45

2.1K 94 12
                                    

-Marcello-

Z szafki na bieliznę wyjmuję ręcznik i ruszam do sypialni. Tam zdejmuję przemoczone ubrania, starając się nie myśleć o tym, co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Cholerny deszcz. Wycieram się, a potem wkładam dżinsy i koszulę. Podwijam jej rękawy do łokci i zerkam na lustro wiszące nad komodą. Przygładzam włosy, a dłonie niebezpiecznie mi drżą, jakby przeczuwały, że wydarzy się coś złego.

Musiałem ochłonąć, dlatego wybrałem się na spacer. Emocje we mnie wrzały, a ja nie chciałem pod wpływem chwili jeszcze bardziej nawrzeszczeć na Martę. Musiałem się opanować, bo wydarzeniach dzisiejszego dnia, a chwila na uspokojenie myśli należała się również jej. W końcu od momentu wyjścia z sali przesłuchań ani na moment nie była sama.

Idę do kuchni i wyjmuję truskawki, które kupiłem po drodze. Myję i układam je na talerzu, podobnie jak pokrojone plastry mojego ulubionego sera. Przeszukuję szuflady i kiedy znajduję korkociąg, otwieram kupione wino. Zabieram jeszcze dwa kieliszki i idę ze wszystkim do salonu.

Szykuję się jak na randkę, a nie poważną rozmowę, ale musiałem odwrócić swoją uwagę od wszystkich nieprzyjemnych wydarzeń, dlatego wolałem sobie wmówić, że to po prostu wieczór spędzony z moją ukochaną.

Wskazuję butelkę wina.

- Napijesz się kieliszek?

Mój własny głos wydaje mi się dziwnie odległy kiedy patrzę jak Marta sadowi się na kanapie. Siadam przy niej kiedy brzeg jej sukienki lekko się unosi, odsłaniając gładkie udo.

- Nie, nie mam ochoty- odpowiada smutno.- Ale dziękuję.

- Pomyślałem, że też możesz być głodna- tym razem wskazuję talerz. Kobieta patrzy na mnie dziwnie i cóż, nie dziwię jej się. Zabrałem ją do pustego mieszkania i przygotowałem mały poczęstunek, a mieliśmy po prostu porozmawiać.

- Nie jestem głodna, ale za chwilę spróbuję truskawek. Wyglądają apetycznie.

Zasycha mi w gardle, więc upijam trochę wina ze swojego kieliszka.

Marta chrząka, a kiedy podnosi na mnie wzrok, widzę w nim dziwną determinację. Jakby miała plan, którego za wszelką cenę starała się trzymać. Niepokoi mnie to.

- Zanim wyszedłeś, zapytałeś o bilety- zaczyna, a ja jedyne co czuję to niepokój.- Kupiłam je- mówi wprost, a jej oczy wyglądają na zdeterminowane.- Wyjeżdżam dużo szybciej niż planowałam, ale nie potrafię inaczej. Naprawdę.

Wierzę jej. Przeszła wiele, więc dlaczego miałaby nadal cierpieć, mieszkając w miejscu, z którym kojarzą jej się złe chwile?

- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- pytam, mając ochotę złapać ją w ramiona i obiecać, że damy sobie radę, żyjąc w związku na odległość. Musimy sobie poradzić.

- Bo oprócz decyzji o wyjeździe podjęłam jeszcze jedną decyzję..

Patrzy na mnie w taki sposób, jakby oczekiwała, że zrozumiem jej myśli bez słów. I chociaż domyślam się, o co chodzi, nie chcę tego rozumieć.

Kobieta bierze głośny wdech, a następnie ustami wypuszcza powietrze, bawiąc się nerwowo palcami.

Czuję jak moją twarz zalewa fala gorąca, a jej zachowanie na nowo zmienia się w chłód.

- Musimy się rozstać.

Przymykam powieki, sam nie wierząc, że te słowa naprawdę opuściły jej usta. Patrzę na nią, ale ona ucieka ode mnie wzrokiem, co irytuje mnie jeszcze bardziej.

NA WSCHÓD OD BARI [ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now