II-Czy warto wspominać?

179 8 3
                                    

Harry po pożegnaniu się z dyrektorem natychmiast udał się do dormitorium. Wkurzony na maksa chodził w te i we te starając się wyładować swoją wściekłość. Finalnie nie wytrzymał i chwytając pelerynę i mapę udał się do pokoju życzeń. Pomieszczenie te zawsze pozwalało mu odetchnąć od świata. I tym razem pokój ten przybrał formę spokojnej polany w lesie, zapach drzew i kwiatów unosił się delikatnie w powietrzu składając cichą, niewypowiedzianą obietnicę wypoczynku, z kolei ciche bzyczenie wydawane przez pszczoły zdawało usypiać zmęczonego już chłopaka, który położył się w cieniu wielkiej wierzby. Jedyne co przypominało o ty, że dalej jest w zamku była cienka linia magii płynąca przez całe pomieszczenie. Jednakże zbawiciel uparcie ją ignorował dając sobie chwilę wytchnienia. Czy było coś bardziej cudownego niż widok ptaków leniwie lecących przez niebo a tle spokojnych, białych obłoków? Jakiż dźwięk jest milszy dla ucha od bzyczenia pszczoły i szumu drzew? Cóż lepiej smakuje niż świeże jagody bądź poziomki? Sielanka. Tym słowem można by opisać całe te miejsce. To tutaj przebywał największy celebryta świata czarodziei ignorując mijający czas. Jego przyjaciele na chwilę obecną byli zbyt zajęci wściekaniem się na siebie za  byle problem, by nawet zauważyć jego zniknięcie. Dopóki przebywanie gdzieś sprawiało, że dalej świetnie grał i nie dostawał Trolli oboje zbytnio się nie przejmowali jego nieobecnością. 

Po chwili otoczenie pozwoliło młodzieńcowi się uspokoić na tyle, że ogarnął go choć chwilowy spokojny sen.

∺∺∺∺∺∺∺

Kogo możemy nazwać swoim największym wrogiem? Kogoś kto nam złorzeczy? Kogoś kto nas przeklina? Kogoś kto chce nas zabić? Nas samych? Czemu widzimy tylko oczywiste opcje? Zło nie zawsze się nam ukazuje, czemu tak niewiele osób widzi podstęp za maską dobroci i żartu? Dlaczego nikt nie patrząc na człowieka nie wyłapie tych gestów oznaczających pakt? Czemuż to nie potrafimy oprzeć się chęci zmniejszenia naszego uczucia powinności i trafiamy w ręce ludzi używających nas jako swoje pionki? I najważniejsze. Czym jest owe Większe Dobro?

∺∺∺∺∺∺∺

Stwierdzenie, że Snape był wściekły byłoby okropnym niedopowiedzeniem. Jego wnętrze się wręcz gotowało od tego destruktywnego uczucia. Chęć morderstwa skierowana była w stronę dyrektora, który postanowił ponownie się nim posłużyć. Stary pryk miał czelność powiedzieć mu, że on, Severus Snape jest jedyną osobą zdolną do nauczenia zasranego Potter'a oklumencji. Jakby tego było mało posłużył się argumentem, że w dobrze Snape'a leży to, by bachor potrafił ochronić swój umysł przez wiedzę, że owy śmierciożerca jest po stronie dobra. Jednakże owy morderca w tej chwili myślał kogo pierwszego udusi, swojego mentora, czy dzieciaka swojego wroga z czasów szkolnych. Humor nie poprawiała mu już nawet do połowy opróżniona karafka ognistej. 

Można by powiedzieć, że nie był w stanie teraz nauczyć czegokolwiek Herry'ego. Ale czy kiedykolwiek byłby w stanie? Dlatego też w momencie wejścia owego problemu do jego gabinetu z spóźnieniem zaledwie jednej minuty wybuchł.

-Oh. Szanowny pan Potter. Widzę, że masz tak wielkie mniemanie o sobie, że nawet nie potrafisz przyjść w wyznaczonym czasie.
-Panie profesorze ale to zaledwie...
-Milczeć! Czy jeżeli ktoś przez ciebie zginie to też powiesz, że to była zaledwie minuta?!-bachor wyglądał jakby miał się rozpłakać, ta bezsilna wściekłość była jak paliwo pod ogień już i tak ogromnej chęci poniżenia dziecka Pottera pałającej w Severusie-Oczywiście, że nie. Dopóki szanowny Pan Potter żyje nic go nie obchodzi oprócz własnego nosa! Legilimens!

Przez głowę Harry'ego zaczęły przepływać obrazy. Komórka pod schodami, wyzwiska od potworów, ciotka Petunia (na wspomnienie tej kobiety Snape wyraźnie się skrzywił), bicie. Severus niebezpiecznie zbliżał się do najciemniejszych wspomnień.

-Przestań! Błagam!

Te słowa zabrzmiały jak dzwon. Proste słowa. A dla osoby nieprzygotowanej na widok tego typu wspomnień działały jak kubeł zimnej wody. Severus niepewnie wycofał się z umysłu ucznia. Był tam zbyt długo. Widział to po trzęsącym się ciele przed nim. Spojrzał na zegar. Godzina dwadzieścia. Nawet najbardziej upartych zakładników nie traktował czasem dłuższym niż pięćdziesiąt minut. A teraz męczył tego chłopaka przez tyle czasu. Jakim cudem on się nie załamał? To pytanie wisiało w jego głowie, aż nie spojrzał jego oczy. Te wściekle zielone, zapłakane oczy. Tak bardzo przypominające mu Lily, a zarazem tak się od jej różniące. Oczy. Dwie nieskończone szmaragdowe dziury. Wciągające, hipnotyzujące. Świat się nie liczył w tym momencie. Udowadniały mu one, że młodzieniec przed nim nie jest Potter'em, nie jest też Lily. Ta prawda, której nie chciał akceptować atakowała go w tej chwili gdy patrzył w tą zieleń. Czemu ze wszystkich stworzeń na świecie to właśnie Harry Potter musiał mieć tak zniewalające oczy? Czemu akurat on? Jego rozmyślanie przerwało ciche pytanie. Ciche pytanie wypowiedziane jakby z ciekawości i obawy. Zwykłe słowo. Zwykłe słowo działające jak kubeł zimnej wody, wyciągający go gwałtownie z przyjemnej zieleni. "Profesorze?"

-Musisz poćwiczyć stawianie barier-wstał i wręczył mu trzy opasłe tomy-Za tydzień o tej samej porze. Masz je przeczytać. I się nie spóźnij bo będziesz do końca roku szorować kociołki pierwszoroczniaków. 

Słowa te wypowiedziane z jadem, ale słabym. Każdy kto byłby opanowany zrozumiałby, że owy jad jest raczej wymuszany. Ale Harry był zbyt przestraszony i wdzięczny, że to koniec. Zaraz po otrzymaniu informacji lekko skłonił się profesorowi i uciekł. Severus z kolei chwycił zdenerwowany karafkę i nie kłopocząc się rozlaniem bursztynowego napoju do szklanki wypił kilka solidnych łyków. Jednakże nawet ten palący napój nie pomagał mu zapomnieć widoku tych oczu. A gorsze od tej zieleni było wspomnienie dzieciństwa tego chłopaka. Jakim cudem ten chłopak nikomu o tym nie powiedział. Czemu nikomu się nie poskarżył? Przecież było tyle ludzi, którzy z przyjemnością się nim zaopiekowali. Najwyraźniej Harry miał swoje powody. A Snape przysiągł sobie je odkryć. Karafka była już pusta. A gniew i wspomnienia dalej nie chciały zatonąć. Jedyne co zostało w tej chwili to poddanie się. Wypicie tego zasranego eliksiru na usunięcie toksyn zwanych alkoholem z organizmu i sen. Jednak nawet w snach on wciąż widział te szmaragdowe oczy.

∺∺∺∺∺∺∺

Witam to znowu ja. Rozdziały planuję wstawiać dwa razy w tygodniu. Mam nadzieję, że książka się wam spodoba. Wszelkie błędy itp. zgłaszajcie mi w komentarzach. Z góry dziękuję.

Kochać?Where stories live. Discover now