🐺4.🐺

57 7 5
                                    

- Skrzaty mówią, że twoje rany ładnie się goją- powiedziała Athena, patrząc na swoją córkę- Teraz, kiedy zaczyna się ostatnia kwarta księżyca, powinno być coraz lepiej.

Nie spodziewała się żadnej reakcji ze strony dziewczyny. Kobieta spojrzała na nocny stolik, na którym stały puste buteleczki po eliksirach, o podanie których dbały skrzaty domowe. To dzięki ich magii, substancje, dzięki którym Kenna była w stanie jakoś funkcjonować, trafiały bezpośrednio do krwioobiegu jej córki i miały najszybsze działanie. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek będzie wdzięczna tym usłużnym stworzeniom, które dla niej nie przedstawiały żadnej wartości.

- Wiedz córeczko, że zrobiłabym dla ciebie wszystko- pani Girvin powiedziała z pewnością w głosie, patrząc na swoją córkę, jakby to miało dodać siły jej słowom. Jednak taka była prawda. Kenna była jej jedynym dzieckiem. Ukochanym, wyczekanym i wychuchanym. Zrobiłaby wszystko, żeby ją ochronić przed najgorszym.

Kenna słysząc to wyznanie swojej matki, wysiliła się na odwrócenie głowy. Athena widząc to, podeszła do łóżka córki, a jej długa, atłasowa szata zaszeleściła cicho przy każdym kroku. Rudowłosa otworzyła wysuszone usta i poruszyła nimi. Miała nadzieję, że jej matki odczyta to co ma jej do powiedzenia z samego ruchu warg.

Kenna nie wiedziała jak udało jej się wytrzymać ostatnie dni bez większych uszczerbków psychicznych. Jej cały wysiłek ograniczał się do sporadycznego ruchu głową i wydawaniu bliżej niezidentyfikowanych dźwięków, które miała wrażenie, słychać było tylko w jej głowie. Nie mogła wstać z tego przeklętego łóżka, zjeść normalnego posiłku, czy nawet skorzystać z toalety. Była zdana na łaskę matki i skrzatów domowych, które jej nie odstępowały nawet na krok. Fenrir Greyback rozerwał jej gardło i przerwał struny głosowe, przez co stała się niemową, a wszelkie wysiłki wydobycia z siebie chociażby najkrótszego i najprostszego słowa, kończyły się podaniem kolejnej dawki eliksiru uśmierzającego ból. Przed jej oczami przewinęła się scena, jak monstrualna łapa wilkołaka zamachnęła się, a jego ostre jak brzytwa pazury przejechały po jej odsłoniętym gardle. Była pewna, że Greyback zrobił to wyłącznie dlatego, że nie był w stanie dalej słuchać jej wrzasków, a stawały się one głośniejsze wraz z każdym ugryzieniem. Czuła krew, która zalewała jej usta i przełyk, a Śmierć, którą powitała w momencie, kiedy przekroczyła próg Malfoy Manor stanęła przed nią w pełnej krasie. Kenna myślała, że wtedy nastąpi jej koniec. Jednak przekorny los postanowił napisać dla niej inny scenariusz.

Ostatnie dnie spędziła przede wszystkim na wyklinaniu każdego, kto uczestniczył w tym pamiętliwym przedstawieniu, począwszy od własnego ojca, a na Voldemorcie kończąc. Szybko jednak jej się to znudziło, a właściwie zaczęło brakować jej określeń więc- ponownie- zaczęła się zastanawiać nad tym, co takiego okropnego w życiu zrobiła, że została tak okrutnie ukarana. Przecież to miała być kara dla jej ojca, dla Petera Girvin- wysoko postawionego urzędnika Ministerstwa Magii i prawej ręki Ministra Magii, a nie dla niej, zwykłej uczennicy Hogwartu, która starała się trzymać najdalej jak mogła od wszystkich spraw, które miały nawet najmniejszy związek z Śmierciożercami i ich działaniami. Jednak to Kenna miała zarażoną krew, a nie Pan Girvin, który ani razu nie zajrzał do swojej córki od kiedy tylko wrócili z Malfoy Manor. Zupełnie, jakby nie poczuwał się do winy, że to przez niego, jego jedyna córka dostąpiła tego wątpliwego zaszczytu i została wilkołakiem. Na domiar złego została przemieniona przez największego psychopatę, na jakiego mogła trafić. I to wszystko działo się tylko i wyłącznie z winy jej ojca... o ile jeszcze mogła go tak nazywać.

Obecnie, Kenna patrzyła na swoją matkę. Skupiła się na jej bladej twarzy i podkrążonych oczach, które wskazywały, że kobieta ma za sobą kolejną, nieprzespaną i przepłakaną noc. Teraz pani Girvin patrzyła na swoją córkę, a jej skóra stała się niemal biała. Kobieta w przypływie najczarniejszych myśli nie przypuszczała, że dane jej będzie usłyszeć takie słowa od córki.

Futerkowy problem || Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz