🐺6.🐺

48 8 0
                                    

Remus czuł się błogo, a takie uczucie nie towarzyszyło mu zbyt często.

Leżał na miękkim, puszystym kocu i mając delikatnie przymknięte oczy, delektował się chwilą. Doszedł do siebie po pełni, więc mógł należycie zająć się swoją żoną, która przez ostatnie dni nie odstępowała go na krok. Na domiar złego pojawiła się jeszcze sprawa z Kenną, która tylko skomplikowała i tak już nie łatwe życie małżeństwa. A właściwie skomplikuje, bo dziewczyna miała dopiero się zjawić w ich leśnym zaciszu.

Delikatny pocałunek, złożony na jednej z licznych, szorstkich blizn sprawił, że otworzył oczy, by spotkać się z zielonymi tęczówkami, które pokochał wiele lat temu. Remus wyczytał z nich niepochamowane wręcz pokłady miłości, i to one sprawiły, że przez chwilę poczuł się, jak po przebudzeniu ze snu, podczas kolejnej, samotnej nocy, których w Hogwarcie miał całe mnóstwo.

- Chyba już całkowicie doszedłeś do siebie- zaśmiała się Odette, kreśląc palcem niezidentyfikowane wzory na jego nagim torsie- I to parę razy.

Remus uśmiechnął się, słysząc ostatnie zdanie. Już dawno zdążył przyzwyczaić się do bezpośredniości swojej żony, jednak czasami i jego potrafiła przyprawić o silne wypieki na policzkach. Odette miała to do siebie, że nie zawsze potrafiła zapanować nad językiem, a dawało to o sobie znać w najmniej odpowiednich momentach. Takie najczęściej zdarzały się na zebraniach Zakonu Feniksa, gdzie jego żona upatrzyła sobie Kader i George'a rzucając w ich stronę nieraz naprawdę śmiałe słowa, przez które jego byli uczniowie się czerwienili, a Molly rwała sobie włosy z głowy po każdym takim spotkaniu.

- Pamiętasz moje dziewiętnaste urodziny? - zapytała brązowowłosa w pewnym momencie- Jak przyjechaliście do mnie całą ekipą i poszliśmy nad staw?

Remus przytaknął, czekając na ciąg dalszy.

- James i Syriusz zaczęli kłócić się o jakąś technikę latania, a ty zabrałeś mnie wtedy na bok- zaczęła opowiadać, a jej twarz przybrała rozmarzony wyraz- Powiedziałeś mi wtedy, że ta dwójka jest gorsza niż dzieci, i kiedyś będziemy patrzeć, jak nasze dzieci będą tak robić.

Mężczyzna przełknął ślinę, nie wiedząc co powiedzieć. Nie przypuszczał, że Odette zapamięta słowa, które rzucił pod wpływem chwili i sytuacji. Nie sądził też, że tak bardzo weźmie je sobie do serca. Pech chciał, że te słowa przeczyły wszystkiemu w ich małżeństwie, w którym temat dzieci stał się niejako tematem tabu.

- Wiesz Remus- Odette kontynuowała niepewnie- Jesteśmy jeszcze stosunkowo młodzi, a ja naprawdę chciałabym mieć dziecko.

Remus westchnął ciężko, a jego żona była pewna, że w głowie układa sobie wypowiedź, tak dobierając słowa, żeby odrzucić jej propozycję jak najdelikatniej. Nie chciał doprowadzić do kłótni, jednak bał się, że nieważne co teraz powie sprawi, że szala goryczy się przeleje i Odette odejdzie do mężczyzny, który będzie w stanie spełnić jej marzenie. Zastanawiał się, dlaczego brązowowłosa nadal to wszystko znosiła, począwszy od jego wilkołactwa, a kończąc na zabraniu możliwości spełnienia marzenia, które nosiła w sobie od lat. W takich chwilach dopadała go myśl, że Odette żałuje, że w Hogwarcie odrzuciła zaloty Iana, który na chwilę obecną dorobił się czwórki dzieci.

- Przecież wiesz, że tak jest lepiej - powiedział po dłuższej chwili, która była niemal bolesna- Nigdy bym sobie nie wybaczył tego, że moje dziecko, miałoby z mojego powodu jakiekolwiek problemy.

Odette kiwnęła jedynie głową. Spodziewała się takiej odpowiedzi. Jednak jej mina sprawiła, że Remus musiał odwrócić wzrok, by nie widzieć tego malującego się na jej twarzy smutku. Nie widział rozwiązania tej sytuacji, a już zwłaszcza takiego, które by zadowoliło ich oboje.

Futerkowy problem || Fred WeasleyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora