ROZDZIAŁ 47

116 11 2
                                    

DAMIAN

- - - - -

Mimo stresu związanego z byciem w centrum uwagi podczas nocy henny, ostatecznie chyba poradziłem sobie zupełnie nieźle. A jeśli chodzi o Miram, to w jej psychice nastąpił wtedy totalny przełom. Bałem się, że krzywe spojrzenia, złośliwe komentarze i niema krytyka ze strony popapranej rodzinki jej ojca znowu wpędzą ją w poczucie winy i kompleksy. A tu niespodzianka – przysrała ciotuni. A nawet zagroziła jej, że jeśli wredna małpa ją uderzy, to ona odpłaci jej tym samym. No i jeszcze sprawa z kuzynką. Okazało się, że jej były narzeczony teraz ma zostać jej mężem. Przestrzegła ją, że powinna bardziej zadbać o swoje dobro i mam nadzieję, że dziewczyna nie zlekceważy rady i zdoła przeforsować w kontrakcie punkt, że na razie małżeństwo ma być tymczasowe.

Sam całą imprezą się stresowałem. Do momentu, aż obserwując wyraz twarzy zgromadzonych wokół Miriam i Leilii kobiet, nie dostrzegłem na nich autentycznej zazdrości. Prawie zzieleniały, kiedy wręczałem swój mahr. Jednak dla mnie liczył się tylko wyraz miłości i wzruszenia u Miriam. To, co o niej mówiłem, pochodziło z głębi mojego serca. Stała się dla mnie całym światem. Dlatego mimo że wcale nie miałem ochoty wracać do przeszłości i wywlekać negatywnych emocji na światło dzienne, zgodziłem się, kiedy zaczęła mi wiercić dziurę w brzuchu, odnośnie podjęcia psychoterapii z Alex.

- Miriam, nie chcę do tego wracać. Fakt, były momenty, że miałem już tego wszystkiego dość i chciałem jedynie palnąć sobie w łeb, ale teraz moje życie obrało zupełnie inny kierunek. Uporałem się z tym, co było w nim złe.

- Tak ci się tylko wydaje. Nadal miewasz koszmary...

-Ty też...

- Nie przerywaj mi. Moje są innego rodzaju. Ja wracam w snach, do tego, co mnie spotkało i sam zauważyłeś, że są coraz rzadsze. Nawet spotkanie z ciotunią obyło się bez konsekwencji tego rodzaju. Twoje natomiast wynikają z poczucia winy. Sam tak powiedziałeś. Że na początku śniła ci się tamta okropna noc, ale z czasem obrazy się zmieniły. Nie możesz się pogodzić z tym, czego się dopuściłeś. I niby usprawiedliwiałeś się sam przed sobą, że przeważnie działałeś w dobrej wierze, ale to i tak nie wyciszyło sumienia. Mam rację?

- Tak, ale nie rozumiem jak Alex ma mi pomóc się z tym uporać. Zrobiłem, co zrobiłem i nic tego nie zmieni. Krzywdy nie zostaną naprawione, ofiary mi nie wybaczą... ja sam sobie nie wybaczę.

- A powinieneś. Powinieneś zrobić bilans: to zrobiłem dobrze / to zrobiłem źle. A potem porównać i zobaczyć, która strona przeważy.

- To może ty zostań moją terapeutką. Miałaś przecież rozszerzony program z psychologii

- I właśnie dlatego namawiam cię do terapii z Alex, bo ja jestem osobiście zaangażowana. Dużo ci zawdzięczam, a w takim wypadku na pewno nie mogę być obiektywna. Ty potrzebujesz rozmowy z kimś zupełnie niezależnym, kto spojrzy na całokształt z boku. Kto nie będzie szukał problemów tam gdzie ich nie ma, ale też nie będzie bagatelizował spraw i emocji, które wymagają „przerobienia".

- Miriam, proszę cię, nie drąż...

- Gijas, powiedz mi szczerze – wierzysz, że nadaję się na pedagoga?

Że będę w stanie pomóc uczniom, którzy zgłoszą się do mnie z jakimiś problemami?

- Oczywiście.

- Więc czemu nie chcesz zaufać mi w tej kwestii? Przecież wiem, co mówię.

Tym argumentem zamknęła mi usta. Jeżeli się nie zgodzę, pomyśli, że kłamię, twierdząc, że wierzę w jej profesjonalizm.

Przewróciłem oczami niczym Anastazja z Greya i zacisnąłem zęby, aż zgrzytnęły.

- Dobra. Zgadzam się. Ale nie spodziewaj się cudów.

