Part 5

963 44 9
                                    

Od naszego spotkania z Patrykiem minęły już dwa dni. Od tamtego dnia nic szczególnego się nie działo. Rozmawiałam z rodzicami którzy wracają dopiero za dwa tygodnie, jednak ich wakacje będą przedłużone gdyż przyjadą do polski mnie odwiedzić, co prawda na kilka dni ale jednak.

Kiedy skończyłam moja poranna rutynę i ubrałam się w wygodny outfit po domu, stwierdziłam, że zacznę oglądać BlackMirror na Netflixie. Widziałam bardzo dużo pozytywnych opinii na temat tego serialu także uznałam, że czemu by nie? Postanowiłam sobie zrobić lekko śniadanie do serialu, także postanowiłam na smoothie bowl  z truskawek.

-Hey, masz chwile? Potrzebuje cię.- Kiedy usłyszałam dźwięk wiadomości, zerknęłam szybko na ekran. O Boże jest 14 !! Spędziłam właśnie 5 godziny siedzenia cały czas przed telewizorem. Wzięłam odrazu telefon do ręki, odczytując wiadomość, jak się odkażali, od Patryka. Tak szczerze nie wiedziałam o co mu chodzi. Bez zastanowienia odpisałam mu, że będę do 15 minut. Postanowiłam zmienić ubrania na zwykły, czarny top na ramiączkach oraz tego samego koloru dresowe, krótkie spodenki. Szybko zbiegłam do auta, odrazu włączając silnik i wyjeżdżając uprzednio z parkingu.

Jako iż jest czwartek, Patryk zrobił dziś dokładnie ponad 200 tysięcy kroków. Również z tej okazji postanowiłam pojechać do sklepu i kupić mu coś dobrego jak i żele ochładzająco-regenerujące do mięśni. Żeby oczywiście nie było za mało, kupiłam mu wielkie opakowanie kinderek. W końcu sam wyjadł mój zapas czekoladek z auta.

Kiedy byłam już pod drzwiami chłopaka, drzwi otworzył mi Alan, który sam ledwo stał na nogach ze zmęczenia. Chłopak uśmiechnął się lekko i zaprosił mnie do środka.
-Nie przeraź się jego stanem i nie oceniaj jak będzie gadał głupoty. Mało spał a to wyzwanie, dało mu w kość.- Kiedy zobaczyłam chłopaka na kanapie, było mi go naprawdę szkoda. Sińce pod oczami, blada twarz, i prawdopodobnie gorączką, która symbolizuje mokry ręcznik na jego głowie.
Delikatnie podeszłam do chłopaka i usiadłam koło niego. Kiedy tylko poczuł, że kanapa ugina się koło niego, popatrzył się na mnie spod przymrużonych oczu i z bólem narysowanym na twarzy delikatnie się podniósł i opadł głową na moje kolana. Lekko wsunęłam palce w jego włosy i malowałam opuszkami skórę głowy. Chłopak lekko mruczał co oznaczało, że mój dotyk lekko go ukoił. Naprawdę było mi go szkoda. Wyglądał jakby jego dusza dziecka go opuściła, teraz już to nie był mój Patryś, który każdego dnia był wesoły, który śmiał się z byle czego. Pokrył się cały bólem, który tak bardzo chciałam od niego wsiąść, żeby tylko przestał cierpieć. Bo właśnie to, w tamtym momencie, było najważniejsze.

Kiedy pogrążył się tylko w głęboki sen, lekko podniosłam jego głowę i zamieniłam moje kolana miękka poduszka. Postanowiłam zabrać się za zrobienia chłopakom czegoś do jedzenia. Zabrałam zakupy, które wcześniej Alan zostawił w kuchni i zaczęłam obierać wszystkie warzywa na rosół, najpierw ugotowałam kurczaka, którego później zastąpiłam warzywami. Wszystko doprawiłam i po dwóch godzinach, pyszny rosołek jak u babci był gotowy. Na sam koniec rozszarpałam jeszcze mięsko, bo wiadomo co chłopy muszą mieć w zupie, nałożyłam go na talerze, razem z ugotowana wcześniej marchewka oraz makaronem. Żeby przypadkiem nie obudzić chłopaków, ruszyłam po cichu na górę i lekko zapukałam w pierwszy pokój w którym jak się okazało leżał Alan z dziewczyną, oznajmiłam im, że jeżeli są głodni żeby zeszli na dół i przy okazji wzięli resztę gdyż nie wiedziałam kto jeszcze jest w Domu. Zeszłam na dół i kucnęłam koło Patryka, lekko głaszcząc go po policzku. Kiedy tylko mocniej wtulił się w moją rękę i zaczął otwierać oczy, lekko się uśmiechnął, po czym zaczął.
-Jestem w niebie?- Prychnęłam, powstrzymując z całej siły śmiech.-Nie czuje całego ciała, a Anioł stoi przede mną.- usłyszałam głośny śmiech prawdopodobnie Postiego który właśnie schodził ze schodów.
-Patryś, jesteś u siebie w domu, a teraz chodź. Musisz coś zjeść zanim weźmiesz tabletki przeciw bóle. Zmierzę ci tez temperaturę, czy przypadkiem nie masz gorączki. Najwidoczniej już masz omamy.- Chłopak z moją pomocą i swojego przyjaciela, podniósł się z kanapy i przeszedł do jadalni, siadając na krześle. Odrazu przeszłam do kuchni i nalałam im wszystkim zupy do wcześniej naszykowanych misek. Podałam im zupkę, po czym otworzyłam okno tarasowe, aby napłynęło więcej świeżego powietrza. Pogrzebałam trochę w szafkach gdzie znalazłam termometr oraz leki przeciw bólowe jak i gorączkowe.
-Rozbieraj się.- Stanęłam przed białowłosym, który patrzył na mnie jak na debila. -Nie patrz tak na mnie, jak nie chcesz mieć kroplówki, albo co lepsze leżeć w szpitalu zamiast na koncercie to daj sobie pomóc.- Ten tylko wykonał to o co prosiłam.
W momencie którym pozbył się swojej bluzy, zaschło mi w gardle. Może i Zaczął dopiero chodzić na siłownie, ale widać efekty. Lekko zarysowane mięśnie, większe barki oraz rozbudowana klatka piersiowa. Nie sądziłam, że może być aż tak zbudowany, przez bluzę czy koszulkę nie widać tego aż tak bardzo. Jednak chłopak zadziwia każdego dnia. Wybudzając się z małego zamyślenia, podeszłam bo chłopaka i delikatnie włożyłam mu termometr pod pachę, przełożyłam mu także, wcześniej przygotowany okład chłodzący na kark. Delikatnie malowałam jego plecy. Lekkie dreszcze pojawiły się na jego skórze, kiedy to właśnie spotkała się z moimi paznokciami.
-Ile masz?- spytałam kiedy termometr zaczął piszczeć. Ten nic nie odpowiedział tylko podał mi urządzenie. -38,5. Idź się połóż do łóżka, przyjdę zaraz z nowym okładem, i ubierz koszulkę, nie siedź w bluzie na takim upale. -Posti pomógł Patrykowi wejść na górę tak żeby nie zakręciło mu się w głowie. Ja natomiast przygotowałam mu leki i maść by nasmarować mu mięśnie oraz niestety stopy.

Forever and ever... | Mortalcio x Maja| +18Donde viven las historias. Descúbrelo ahora