- Jak można dać chemię na pierwszej lekcji?
Miałam już powoli dość marudzenia Willa. Rozumiałam, że nie lubił chemii, ale to samo zdanie słyszałam już od dziesięciu minut.
- Will, będzie dobrze. Naprawdę, uwierz mi - zapewniałam go. Chłopak popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
- Skoro tak mówisz - powiedział po czym popatrzył na słońce. - Grzeje w cholerę. Za chwilę się tu uduszę.
- Nie jest tak źle - powiedziałam szybko, ponieważ czułam, że za chwilę poruszy delikatny temat. - Chodźmy do szkoły już.
Will popatrzył na mnie a następnie na moje ubranie. Miałam na sobie biały golf i czarne dresy oraz Air Forc'y. Na głowie miałam dwa małe koczki i dwa pasemka z przodu głowy.
- Tobie nie jest gorąco?
Westchnęłam.
- Nie, nie jest.
Weszliśmy do szkoły a później do klasy.
Po lekcji wyszłam z Willem na korytarz. Zaczęliśmy rozmawiać, lecz w pewnym momencie moją uwagę przykuła dziewczyna idąca w naszą stronę. Maya szła z miną, której nie potrafię opisać. Chwilę później była już przy nas i patrzyła na mnie.
- Chciałabym cię przeprosić.
Chciałam parsknąć, ale powstrzymałam się. Coś w jej oczach mówiło, że naprawdę mówi prawdę.
- Nie mówię, że ty dobrze zrobiłaś, ale ja też nie postąpiłam najlepiej. Mogłam sama pojechać po tą torebkę. Przepraszam.
- Przyjęte. Ale następnym razem zapowiadaj swoją wizytę, proszę - powiedziałam, starając się aby Will niczego się nie dowiedział.
Dziewczyna kiwnęła głową i wszyscy po chwili usłyszeliśmy dzwonek. Poszliśmy do sali.
Po skończonych lekcjach ja, Maya i Will poszliśmy do kawiarni. Potrzebowałam tak bardzo kawy.
- Co bierzecie? - zapytała dziewczyna, gdy w trójkę patrzyliśmy na menu.
- Ja biorę kawę - oznajmiłam.
Gdy wszyscy zdecydowaliśmy co chcemy wziąć, ruszyliśmy do kasy. Najpierw ja zamówiłam a później reszta.
- Poproszę szarlotkę i herbatę różaną - powiedziała Maya.
- Ja wezmę rogala.
Usiedliśmy przy stoliku, a chwilę później nasze zamównienia były gotowe. Dzięki niebiosom za stworzenie kawy.
Całą godzinę rozmawialiśmy. W pewnej chwili stwierdziłam, że jest późno, a chciałam się jeszcze trochę pouczyć.
- Dobra, kochani, muszę już iść. Miło było - uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę wyjścia.
- Mogę później iść do ciebie?
Zatrzymał mnie głos Mayi. Byłam lekko zdezorientowana. Chciałam żeby przyszła, ale bałam się o rodziców.
- Nie wiem czy dam radę dzisiaj. Można się spotkać w sobotę.
- No okej.
Wyszłam z kawiarni i ruszyłam w stronę domu. Zajęło mi to kilkanaście minut.
Wchodząc do domu, nie zastałam nikogo. Tylko mój brat był. A może to i dobrze, że jej nie zaprosiłam?
Weszłam od razu na górę do swojego pokoju, ponieważ nie chciałam by James prawił mi morały na temat jedzenia. Może nie czułam się najlepiej, ale to nie z głodu. Głodna już dawno nie byłam. Nie mogło się czuć głodu, skoro nie czuło się innych emocji oraz bólu.