- Super. Cieszę cię. W takim razie zaraz zaproszę ją do nas na jutro na śniadanie. Potem możecie odbyć sesję w twoim „mieszkaniowym gabinecie".

- Hej, wyhamuj.

- Nie mogę i ty też.

- Bo?

- Pojutrze zjawi się tu Kamil w towarzystwie Zosi i twojej córki, więc dobrze by było, żebyś emocjonalnie odpowiednio się przygotował do spotkania z nimi.

- Myślę, że za bardzo się rozpędziłaś.

- Może i tak. Ale moim zdaniem – im szybciej złapiesz byka za rogi tym, lepiej. Tym bardziej, że będziesz musiał grać przed nimi obcą osobę. Przyjaciela Damiana. Emocje będą w tobie buzować, spotkanie z Zosią twarzą w twarz po tym, jak – choć nieświadomie – ale cię skrzywdziła, wywoła w tobie wulkan emocji i to taki na granicy erupcji. Alex podpowie ci, jak możesz sobie z tym poradzić.

- Miriam, wierz mi, że grać, to ja akurat umiem. Przez lata grałem. Szczerzyłem banana, kłamiąc Victorowi i całej reszcie prosto w oczy, działając na dwa fronty. A nawet wcześniej, kiedy udawałem, że nie mierzi mnie ten cały syf, który wciągał mnie coraz głębiej, niczym grząskie bagno, aż zapragnąłem ze sobą skończyć.

- Wierzę ci, że umiesz grać. Dowodem na to jest fakt, że uniknąłeś zdemaskowania. Ale teraz sytuacja będzie zgoła inna. Sprawy mafii kręciły się wokół obcych ci osób. Z wyjątkiem momentu, gdy musiałeś uratować Lenę.

- I ciebie.

- Nie. Ja też byłam dla ciebie obca. Pokochałeś mnie z czasem, bo nasze spotkanie było iskrą, która rozpaliła w tobie chęć zmiany twojego życia. Teraz natomiast spotkasz na żywo kobietę, która skrzywdziła ciebie, a ty ją. Myślę, że to będzie dla ciebie nawet trudniejsze, niż spotkanie z Leną. Z córką łączą cię wprawdzie więzy krwi, ale tak naprawdę znasz ją tylko z opowiadań. Nigdy z nią nawet nie rozmawiałeś. Wasza karta jest czysta i tylko od was będzie zależeć, czym ją zapełnicie.

- A nie jest już czasem za późno na rozpoczęcie terapii w przeddzień ich przyjazdu?

- Trochę jest i żałuję, że nie namówiłam cię do tego wcześniej, ale w końcu przez ubiegły rok sami się docieraliśmy. Nie wiedziałam, na co mogę sobie wobec ciebie pozwolić. Dużo też działo się przez ten czas. Sama Alex zresztą miała inne zobowiązania i nie mogłaby przyjechać do Omanu na dłużej, a na pewno będzie musiała poświęcić ci sporo czasu.

Pokiwałem z rezygnacją głową, akceptując te argumenty. Położyła mi dłoń na policzek.

- Dziękuję, że się zgodziłeś. I wiedz, że ja serio uważam, że to dobry pomysł. Jak już mówiłam – Alex pomoże ci się emocjonalnie przygotować do tego spotkania. Zdążycie nawiązać nić porozumienia pacjent-terapeuta, przez co łatwiej będzie ci przed nią wyrzucić emocje później.

- Ok. Znowu wygrałaś. Za dużo czasu spędzasz z Alicją. Zaczynasz gadać i myśleć jak ona.

- Źle ci? Ponoć ją podziwiasz.

- Nie mówię, że mi z tym źle. Stwierdzam jedynie fakt.

Przytuliłem ją, a potem pocałowałem. Delikatnie, niemal po przyjacielsku, dając jawny dowód, że nie czuję się urażony jej ingerencją w moje prywatne sprawy.

- Pa, aniołku. Muszę się zbierać.

- Pa. I pamiętaj uprzedzić, że jutro pojawisz się na stanowisku trochę później.

- Nie mam zamiaru. Mam nienormowany czas pracy, a załoga ma być czujna.

- Rób, jak uważasz. O której dzisiaj kończysz?

- Myślę, że możesz zrobić obiad na siedemnastą.

- Dobrze.

- Pa, skarbie – cmoknąłem ją w nos.

- Pa.  

WŁADZA I BOGACTWO CZĘŚĆ PIĄTA -  "SIĘGNĄĆ GWIAZD"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz