ROZDZIAŁ 52

169 11 0
                                    

Damian

- - - - - - -

Wakacje w Australii to był strzał w dziesiątkę. Spędziliśmy cudowne trzy tygodnie, zwiedzając ten wspaniały kraj, podziwiając rafy koralowe, poznając historię tamtego regionu. Po raz pierwszy w życiu czułem się jak zwykły turysta, poświęcający czas najbliższym, bez oglądania się za siebie i układania planów podróży pod kątem czekających go zadań do wypełnienia „przy okazji". W zasadzie, u mnie dotychczas to właśnie zwiedzanie było „przy okazji", a i tak zawsze z telefonem przy dupie. Teraz, na wyraźne życzenie Baszara, miałem go mieć tylko do robienia zdjęć, albo na wypadek, gdyby trzeba nas było nas ostrzec o niebezpieczeństwie lub, gdybyśmy sami musieli wezwać ich na pomoc.

Dla Miriam tak daleka i długa podróż była nie lada atrakcją. Towarzyszyła wprawdzie kilka razy księżnej podczas wyjazdów zagranicznych, które książęca para odbywała w celach dyplomatycznych, czy biznesowych, ale nie zdarzało się to często i zawsze pod fałszywym nazwiskiem. Woleliśmy dmuchać na zimne, bo choć od odbicia Miriam minęło już kilka lat, nie było siły, żeby w momencie, gdyby Tarikowi udało się ją namierzyć, nie próbowałby dostać jej w swoje ręce, po to, by ukarać ją „dla przykładu".

Fajnie się złożyło, bo nie musieliśmy wynajmować żadnego hotelu.

Okazało się, że kuzyn jednego z naszych ludzi, jako nastolatek wyemigrował z rodzicami właśnie do Australii. Tam ułożył sobie życie, założył rodzinę, ale że był zżyty z kuzynostwem w Portugalii, nadal utrzymywali kontakt i odwiedzali się od czasu do czasu. Tiago przetarł nam szlaki. Zaraz po przylocie Roberto odebrał nas z lotniska, a potem ugościł nas w swoim domu, służąc także za agenta turystycznego i przewodnika w jednym. Zabierał nas w miejsca, do jakich pierwszy lepszy Kowalski nie miałby dostępu.

Jednak jak to zwykle bywa – to co przyjemne szybko się kończy i po powrocie do Omanu ostro zabrałem się za realizowanie planu związanego z udupieniem tego skurwiela – Tarika.

* * * *

- Jakoś nie uśmiecha mi się powierzenie ukarania tego chuja organom ścigania – powiedziałem do Eliasa. - On ma zbyt szerokie plecy. Jakiś sprzedajny sędzia, który lubił umoczyć w dziewiczej szparce, gotów doszukać się jakichś błędów proceduralnych i wypuścić go. Zresztą - czy więzienie na koszt podatników jest wystarczającą karą, za to, czego ten chuj się dopuszczał wobec uprowadzonych dziewczynek? Większość lasek, które wpadała w jego sidła miała średnio od dwunastu do piętnastu lat, a on oddawał je w ręce zwyrodnialców. Nie mówiąc o przypadkach składania z nich ofiar.

- Co takiego? - Elias dosłownie zdębiał.

Kurwa, zapomniałem, że on o tym nie wie. Ale trudno. Wielu rzeczy i tak się dowie z nagrań. Zresztą – ma prawo wiedzieć z jakim kalibrem przestępcy będziemy musieli się zmierzyć.

- Nie zdradź się przed Miriam, że o tym wiesz. Dla twojej siostry to bardzo traumatyczne wspomnienie.

- Ma się rozumieć. Nie pisnę ani słowa.

- Ok... Miriam opowiadała mi o wieczorze, podczas którego odbywało się coś w rodzaju satanistycznej orgii z udziałem zamaskowanych mężczyzn i kobiet. Tarik użyczył na tą okazję kilka „klaczy" ze swojej stajni, licząc się z tym, że mogą wrócić okaleczone, a nawet martwe. Miriam na własne oczy widziała, jak mistrz ceremonii brutalnie rozdziewiczył odurzoną, na oko dziesięcioletnią dziewczynkę, potem dopuścił do niej każdego, kto był chętny umazać kutasa dziewiczą krwią biedulki, a na koniec ją zasztyletował.

Elias zbladł. Widać nie spodziewał się takich rewelacji, nawet po tym skurwielu.

- A co spotkało wtedy moją siostrę? - zapytał na wydechu, zaciskając z całej siły pięści.

V   WŁADZA I BOGACTWO  -  "SIĘGNĄĆ GWIAZD"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz