ROZDZIAŁ 36

943 61 5
                                    

Hej, dziś w prezencie dwa rozdziały!

*

Preston

Nic się, kurwa, nie zgadza. W dodatku jest gorzej niż powiedziałem Danielle. Firma w zaskakująco szybkim tempie zbliża się do upadku, do czego nie mogę dopuścić. Nie po to harowałem i poświeciłem własne zdrowie, by ten biznes szlag trafił. Nie pozwolę na to. Szkoda tylko, że nie rozumiem skąd biorą się te negatywne opinie, przez które nie zdobywamy nowych klientów a starych szybko tracimy? Jeśli to głupi żart konkurencji, widzimy się w sądzie.

– Zrobiłem, co się da, by zatrzymać Philipp, ale musiałem zgodzić się na przygotowanie darmowej reklamy – oznajmia Nate, siadając ze swoim laptopem przy biurku.

– I tak wyjdziemy na zero – zauważam. – Co z tego, że nadal będzie naszym klientem, skoro nic na tym nie zarobimy?

– Jest tak źle, że nie wiem już, co robić – tłumaczy, rozkładając ręce. – Jeśli szybko czegoś nie zrobimy, będziemy musieli zwolnić kilka osób, a już zwolniliśmy dwie. Jeśli dostaniemy pozew będziemy skończeni.

Wiem i jestem tak samo załamany, co on. Nie sądziłem, że kiedyś spotka nas taka sytuacja. A jednak koszmar się spełnił. Próbowaliśmy chyba wszystkiego, by ocalić biznes, zaczynając od polepszenia oceny w sieci, po zwolnieniu pracowników. Niestety to nie pomogło.

– Co robimy?

Z westchnieniem zamykam klapę laptopa, nie mogąc już dłużej patrzeć na czerwone linie na wykresie.

– Nie wierzę, że to powiem, ale oferta Mccarthiego jest jedynym rozwiązaniem.

Nate otwiera szeroko oczy. Potem prycha i stanowczo kręci głową.

– Nie staniemy się jego niewolnikami. To już nie będzie nasza firma, a jego!

– Tylko do czasu aż nie znajdziemy lepszego rozwiązania – wyjaśniam.

Sam nie jestem zachwycony wizją podlegania innej firmie. Zawsze byliśmy tylko my. Jako szefowie własnego życia i decyzji. Nikt nami nie drygował, a jeśli przyjmę ofertę Mccarthiego ta wolność i władza zostaną ukrócone.

– Sądzisz, że znajdziemy rozwiązanie, skoro teraz go nie widzimy? – prycha.

– Mccarthy jest właścicielem kilku firm, każda przynosi spore zyski. Człowiek z takimi wpływami mógłby znaleźć tego, kto stara się sprowadzić nas na dno. Gdy znajdziemy winnego nasze problemy się skończą i pieniądze Laytona nie będą nam potrzebne.

Nate się zastanawia. Chyba jest bardziej przekonany niż chwilę temu, bo jeszcze nie wydarł się, że to zły pomysł. Może nie jest zadowalający, ale to ostatnia deska ratunku. Musimy się jej chwycić.

– Skoro nie ma innego wyjścia niech będzie – zgadza się.

– W takim razie jutro umówię z nim spotkanie – oznajmiam.

Brat zamyka klapę laptopa, a potem wzdycha przeciągle. W międzyczasie na jego komórkę przychodzi wiadomość.

– Coś ważnego? – dopytuję.

– To od Danielle – wyjaśnia, choć niepewnie, jakby bał się, że mówienie o tym przyniesie na niego kłopoty. – Jedzie z Kirą do stadniny i chce, abym z nimi pojechał – wyjaśnia.

Ukłucie w piersi. To właśnie czuję, gdy dociera do mnie, że przez moją odmowę zaprosiła mojego brata. Wcześniej nie byłem zazdrosny o to, że mają inną relacje niż pracownica i szef, ale teraz, kiedy wiem, że on coś do niej czuje, jestem w cholerę zazdrosny. Myśl, że kobieta spędzi czas z nim zamiast ze mną, boli.

Shatter | Blizny #1Onde histórias criam vida. Descubra agora