= 2 =

34 7 2
                                    


Już od dobrych dwudziestu minut siedział, wlepiając swój wzrok w nieprzytomną sylwetkę dziewczyny, zastanawiając się przy tym, co powinien zrobić. Był wściekły, że ta nie posłuchała jego rad. Czy naprawdę było jej tak ciężko po prostu zostać w mieszkaniu i cieszyć się beztroskim życiem? Przecież to z jego inicjatywy wyszła chęć płacenia za całość mieszkania, póki ta nie znalazłaby nowej pracy.

– Ah – westchnął głośno, przeczesując swoje ciemne, przydługie włosy do tyłu. – Jesteś taka uparta – podrapał się po skroni, czując, jak ta nieprzyjemnie pulsuje.

Był złym człowiekiem i to w tym tkwił największy problem. Był na tyle okropną istotą, że miał czelność myśleć o tym, jak bardzo było żal mu stracić część normalnej egzystencji, do której wracał, by kompletnie nie zwariować.

Tym była dla niego Sine – przystanią, która pomagała mu tworzyć nowy świat, w którym był kimś zupełnie innym. Był wybitnym i dobrze wychowanym studentem medycyny na jednym z najlepszych uniwersytetów w Seulu. Był dobrym przyjacielem, który wspierał finansowo swoją pechową współlokatorkę. Był po prostu dobrym i uprzejmym człowiekiem. A teraz, to wszystko miał stracić. Miał patrzeć, jak oczy, które nie raz szukały w jego osobie pocieszenia i wsparcia, mierzą go z obrzydzeniem i niedowierzaniem. Jak blade i delikatne dłonie, które nie raz drżały przy nim w stresie, miały stać się pokaleczone, szorstkie i brudne. Jak usta, które mówiły zmartwienia i zdradzały największe sekrety ich właścicielki, bluźnią przeciwko niemu i jęczą z bólu. Nie czuł się gotowy na takie zmiany w scenariuszu i nie podejrzewał, że kiedykolwiek podobne mogłyby nastąpić.

To może właśnie, dlatego kazali mu się do nikogo nie przywiązywać. Zabawne. Gdyby tego nie zrobił do reszty postradałby zdrowe zmysły i niszczył wszystko, co znalazł na swojej drodze. Tylko prowadzenie podwójnego życia sprawiało, że ta ciepła część niego jeszcze istniała.

– Poszedłem zobaczyć, jak wygląda nowy pracownik na halę, ale Changbin mi powiedział, że pewnie jesteś w skrzydle szpitalnym, bo trochę przesadził – nieco się wzdrygnął, gdy Lee nagle otworzył drzwi do niedużej sali, w której się znajdował.

– Trochę? – prychnął kpiąco, starając się stwarzać pozory, że widzi dziewczynę po raz pierwszy. – Powinien lepiej określać masę ciała do podawanych substancji, żeby potem nie było podobnych problemów, jak ten – rzucił niezadowolony, namierzając wzrokiem wślizgującego się do pomieszczenia Minho.

– A co, ma pytać: "przepraszam, muszę wiedzieć ile ważysz nim cię ogłuszę, możesz mi z łaski swojej zdradzić swoją wagę?" do każdego nadpobudliwego kandydata? – odezwał się sarkastycznie, analizując leżącą na niewielkim, twardym, metalowym łóżku, blondynkę. – Już to widzę, jak to działa – parsknął śmiechem.

– Yah, czy tak ciężko wyczuć na oko? – skarcił go słownie Han.

– Yah? – odwrócił się w jego stronę, zdezorientowany. – Nie zapędzasz się? – zaczął stawiać kroki bliżej siedzącego na krześle mężczyzny. – Może trochę grzeczniej do starszych? – pochylił się nad Jisung'iem, który nie zamierzał przerywać kontaktu wzrokowego z Minho.

– Nie mam humoru – wypuścił nieco głośniej powietrze z ust.

– Chcesz go poprawić? – zadał, nieznacznie podśmiechując.

– Chciałbym – mlasnął. – Ale nie mogę – odchylił głowę do tyłu, przymykając przy tym swoje oczy. – Mam dużo spraw do załatwienia związanych z...

– Numerem pięćdziesiąt osiem A – dokończył za niego Minho, na co Jisung się skrzywił.

– Yhm – wymruczał gardłowo, zadając sobie sprawę, że tym teraz była jego przyjaciółka. Zwykłym numerem z hali A.

Until | Minsung | Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz