18.

56 3 1
                                    

Ledwo zjadłam śniadanie. Ale musiałam przyznać, że bez zwracania wszystkiego co zjadłam do toalety, było mi lepiej. Ale musiałam kiedyś to zrzucić.

Szykowałam się na przyjście Archera. Musiałam zakryć wszystkie ślady zmęczenia na mojej twarzy. Wiedziałam, że aktualnie siedział w szkole wraz z moim bratem. Oby nic mu nie powiedział.

Gdy skończyłam się malować, było po czternastej. Korektorem zakryłam cienie pod oczami, które w ostatnich dniach zmniejszyły się, co mnie niebywale cieszyło. Nie było widać śladu zmęczenia na mojej twarzy, z czego byłam zadowolona. Blado się uśmiechnęłam.

Posprzątałam trochę w pokoju i otworzyłam okno. Około piętnastej ubrałam się. Wybrałam dzisiaj czarne dżinsy i czarny top. Wzięłam czarne rękawki. Ubrałam srebrny łańcuszek z krzyżykiem. Włosy związałam w kok. Położyłam się i czekałam na jego przyjście. W między czasie zaczęłam myśleć, że muszę o wszystkich sytuacjach powiedzieć moim przyjaciołom. Czułam, że jestem im to winna. Ostatanio nie mamy zbyt dobrego kontaktu, a takie spotkanie może to uratować.

Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, ponieważ Archer nigdy nie dzwonił. Nie zastanawiając się nad tym, zeszłam na dół. W korytarzu zastałam mamę.

- Kto przychodzi? Przynieść ciasto?

- Em.. Archer i nie krój ciasta - odpowiedziałam lekko zmieszana.

- Dobrze, jakbyście coś potrzebowali to wołajcie - uśmiechnęła się i wróciła do kuchni. W całym domu czułam ciasto. Piekła.

Podeszłam szybko do drzwi i je otworzyłam. Ujrzałam Archera, który wpatrywał się prosto we mnie.

- Cześć, wchodź - chłopak wszedł i skierował się od razu na górę. Szybko do niego dołączyłam.

Gdy już byliśmy w pokoju, zamknęłam drzwi i spojrzałam na chłopaka. Stał niedaleko mnie i patrzył wprost na mnie. Zlustrował moje całe ciało i zatrzymał się na oczach. Widziałam jak otwiera usta by coś powiedzieć, ale szybko do niego podeszłam i się wtuliłam. Czułam się dobrze.

- Dziękuję.

Przyłożyłam głowę w zagłębienie jego szyi. Czułam jego zapach. Palił przed chwilą, ale nawet to mi nie przeszkadzało.

- Za co?

Byłam pewna, że zmarszczył brwi.

- Za to, że przyszedłeś. Dobrze zrobiłeś - mówiłam bez namysłu. Po chwili się delikatnie odsunęłam od niego, ale tak, by dalej czuć jego bliskość.

***

Archer:

Leżeliśmy wtuleni w siebie. Nie wiem ile czasu minęło, ale na dworze było już ciemno. Wdychałem zapach Laury, który był dla mnie ukojeniem. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tego, kim dla mnie jest.

- Archer.

- Hm? - mruknąłem w jej włosy. Rozwaliłem jej koka, przez co była na mnie zła, ale szybko jej przeszło.

- Bo mi się nuudzi - powiedziała i podniosła głowę, by na mnie spojrzeć. Jej ciemnobrązowe oczy wyrażały wszystkie emocje. Mogłem wszystko zobaczyć. Czy kłamała czy mówiła prawdę.

- A co chciałabyś robić?

W San Jose - tutaj mieszkaliśmy - nie było nic ciekawego. Było to miasto, gdzie kradzieże były cały czas. Trzeba było uważać kilkukrotnie bardziej, ponieważ nawet w centrum handlowym mogli cię okraść z telefonu, który trzymałeś w ręce. Tak już było.

Było okejWhere stories live. Discover now