zaczepi. Od samego ranka, gdy tylko spojrzałam w jej oczy czułam, że tak się stanie. Smith przez chwilę milczała aż w końcu spojrzała na mnie.

- Co się stało kochanie?

Doskonale wiedziała jakiego tonu użyć, jakiego określenia. Ona to wszystko wiedziała. Czytała mnie jak otwartą księgę a ja tak niewiele potrafiłam przed nią ukryć. O ile w ogóle potrafiłam cokolwiek ukryć.

- Nie chcę teraz o tym mówić - Odpowiedziałam stanowczo - To... Zbyt ciężki temat.

- A więc... Może wieczorem będziesz w stanie powiedzieć, kiedy będziemy same? - Zaproponowała a moje ciało na słowo "same" przeszedł przyjemny dreszcz - Martwię się o ciebie i od razu zauważyłam, że coś jest nie tak.

- W porządku - Przytaknełam i w końcu rzuciłam jej krótkie spojrzenie.

- Całe szczęście mam pokój sama w trzynastce, więc możesz na spokojnie przyjść do mnie wieczorem i opowiedzieć o wszystkim - Mówiła spokojnym i przekonującym głosem - A jeśli wydarzyłoby się cokolwiek złego możesz przyjść nawet w nocy. Nie bój się.

- Obiecuję, że przyjdę i... Dziękuję pani za taką troskę.

- Nie masz za co, nie jestem tak ślepa a do tego obojętna na krzywdę innych - Powiedziała patrząc przed siebie a następnie odwróciła wzrok w moim kierunku - Możesz już wracać do Mitchell.

Posłusznie skinęłam głową a moje kąciki ust lekko drgnęły ku górze. Kobieta zauważyła to i również posłała mi delikatny uśmiech a ja odeszłam do blondynki. Wiedziałam, że zapyta mnie o to co się stało. To było tak oczywiście jak to, że trawa jest zielona. Z dnia na dzień odkrywałam tą kobietę i momentami wiedziałam jaki będzie jej następny ruch. Jednak teraz nie miałam pojęcia co się wydarzy. Powiem jej prawdę, bo co mi zostało? Tylko pytanie jak ona na to zareaguje?

Pokochać Śmierć Where stories live. Discover now