CHAOS

139 7 9
                                    

Zdecydowanie dużo się pozmieniało.

Zniknięcie z rynku modowego tak wybitnej osobistości jak Gabriel Agteste oraz niespodziewany, wręcz magiczny powrót jego martwej żony wywołały niezły chaos w świecie showbiznesu. Projektanci bili się o miejsce Agreste'a na rynku, korzystając w pełni z jego śmierci oraz równocześnie w mediach przeżywali i składali rodzinie zmarłego artysty kondolencje.

Emily była coraz bliżej osiągnięcia celu. Miała spowrotem swoje miraculum, możliwość bycia sobą i poznała tożsamość swojego największego wroga. Jedynym, co jej pozostało, było odnalezienie czegoś, na czym Marinette Dupain-Cheng zależało najbardziej - i zabranie jej tego. Element zaskoczenia niezbędny do wzięcia tego, co od początku należało do niej.

Udało jej się już wygrzebać kilka dość istotnych informacji. Rodzice Biedronki byli częścią typowego paryskiego proletariatu, tak bardzi zafiksowaną na własnym biznesie, że aż zaniedbującą własne dziecko. Dziewczyna była uzależniona od jakichś leków, chociaż mini szpieg Emily nie potrafił dotrzeć do nazwy zażywanej substancji. Kolejną ciekawą informacją było to, że u rodziny Dupain-Chengów mieszkał jakiś chłopak z wymiany z Hiszpanii. Na nazwisko na pewno miał Ramirez, gdyż tak zwracała się do niego Biedronka. W dodatku istniało spore prawdobodobieństwo, że chłopak ów używał czasem miraculum żółwia.

Co za cholerny brak odpowiedzialności – myślała kobieta. – Jak można dawać klejnoty ludziom bez predyspozycji do ich używania? W dodatku dzieciom...

Emily nigdy nie przepadała za Fu, którego ostatnio udało jej się pozbyć raz na zawsze, choć ten niestety wcześniej, jakby przeczuwając jej intencje, zdążył zniszczyć sporą część istniejących klejnotów, więc niestety nie wpadły one w jej ręce. A szkoda.

O tym wszystkim i o wielu innyh rzeczach pani Agreste myślała siedząc przy barku w kuchni i popijając piąte już mojito. Nagle usłyszała szczęk zamka i kroki. Odwróciła się.

Musiała wytężyć wzrok, aby zgadnąć kto przechodził obok - jej syn, czy też jego wyjątkowo podobny kuzyn. Jak się jednak okazało był to Félix. Poznała go nie tylko po mocno brytyjskim akcencie, ale również po samym fakcie, że się do niej odezwał. Adrien pozostawał milczący. Nie żeby jej to jakoś przeszkadzało. Po prostu dość dziwnie było przestawić się z pogaduszek z nim jako "ciężarna" Nathalie do milczenia.

– Dobry wieczór – mruknął nastolatek, po czym lekko się zatoczył. Chyba nie był trzeźwy. Coś musiało się stać. Już miała próbować mu pomóc, gdyż jeszcze chwila i przewróciłby jej ulubioną wazę z chińskiej porcelany, jadnak uprzedził go ktoś inny.

Znowu kroki i do pomieszczenia weszła jakaś krótkowłosa Azjatka z wyjątkowo nieprzyjemnym wyrazem twarzy. Podbiegła do jej siostrzeńca i złapała go pod ramię.

– Rozstał się z dziewczyną i rozpaczał tak mocno, że upił się w jakimś barze – oznajmiła niezwykle opanowanym głosem. A przynajmniej tak on brzmiał z perspektywy każdego innego, poza samą Kagami, która martwiła się o przyjaciela zdecydowanie bardziej niż powinna. – Radzę go pilnować z tym alkoholem. Ma dopiero siedemnaście lat.

– A co ja jestem jego matką? – prychnęła blondynka. Cały nie do końca wytłumaczalny respekt do dziewczyny prysnął jak bańka. Żadna gówniara nie będzie jej mówić co i jak ma robić. – Mam tego dosyć. Jutro odeślę go spowrotem do Wielkiej Brytanii i będzie spokój.

Tsurugi zamarła. Nie chciała się żegnać z Fathomem, w momencie w którym zaczęli się naprawdę dobrze dogadywać...

– Nie to miałam na myśli...

– No przecież miałam z tym coś zrobić, co nie? – Agreste wywróciła oczami. Widziała po dziewczynie, że niezbyt jej się to spodobało. To tym bardziej zachęcało Emily do takiego, a nie innego kroku. Lubiła mieć kontrolę. – A teraz zanieś go do sypialni i wyjdź. Żegnam.

Let's rise to the stars ~ MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz