12

84 16 65
                                    


Nieczęsto myślała o śmierci

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Nieczęsto myślała o śmierci. Dawniej była to dla niej sprawa raczej odległa, abstrakcyjna i zawsze nadchodząca w starości. Nie myślała o tym, czy któregoś dnia umrze z wycieńczenia w urthenowskich podziemiach, lub czy zostanie zabita po przyłapaniu na kradzieży. Nie zastanawiała się nad tym, co będzie po. Nigdy nawet nie brała pod uwagę odebrania sobie życia, bowiem uznawała to za poddanie się. Chciała walczyć. Zawsze, nawet kiedy szanse jej nie sprzyjały.

Lecz teraz spadała, a jej palce nie mogły odnaleźć najcieńszego nawet oparcia. Woda wdarła się do jej oczu, ust, gardła, płuc... Nie widziała nic prócz ciemności, a nawet ona zdawała się niewyraźna i odległa.

Aż w końcu nabrała kształtów.

Płuca paliły od powietrza, które nagle do nich wtargnęło. Nie umiała pływać, ale chciała wypłynąć na powierzchnię, młócąc rękoma.

Ale te były związane.

Poczuła na twarzy szorstki materiał, wycierający cieknącą z niej wodę. Słyszała jakieś dźwięki, lecz nie potrafiła ich zidentyfikować.

— Nie wiem, czy kiedykolwiek wywrze na mnie dobre wrażenie. Mówiłem ci już, że kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem, wyglądała jak rozpałka do pieca?

Poznała ten głos. Znowu.

Iveron. Pieprzony, zawszony Iveron.

Ktoś cmoknął.

— Nic się nie zmieniła — skomentował, a ona dopiero wtedy zrozumiała, że powiedziała to na głos. Mroczki powoli znikały sprzed jej oczu. Wystarczająco, aby odmalowały się przed nią dwie męskie sylwetki. Zakrztusiła się, ale jej spojrzenie cięło niczym ostrze miecza, skierowane prosto w Iverona.

— Pieprzony zasraniec — warknęła ponownie, bo przekleństwa były jedynym, co obecnie przychodziło jej do głowy.

— Nawet zapomniała jak mam na imię... — Iveron pokręcił głową i spojrzał z przejęciem na blondyna stojącego obok. Jego też znała. To on uśpił ją trovattą. Splunęła w jego stronę, jednak on nawet się tym nie przejął. Popatrzył na plwociny, a potem prosto na nią.

— Nie wysilaj się — powiedział z dziwnym spokojem i złożył ręce na piersi. Zaraz potem popatrzył na Iverona. — Ty też nie. Więcej się produkujesz z tymi słowami niż to warte.

Iveron przewrócił oczami.

— Czego chcecie? — przerwała im, bo zaczęli wymieniać się spojrzeniami, których nie pojmowała. Obaj odwrócili się na powrót w jej stronę. Blondyn zagryzł policzek od środka, w zamyśleniu czegoś szukając. W końcu przekroczył pokój i wziął skądś mały stołek, który następnie postawił tuż przed dziewczyną i na nim zasiadł.

— Najpierw ty powiedz nam coś o sobie — szepnął, wwiercając się w nią oczyma. Wytrzymała to. — Tylko tym razem bez zbędnych frazesów, kłamstw i pominięć.

Obsesja Złotego KrólestwaWhere stories live. Discover now