rozdział 4

259 23 48
                                    

„Hanahaki, zwane również syndromem kwiecistych płuc, jest chorobą z pewnością zasługującą na uwagę w naszej książce. Pierwszy jej przypadek został odnotowany w 1874 roku w Kioto w Japonii. Chorująca kobieta, niejaka Atsuko Takahashi, z nieznanych przyczyn wypluwała zakrwawione płatki orchidei. Lekarze i naukowcy bezustannie starali się zebrać o przypadłości jak najwięcej informacji i pomóc pacjentce, co jednak się nie udało, bo zanim zdołali cokolwiek ustalić, Takahashi zmarła, uduszona podczas jednego z ataków. Jedynym osiągnięciem japońskich uczonych stało się wymyślenie terminu hanahaki, będące wynikiem połączenia dwóch japońskich słów — hana (花), czyli kwiat i hakimasu (吐きます) — wymiotować, wyrzucać coś z siebie.

Przez kilka kolejnych lat dyskusje w sprawie choroby ucichły, aż do 1882 roku, kiedy to do szpitala w Filadelfii w Stanach Zjednoczonych zgłosił się mężczyzna kaszlący pelargoniami. Dzięki niemu udało się ustalić przyczyny choroby. Mężczyzna, niejaki George Davies zeznał, iż kilka godzin przed zwymiotowaniem pierwszych płatków dowiedział się, że kobieta, którą kochał (według niego nad życie) tak naprawdę wcale nie odwzajemniała jego miłości i manipulowała nim, jednocześnie spotykając się z innym mężczyzną. Choć teza wydała się absurdalna przyjęto, że przyczyną zachorowania jest prawdopodobnie nieodwzajemniona miłość. Jednak Davies, zanim udało się ustalić coś więcej, podobnie jak Takahashi zmarł, co ponownie pozostawiło hanahaki pod wielkim znakiem zapytania.

Pomimo szoku, jaki przeżyła medycyna poprzez to niezwykłe odkrycie, przez kilka następnych lat kładziono wielki nacisk na chorych i kazano jak najszybciej zgłaszać się do szpitali, by lekarze mogli opracować leczenie. Zaskutkowało to w sumie kilkunastoma przypadkami zachorowań w USA, Meksyku, Anglii, Francji, Włoszech, Chinach, Izraelu i Australii. Co prawda, leczenia dzięki temu nie opracowano, ale za to udało się stwierdzić, że hanahaki może rozwijać się w różnym tempie, w zależności od siły uczucia i tego, jak bardzo ono wzrasta. Syndrom ten może pokonać człowieka w ciągu kilku dni, ale równie dobrze cały proces może zająć lata. Najczęściej jest to jednak przedział od kilku miesięcy do dwóch lat.

Dopiero w 1897 roku wybitny hiszpański chirurg, Samuel González, zdecydował się przeprowadzić operację usunięcia kwiatów. Na szczęście zakończyła się ona sukcesem. Choroba nie powróciła, a to oznaczało, że zabieg okazał się skuteczny. W krótkim czasie okazało się jednak, że ma również swoje minusy, gdyż kobieta całkowicie zapomniała o swojej dawnej miłości, twierdząc, że nikogo o podanym nazwisku nie zna. Lekarze postawili więc następującą tezę: operacja wycięcia kwiatów to dobry sposób, skutkuje on jednak całkowitym wymazaniem z serca i pamięci osoby, którą się kochało. Głównie też przez to część chorych, pragnąc ukrócić swoje cierpienia, a jednocześnie nie chcąc zapomnieć, decydowała się na samobójstwo.

W roku 1906 odkryto, że istnieje jeszcze jeden sposób na wyleczenie hanahaki, a jest nim odwzajemnienie uczucia przez osobę, którą się kocha. Zdjęcia rentgenowskie potwierdziły, iż po wyznaniu choremu miłości kwiaty całkowicie znikają, zostają jedynie lekkie i łatwo gojące się podrażnienia płuc, gardła czy jamy ustnej. Ponieważ jednak nie zawsze dana osoba jest w stanie pokochać chorego i nie zawsze chory potrafi zdecydować się na operację, większość pacjentów cierpiących na hanahaki umiera; średnio jest to 92%, w tym 46% samobójstw. Lekarze są jednak pewni, iż odsetek ten wynosi więcej, gdyż nie każdy chory zgłasza się do szpitala i nie każdy dowiaduje się nawet, na co choruje, bo w wielu krajach dostęp do nowych odkryć naukowych został ograniczony albo przez skutki Wielkiej Wojny, albo przez same władze.

Medycyna odkryła hanahaki ponad pół wieku temu — od tego czasu odnotowano niespełna dwieście przypadków (dokładniej jest to liczba 194 chorych), w tym trzy przypadki w Polsce. I choć wydaje się to nierealne, aby kwiaty mogły nie tylko znaleźć się w ludzkim ciele, ale i rosnąć tam, coraz bardziej owijając się wokół płuc, aby w końcu dotrzeć do serca i doprowadzić tym samym do śmierci, jest najprawdziwszym i potwierdzonym naukowo faktem, iż w przypadku nieodwzajemnionej miłości jest to możliwe. I chociaż nie wiadomo, ile może wynosić prawdopodobieństwo zachorowania przez daną osobę, to jednak pamiętajmy, że hanahaki na zawsze pozostanie rzadką chorobą, z którą zmagają się ludzie tylko w wyjątkowych przypadkach wyjątkowo silnej miłości."

Różane kłamstewka | Rośka hanahaki AUWhere stories live. Discover now