ROZDZIAŁ 37

967 71 7
                                    

Danielle

Męska dłoń przesuwa się po moim udzie. Dociera do krawędzi sukienki. Podwija ją aż do brzucha. Przymykam oczy, wdycham zapach, który jest intensywny a zarazem taki... pusty. Zerkam na swoje stopy zanurzone w czymś białym i miękkim. To płatki róż. Miejsce, w którym się znajduję jest jasne i ciepłe. Za plecami czuję nagi tors mężczyzny, jego usta muskają moją szyję, na której chwilę później pojawiają się palce. Zaciskają się na krtani. Najpierw lekko, z uczuciem aż nagle ucisk przybiera na sile. Rozchylam usta, ale nie mogę zaczerpnąć powietrza. To boli. Duszę się. Nie jestem w stanie niczego powiedzieć ani się obronić. Mam wrażenie, że jestem związana sznurem, którego nie da się zerwać.

Ucho owiewa czyjś oddech. Z trudem przełykam ślinę.

– Moja grzeczna dziewczynka.

Ten głos nie należy do Prestona. To nie jego zapach czuję. Nie jego ciało przy swoim.

Rozszerzam oczy, przy czym obracam głowę, aby spojrzeć na osobę, która za mną stoi.

– Hej, cukiereczku.

Krzyczę na widok Laytona, jednak ten krzyk jest stłumiony, jakbym zdzierała sobie gardło w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu.

– Dani.

Kolejny głos słyszę mało wyraźnie, choć z każdą sekundą staje się głośniejszy.

– Dani, obudź się.

Nie umiem. Cały czas wpatruję się w oczy Laytona, a on szczerzy się demonicznie.

– Danielle...

Otwieram oczy i cała zdyszana podnoszę się do pozycji siedzącej. Wpadam w czyjeś ramiona. Spinam się, bo boję się, że to on, lecz za mną siedzi Preston. Przytula mnie do siebie, całuje skroń i szeptem powtarza, że miałam koszmar. Kołysze mną spokojnie. Daje czas na wypłakanie się i uspokojenie. Z trudem wyrównuję oddech i co za tym idzie – walące serce.

– Już dobrze. Jesteś bezpieczna.

Przełykam ślinę, po czym rozglądam się po sypialni. Jestem w mieszkaniu Prestona, w jego łóżku, otulona jego zapachem. Na podłodze nie ma białych róż, pokój jest spowity w mroku.

– Zapalę lampkę – oznajmia Preston, następnie sięga do włącznika i wciska go.

Sypialnie rozświetla pomarańczowe światło.

Nie ma tu nikogo prócz nas. Ciszę przerywa tylko mój nierówny oddech.

– Jak się czujesz? – pyta, odgarniając kosmyk moich włosów za ucho.

Patrzę mu w oczy. Jest zmartwiony, może nawet przestraszony. Uśmiecham się lekko, lecz to nie sprawi, że przestanie się martwić.

– Teraz lepiej – szepczę.

– Krzyczałaś. Nie mogłem cię obudzić.

Nie odpowiadam mu. Zamiast tego kładziemy się, a ja umieszczam głowę na piersi Prestona. Unoszę się pod wpływem jego oddechu.

– To było zbyt realne – tłumaczę. – Jakbym naprawdę tam była i to wszystko czuła.

– Tam? Gdzie byłaś?

– Chyba... chyba w starym mieszkaniu w Hiszpanii. Z nim – dorzucam przez zaciśnięte garło.

– To przez niego krzyczałaś – uświadamia sobie.

Tylko kiwam głową. Nie mówię mu o różach na podłodze. Ani o dłoni na swojej krtani. To nie był tylko sen, a kawałek wspomnienia z czasów, gdy wierzyłam, że Layton mnie kocha, a ja kochałam jego. Wtedy pozwalałam mu na złamanie każdej granicy.

Shatter | Blizny #1Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin