🐺8.🐺

57 7 1
                                    

Kenna obudziła się po tygodniu. Odette zaglądała do niej regularnie, zmieniając jej opatrunki i smarując balsamem blizny, które dziewczyna miała na ciele. Kiedy miała chwilę, zagłębiała się w księgi o eliksirach, próbując wynaleźć wywar, który pomoże odzyskać głos i na nowo zespoić struny głosowe. Remus wiernie trwał przy żonie, starając jej się pomóc na wszelkie znane sobie sposoby. Nie był jednak mistrzem w warzeniu eliksirów, więc jego możliwości były dość ograniczone. Małżeństwo siedziało w kuchni, kiedy rozległa się syrena zaklęcia alarmującego. Oboje szybko poderwali się z miejsc i pobiegli na górę, gdzie wpadli do pokoju, w którym przebywała Kenna.

Rudowłosa leżała na łóżku, z szeroko otwartymi oczami. Wpatrywała się w drewniany sufi, z którego zwisał prosty żyrandol z tylko jedną, świecącą żarówką. Utwierdziło ją to w przekonaniu, że wydarzenia z ostatnich dni nie były tylko wytworem jej wyobraźni, a przerażającą prawdą.

- Kenna- usłyszała gdzieś z prawej strony. Odwróciła głowę, jednak wystarczyło, że delikatnie się ruszyła, jej ciało przeszył przeraźliwy ból.

Odette obserwowała jak ciało dziewczyny wygina się w łuk, a twarz wykrzywia się. Czym prędzej podeszła do łózka i sięgnęła po eliksir przeciwbólowy, który stał na szafce nocnej. Odkorkowała go i najdelikatniej jak mogła, wlała go do ust Kenny. Po chwili dziewczyna opadła na materac, wyraźnie rozluźniona.

- Ciiii. Już dobrze. Jesteś bezpieczna- wyszeptała Odette, głaszcząc jej rude włosy- Musisz odpocząć.

Co się stało?

Brązowowłosa kobieta zdołała odczytać pytanie z ruchu warg oraz zauważyć, że oczy dziewczyny zwróciły się w kierunku obandażowanego ramienia.

- Musiałyśmy się teleportować z polany, na której cię znalazłam. Usłyszałaś *Szmalcowników  z odległości, więc to był najszybszy sposób ucieczki- Odette zaczęła mówić, nie przestając głaskać Kenny, która musiała przyznać sama przed sobą, że bardzo jej się to podobało- Rozszczepiłaś się kochanie. Podałam ci dyptam, jednak jeszcze nie jesteś w pełni sprawna.

Kenna mrugnęła dwukrotnie, co miało oznaczać, że zrozumiała. Przełknęła ślinę i postanowiła zadać kolejne pytanie.

Kto to Szmalcownicy?

Remus, który do tej pory stał w progu pokoju i nie dawał znać o swojej obecności, postanowił się ujawnić. Wszedł w głąb pokoju i podszedł do łóżka, kładąc dłoń na ramieniu swojej żony.

- Witaj Kenno- przywitał się, a jego była uczennica spojrzała na niego zdziwiona.

Dziewczyna chciała się uśmiechnąć, jednak jedyne na co mogła sobie pozwolić to delikatne uniesienie kącików ust. Cieszyła się, że widzi Remusa Lupina, bardziej niż mogła się tego spodziewać.

Przez chwilę przyglądała się mężczyźnie, który niewiele się zmienił. Nadal wyglądał tak samo biednie, jak zapamiętała go za czasów, kiedy uczył Obrony przed Czarną Magią. Kenna uważała go za najlepszego nauczyciela, który do tej pory zajmował to stanowisko. Mężczyzna, owszem, był lubiany przez większość uczniów, jednak nie przez Ślizgonów. Ci nawet nie kryli się z naśmiewaniem z mężczyzny z uwagi na jego niedbały wygląd oraz poszarpane i połatane ubrania, który dla nich sugerował jasno, że jest biedny. A przecież biedni nie mogli liczyć na szacunek wśród arystokratycznej elity, którą reprezentowali uczniowie Domu Węża. Kenna jednak darzyła tego człowieka ogromnym szacunkiem, a na jego lekcje chodziła z przyjemnością czego oczywiście nie mogła powiedzieć na głos, bo to mogłoby nadszarpnąć jej "reputację" jako Girvin. W końcu w kręgach, w których przyszło jej się obracać, nazwisko znaczyło wiele, jeżeli nie wszystko. Tak więc swoje zdanie zachowywała dla siebie, jedynie biernie uczestnicząc w szydzeniu z nauczyciela.

Je hebt het einde van de gepubliceerde delen bereikt.

⏰ Laatst bijgewerkt: Dec 03, 2023 ⏰

Voeg dit verhaal toe aan je bibliotheek om op de hoogte gebracht te worden van nieuwe delen!

Futerkowy problem || Fred WeasleyWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu