Troszkę przydługi mi wyszedł.
I jeszcze krótka informacja dla tych, którzy nie odczytali informacji na tablicy - na koniec rozdziału 4 dodałam opis zemsty, jakiej Damian dokonał na swoich dręczycielach, którzy dokonali na nim gwałtu.
Miłej lektury.
Proszę o gwiazdeczki i komentarze :) Buziaczki.
Damian/Miriam
- - - - - -
D:
Do wieczora Miriam uporała się ze swoimi obawami. Fakt, była nieśmiała, kiedy coś budziło w niej nieprzyjemne skojarzenia. Na początku się spinała, ale potem dawała mi szansę na zatarcie nieprzyjemnych wspomnień i nie wyczułem przy tym, by działała wbrew sobie. Ja ze swej strony robiłem co mogłem, by w najmniejszym stopniu jej nie skrzywdzić, a już broń Boże poniżyć.
Potem leżeliśmy wtuleni w siebie, a każde z nas powędrowało myślami w swoją stronę.
W pewnym momencie spytałem:
- Co powiedziały dziewczyny na wieść, że udało ci się pokonać opory przed fizycznym zbliżeniem?
- Niem przyznałam im się... Dla mnie to zbyt świeże i intymne przeżycie...
Kurwa! A ja mieliłem ozorem przed Omarem. On pewnie powie Mayi, a ona reszcie babskiego gangu...
Muszę go uprzedzić, by poprosił żonę o dyskrecję w tym względzie. Lepiej, by nie wyskoczyły z gratulacjami jak Filip z konopi, bo Miriam może pomyśleć, że traktuję ją jak jakieś trofeum i straci do mnie zaufanie. A ja po prostu byłem z niej cholernie dumny i dlatego podzieliłem się rozpierająca mnie radością...
- A ty? Powiedziałeś komuś? - szepnęła zaniepokojona...
I chuj, mój misterny plan poszedł się jebać... Nie okłamię jej przecież...
Położyłem dłoń na jej policzku i spojrzałem ze skruchą w oczy.
- Wybacz, aniołku... Omar pytał jak reagujesz na zagrożenie... Widać podejrzewał, że możesz mieć koszmary... A ja przez cały dzień miałem w głowie sceny z wczorajszego wieczoru... Byłem z ciebie cholernie dumny, przepełniało mnie uczucie ulgi i szczęścia, więc chciałem się z nim podzielić tą cudowną wiadomością. Przepraszam.
Miriam przekręciła głowę i pocałowała wnętrze mojej dłoni.
- To nic, Gijas... I tak w końcu bym im powiedziała. A tak, będzie mi łatwiej, bo samej trudno byłoby mi podjąć temat.
Ulżyło mi. Kurewnie ulżyło. Moja żona naprawdę chyba jest wcielonym aniołem, bo inna zmieszałaby mnie pewnie z błotem, za kłapanie dziobem...
Nawet Alicja się do niej nie umywa pod względem dobroci i miłości bliźniego.
Fakt, księżna miała wysoko wyczulony kompas moralny, w życiu kierowała się współczuciem i sprawiedliwością, ale umiała też być bezwzględna, choć nie mściwa. Hasim skończył w mękach, fakt, ale w pełni na to zasłużył. Za Jasirem się wstawiła i nakłoniła męża, by dał mu kredyt zaufania...
Mnie też dała szansę.
Jednak moja Miriam... To czysta dobroć, pokora i chodząca miłość. W głowie mi się nie mieści, że rodzony ojciec tego nie widział i przyłożył swoją cegiełkę do twierdzy jej cierpienia... A w zasadzie wybudował w niej całą wieżę...
Dlatego to moim obowiązkiem jest ukaranie go, ale tak, by Miriam nie miała o tym pojęcia. Takie gady jak on nie odpuszczają. W przyszłości mógłby stwarzać problemy.
YOU ARE READING
V WŁADZA I BOGACTWO - "SIĘGNĄĆ GWIAZD"
RandomKontynuacja części czwartej - czyli dalsze losy Miriam i Damiana. Czy spotkanie po latach spowoduje, że między nimi zaiskrzy? Czy przełamią swoje bariery i stereotypy i zapragną spędzić ze sobą życie? A jeżeli tak, to, czy dane będzie im dożyć wspó...