Dziewiętnaście

2.2K 199 58
                                    

To co, wieczorem następny?

______________________

Mija godzina odkąd Veno opuścił nasz pokój hotelowy. Siedziałam cicho w momencie, gdy go rezerwował, nie powiedziałam nic na temat nocowania w jednym pomieszczeniu z jednej prostej przyczyny – boję się. 

Jestem daleko od domu, w zupełnie nieznanych stronach, a do tego czuję w sobie pustkę, która pojawiła się przez nieobecność magii. Zabrali mi cząstkę mnie, która zawsze dodawała otuchy i odwagi. 

I w ogóle wszystko mnie ostatnio przytłacza. Ledwie daję radę przejść przez wszystkie egzaminy na uczelni, bo moja głowa krąży wciąż wokół cieni, zagrożenia, rytuału Srebrnej Nocy. 

Pieprzona Srebrna Noc. 

Kocham moją rodzinę i pochodzenie. Jestem Wiccanką z krwi i kości – by się taką urodzić, wystarczy mieć pełnokrwistą wiccańską matkę i ojca również czarownika lub człowieka. Jeśli z takiego związku zrodzi się dziewczynka, najczęściej jest wiedźmą. Jeśli jednak stworzenia spłodzą chłopca, bardzo rzadko dziedziczy on nadnaturalne geny. Są jakieś wyjątki, lecz obecnie żyjący czarownicy są raczej samotnikami i nie wkupiają się w łaski żadnego Sabatu. W naszym jest kilku mężczyzn, jednak w porównaniu do ilości kobiet jest to bardzo niska liczba.

Mój ojciec był człowiekiem i pewnie dlatego teraz nie ma go z nami. Uległ nieszczęśliwemu wypadkowi lata temu w tartaku, w którym pracował. Wykrwawił się na miejscu. Gdyby był jakimkolwiek nadnaturalnym stworzeniem, zapewne miałby większe szanse na przeżycie. W związkach, w których czarownica jest z człowiekiem, nieszczęśliwe wypadki męzczyzn zdarzają się często, bo to środowisko pełne zagrożeń i niebezpieczeństw. Wystarczy jeden Anaud z klami ostrymi jak brzytwa albo jedno zaklęcie wrogiej zawistnej wiedźmy, by sprowadzić kłopoty... albo nawet śmierć. Bo to przecież tylko człowiek.

Dlatego czarownice często kroczą przez życie samotnie, nie wiążą się w ogóle, albo wybierają wyłącznie czarowników lub inne nadnaturalne stworzenia, które będą bardziej odporne na zagrożenie.

Mimo wszystko ja jestem też bardzo ludzka. My, czarownice, nie mamy nadnaturalnej siły, szybkości, nie słyszymy lepiej ani nie widzimy, chyba że posiadamy specjalny dar, lecz ja nie mam żadnego. Gdy wypowiadane przeze mnie zaklęcia nie działają, jestem dosłownie bezużyteczna.

Dlatego czuję się taka zagubiona. Przerażona. I cholernie mocno chciałabym, żeby ktoś jednak był ze mną w tym jednym pokoju. Żeby mówił do mnie i utwierdził mnie w przekonaniu, że przeżyję ten rok. 

Kulę się na łóżku, nieznacznie przykrywam kocem i przytulam go do piersi. Zaciskam zęby, by przypadkiem się nie rozpłakać. To żałosne. Leżę na łóżku, które znajduje się bliżej drzwi wyjściowych z pokoju, przede mną rozpościera się widok niewielkiej przestrzeni, wymiętej pościeli na drugim łóżku i okna, za którym pada deszcz. Właściwie teraz leje, jakby chciał przekazać mi, że dla mnie to też czas na płacz. 

Podłoga za drzwiami skrzypi za każdym razem, gdy ktoś chodzi po korytarzu, a ja mam wrażenie, że ktoś chodzi tam cały czas. Dosłownie co pięć minut do moich uszu dociera huk, skrzypienie, inne dziwne dźwięki. Za każdym razem wzdrygam się i zaciskam powieki, bo jeśli ktokolwiek mnie tu zaskoczy, jestem zgubiona. 

Mijają kolejne minuty, a ja leżę z szeroko otwartymi oczami, wsłuchując się we własne bicie serca. 

Do pokoju wchodzi Veno. Rozpoznaję go po charakterystycznym chrząknięciu, gdy w końcu zamyka drzwi pokoju. Obserwuję w lustrze naprzeciwko jak przeczesuje swoje mokre od deszczu włosy, jak jego zawzięta mina nie zmienia się mimo tego, że zaczyna się rozbierać. 

Gdy ogień gaśnie: Srebrna noc #1 [new adult paranormal romance]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz