EGZALTACJA - CZ.2

156 10 135
                                    

Z GÓRY MŁWJĘ, ROZDZIAL MEGA KROTKI, BO USNELAM JAK PISALAN, WIEC JUTRO 2 CZESC DOSTANIECIE

Często nie doceniamy tego jak cenni są  inni ludzie. Ktoś może nas irytować, doprowadzać wręcz do białej gorączki, jednak kiedy go zabraknie...

Nie poradzimy sobie, bo zdamy sobie sprawę z tego, jak bardzo był ważny.

Czasem nie zauważamy, iż kogoś potrzebujemy, bo zbyt bardzo skupiamy się na sobie, jesteśmy egoistami. Zwracamy na to uwagę dopiero wtedy, gdy z jakiegoś powodu zaczyna go brakować, a my nie możemy już sobie poradzić...

Walka bez Czarnego Kota była dla Biedronki jak istna katorga. Nie dość, że trafił jej się wyjątkowo potężny i nieuchwytny przeciwnik, to jeszcze od samego starcia wiało nudą. Cóż, jak się okazało to te wielce irytujące i nieśmieszne żarty chłopaka sprawiały, że misje mijały tak sprawnie. Nie słysząc jego tekścików, granatowowłosa musiała się skupić w pełni na tamtym jakże dorosłym zadaniu, co doprowadzało ją do szaleństwa.

Załamana swoim położeniem nastolatka po godzinie ciężkiej walki miała ochotę rzucić się na ziemię i zacząć płakać jak małe dziecko. Zamiast tego jednak zdecydowała się na radykalny krok, jakim było ryzyko ograniczonego czasu, używszy swojej mocy. W jej rękach pojawił się...

Pistolet na kauczuki.

Dupain-Cheng już miała ochotę przeklnąć swoje moce po tysiąckroć, gdy nagle doznała olśnienia. Udała się ponownie do Luwru, gdzie co jakiś czas pojawiała się tajemnicza kula. Wystarczyło przeczekac jeden jej atak, a następnie udawać posąg...

Tak więc skończyła przytulona do Adriena, próbując udawać odrętwienie. Jak przewidziała, zakumizowany podążył jej śladem. Już po chwili zjawił się on w muzeum. Gdy tylko dostrzegł "sparaliżowaną" Biedronkę, uśmiechnął się szatańsko pod nosem, a następnie podszedł bliżej. Stał jakieś trzy metry dalej, gdy nagle granatowowłosa strzelila w podłogę.

Pocisk poszybował w górę, niszcząc przy okazji kulę, a następnie wylądował centralnie na głowie zszokiwanego złoczyńcy. Jego kask pęknąwszy, uwolnił akumę.

Bohaterka przywróciła wszystko do właściwego stanu rzeczy, a następnie złapała motylka do swojego yo-yo, ratując go od działania złych mocy.

Następnie odwróciła się w kierunku swojego zdezorientowanego ukochanego.

– Co się stało, Krope... Biedronko? – spytał Adrien, przeklinając się przy okazji w myślach za nieostrożność.

Serce fiołkowookiej zabiło mocnej. Nie wiedziała, co miała odpowiedzieć. Przecież nie mogła się zbłaźnić...

– Zostałaś zaatakowany przez superzłoczyńcę – oznajmiła. Miała ochotę się uśmiechnąć. Powiedziała do niego całe jedno zdanie! – Ale spokojnie... Już wszystko bobrze. Znaczy dobrze.

Marinette położyła opiekuńczo dłonie na ramionach chłopaka, chcąc ukryć ich drżenie. Chwilowo ich oczy spotkały się, a twarze obojga oblał rumieniec.

Agreste'a za to, że śmiał  w ogóle zawstydzić samą Biedronkę, a Dupain-Cheng... Cóż, jak to ona.

Po prostu Adrien istniał i to ją fascynowało.

***

– Dziewczyno, pamiętaj ty dzisiaj o miętówkach – Marinette omal nie zeszła na zawał, gdy do jej pokoju z impetem weszła Alya, nawet nie dbając o biedną, zmaltretowaną już drewnianą klapę. Granatowowłosa prędko zamknęła pamiętnik, chowając go potem gdzieś między zeszytami. Gdyby tylko tamta wścibska dziewucha się nim zainteresowała, jej najwieksze sekrety wyszłyby na jas.

Let's rise to the stars ~ MiraculousHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin