Rozdział 5 - Złe wyczucie czasu

37 9 4
                                    

Justice

Obudził mnie dzwonek telefonu w poniedziałek rano.

Sięgnęłam na ślepo, zrzuciłam go ze stolika nocnego, wymamrotałam - „Cholera, gówno, kurwa" - gdy odepchnęłam się, by zwisać z krawędzi łóżka i chwycić go.

Wisiałam nad krawędzią łóżka, gdy spojrzałam na ekran i powiedział mi, że jest tuż po szóstej, a dzwoniący numer był lokalny, ale nie zaprogramowany.

Niech szlag trafi tych górali. Przy całej tej ciszy, naturze i spokoju, dlaczego wstawali tak cholernie wcześnie?

Zaprogramowałam numer Maxa. Jima-Billy'ego. Krystal.

Ten... ktokolwiek to był, nie znałam go.

Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.

„...lo" - mruknęłam.

„Jus. Deke" - jego głęboki głos zabrzmiał w moim uchu.

Sennie i przyjemnie poczułam ten pogłos w cipce.

Cieszyło mnie to, gdy czujny, atrakcyjny poranny głos Deke'a wciąż do mnie docierał.

„Max dostał wiadomość na temat glazury, której chcesz. Ma dziś gówno..."

Deke nadal mówił o zbieraniu materiałów, o tym, że musiałam wybrać kolor glazury do pomieszczenia gospodarczego, o tym, jak Max nie mógł dostarczyć zapasów do domu do wtorkowego popołudnia i innych rzeczach o tym, że Deke ma więcej niż wystarczająco dużo do zrobienia w międzyczasie, ale moje pomieszczenie gospodarcze będzie musiało być opóźnione. Ta informacja, która dotarła do mnie, obejmowała opcję, że Deke miał jechać tego ranka po rzeczy, co oznaczałoby, że spóźni się do mnie.

Było też coś w tym, że Bubba przyjeżdżał mu pomóc w środę, kiedy miał wdmuchiwać izolację w krokwie, aby moje ciepło nie uciekało z dachu, coś, co stwierdził, że było priorytetem.

Było dużo słów, zwłaszcza od Deke'a. I lubiłam ich słuchać, zwłaszcza to, jak brzmiał jego głos i to, że brzmiał przez telefon rano po tym, jak do mnie zadzwonił.

Ale niestety przestał mówić.

Chociaż odkryłam, że nie przestawał mówić.

Pozwoliłam tylko, żeby jego głos ukołysał mnie z powrotem w półsen, wiszącą nad łóżkiem.

„Yo! Jus! Jesteś tam?" - usłyszałam, jak warczy.

Moje ciało szarpnęło się, zamrugałam i położyłam rękę na podłodze, żeby wepchnąć się do łóżka.

„Tak, jestem tutaj. Słucham".

Nie dostałam nic od Deke'a i myślałam, że go straciłam, zanim usłyszałam, jak mamrocze - „Jezu, cygańska księżniczka zasnęła, cholernie ze mną rozmawiając".

„Zasnęłam tylko na wpół" - poprawiłam - „Jestem teraz w pełni przebudzona" - podzieliłam się (częściowe kłamstwo, w większości nie spałam).

Znowu mamrotanie - „Jezu" - Następnie - „Pozwolę ci na twoją drzemkę dla urody i zebrać gówno".

„Nie" - powiedziałam, częściowo oszołomiona, częściowo zdesperowana - „Lubię postęp. Jesteś tak szybki i dobry, że cztery godziny straconego postępu mogą oznaczać wszystko. Możesz zrobić kuchnię w cztery godziny" - To była przesada, ale co tam. Lekko oszołomione myśli o kuchni tańczyły wesoło w mojej głowie, kiedy skończyłam - „Więc nie ma mowy, żebym straciła cztery godziny".

„Będę u ciebie o jedenastej, jedenastej trzydzieści, a zobaczysz postępy" – odparł Deke, zacierając moje wesołe kuchenne myśli.

„Co powiesz na to, że będziesz u mnie o normalnej godzinie, powiesz mi, gdzie mam jechać po to gówno, a potem pojadę to odebrać, żeby Max nie musiał tracić czasu na załatwienie tego".

NagrodaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang