Część 4

4 2 2
                                    

Już następnego dnia Marcin - ze złotym pierścieniem wiszącym na szyi, bo na palec był mu za duży - stawił się u garncarza. Figulus, bo tak nazywano garncarza, przyjął go serdecznie i od razu pokazał chłopcu koło garncarskie, które stało na środku warsztatu. Półki stojące przy każdej ścianie wypełnione były garnkami różnej wielkości. Były też półmiski i talerze, a największe wazy, w których Marcin z łatwością by się zmieścił, stały na podłodze w rogu pomieszczenia.

Figulus posadził chłopca na drewnianym taborecie - tak, by mógł wszystko widzieć. Wziął wielki kawał gliny i zaczął go ugniatać na szerokiej ławie, aż powstał wałek. Z tego wałka odciął połowę i mocno rzucił na koło, by glina się do niego przyczepiła. Usiadł wtedy przy kole i zaczął je obracać nogami. Marcin zafascynowany patrzył na wirujące koło, a Figulus, od czasu do czasu mocząc ręce w wodzie, zręcznymi ruchami uformował dno, wyciągnął ścianki i garnek był już prawie gotowy. Pozostawało już tylko wypalić go w piecu i mógł trafić do czyjegoś domu. Kiedy Figulus wyszedł na chwilę, Marcin podniósł z podłogi patyk i niezgrabnie obracając kołem, wyrył na garnku falistą linię. Tak mu się spodobało zdobienie, że drugim końcem patyka odcisnął znaki przypominające drzewka. Ozdobione naczynie spodobało się Marcinowi, ale nie garncarzowi. Kiedy wrócił, zdenerwował się, widząc zryte naczynie, zabronił chłopcu robienia czegokolwiek przy garnkach i nakazał posprzątanie warsztatu. Marcin jednak rzucił miotłę w kąt i uciekł do domu. Zamknął się w szafie i, mimo że znów go coś uwierało, postanowił z niej nie wychodzić.

Gdy pasiecznik dowiedział się o wszystkim, wyciągnął chłopca z szafy i zaczął biadolić:

- Oj, Marcinku nasz kochany, jakże tak mogłeś postąpić. Taką ci dał Figulus szansę, a ty ją zmarnowałeś. Nie minął dzień, a ludzie Marnisz, a nie Marcin, o tobie gadają, boś szansę na dobre życie zmarnował.

- Oj, Marniszu - płakała pasiecznikowa - tak cię kochamy, ale co się z tobą stanie, jak tak dalej będzie. Chociażbyś jedno słowo powiedział.

Tak oto Marcin przemienił się w Marnisza i choć pasiecznikowie kochali go bardzo, również tak się do niego zwracali. Po kilku dniach nawet on sam tak o sobie myślał.

Pewnego dnia pasiecznik wpadł do chałupy i od progu wołał:

- Marniszu, zbieraj się szybko! Uprosiłem powroźnika, by cię przyjął na naukę. Skręca właśnie powrozy i mówi, że do pomocy mu się przydasz.

I już po chwili - z pierścieniem na szyi - Marnisz zawitał w warsztacie powroźnika. Kordarius, bo tak nazywano powroźnika, szybko wyjaśnił chłopcu jego zadanie, które polegało na trzymaniu drewnianego krzyża w skręcanych sznurkach. Przed krzyżem każdy sznurek był osobno, a za nim wszystkie skręcały się w mocny powróz. Tym powrozem kręcił sam Kordarius, a kołem, do którego przytwierdzone były sznurki, obracał syn rzemieślnika. Marnisz patrzył z zachwytem, jak małe sznurki skręcają się w wielki, gruby sznur, i próbował rozwikłać zagadkę, jak to się dzieje, że wiele małych tworzy jeden wielki. Od razu wpadł na pomysł, by jakoś przyozdobić powróz, i gdy tylko nadarzyła się okazja, oderwał długie pnącze winorośli rosnącej przed warsztatem i włożył w miejsce splotu sznurków. Zanim Kordarius zorientował się, co się dzieje, powróz był już ubrany w piękne, zielone liście i wyglądał, jakby sam był piękną rośliną. Niestety, powroźnikowi się to nie spodobało.

- Mówią na ciebie Marnisz - krzyczał ze srogą miną - i mają rację. Patrz, ile roboty zmarnowałeś. Trzeba to wszystko rozpleść i zrobić na nowo. Wynoś się stąd i więcej nie przychodź.

Marnisz stał z opuszczoną głową, ale gdy dostał kuksańca od syna powroźnika, wybiegł z warsztatu i zaczął uciekać. Dobiegł aż do bramy przy moście, gdzie odkrył, że między rzeką a murem może się przecisnąć i dostać do lasu. Zdyszany przedzierał się przez gęstwinę, aż dotarł do miejsca, gdzie drzewa były ogromne, ich korony zasłaniały niebo, i panował mrok. W ciszy było słychać tylko cichy szum liści i szelest strumienia. Zmęczony położył się na mchu i zasnął.

MarniszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz