– Mówiłem, że pani nie wpuszczę – mówi Snape ze złośliwym uśmiechem, kiedy o punkt jedenastej otwiera drzwi zupełnie przemokniętej Hermionie.
– Zgubiłam u pana parasolkę, mógł pan chociaż mieć tyle przyzwoitości, żeby mnie wpuścić w ten paskudny deszcz.
– Mogłem, ale złamałbym obietnicę. – Mierzy ją wzrokiem. – Litości, dziewczyno, rzuć na siebie zaklęcie osuszające, bo zamoczysz mi podłogę w całym domu.
– Trzeba było nie gubić mojej parasolki.
– Gdyby to było takie łatwe.
– Herbaty? Nie smakuje jak dno tej obrzydliwej rzeki – proponuje sucha już Hermiona, wyjmując z torebki gigantyczny termos.
– Da radę przywyknąć do tego smaku – stwierdza Snape.
***
– Skończyliśmy na Vernonie i Petunii. Dursleyowie, tak? – pyta, układając dyktafon na środku stołu i pociąga solidny łyk herbaty, parząc sobie przy okazji język i przełyk. Dziś na stole nie ma już książki wciągającej do środka ludzi. Cóż za cudowny przejaw gościnności, myśli.
– Tak. – Na dźwięk jego głosu samopiszące pióro zaczyna skrobać po pergaminie, a Hermiona wygodniej rozsiada się na krześle. – Pytania na dziś?
– Kontynuacja wątku wspomnień i pana dyrektura, a jeśli wystarczy czasu, jeszcze więcej. Może być?
– I tak nie mam nic do powiedzenia w tej kwestii.
– Nie ma pan – potwierdza Weasley – ale staram się być uprzejma. Zaczynamy?
***
– Wczoraj mówił pan o premier Thatcher. Rozwinie pan ten wątek? Ostatnio takie mugolskie akcenty cieszą się ogromnym powodzeniem, będę wdzięczna.
– Niewiele jest do opowiedzenia. Niezbyt mnie to zresztą interesowało, z Voldemortem i czarodziejskimi problemami na karku.
– Szkoda, brzmiało obiecująco.
– Na pewno będzie pani potrafiła coś zmyślić, to taka sama robotnicza okolica, jak każda inna. Wszyscy wtedy strajkowali i głodowali – wzrusza ramionami Snape.
– Niech będzie. Wróćmy do wspomnień. Miałam nie romantyzować, tak? Musi mi pan powiedzieć, co mam napisać, skoro nie historię wielkiej miłości.
– To pani z nas dwojga jest dziennikarką, niech coś pani wymyśli.
– Wszystko mam zmyślać? Jeśli tak, oddam tę robotę Ricie, będzie przeszczęśliwa – rzuca Weasley i otrzymuje zamierzoną reakcję zwrotną.
– Wszystko, tylko nie ona. Jest straszna, nie zaprzeczysz.
– To nie pan musi codziennie z nią obcować. Przy takim codziennym kontakcie staje się jeszcze gorsza.
– Nie umiem sobie wyobrazić, jak miałaby być jeszcze gorsza.
– Ale jest. To jak będzie z tym romantyzmem? Jak mam to przedstawić? Harry od piętnastu lat mówi o miłości po grób i innych, trudno będzie napisać coś przekonującego, co zmieni opinię publiczną. Dziennikarstwo to nie taka szybka robota, proszę pana.
– Rozumiem, że jeśli napiszesz, że Potter jest osłem, nikogo tym nie przekonasz? – pyta z nadzieją.
– Nie, zresztą nie jest osłem… nie aż takim, żeby trzeba było o tym pisać w gazetach. To jak będzie?
Snape przeciera twarz dłonią z miną taką, jakby co najmniej kończył się świat.
– To, co powiem, nie może zostać rozpowszechnione, rozumiesz? Masz to ubrać w jakieś gładkie, dziennikarskie słowa.
![](https://img.wattpad.com/cover/355446875-288-k925713.jpg)
YOU ARE READING
prorok codzienny|sevmione
Fanfiction„- Ricie się nie udało? - Nie, jutro pójdę tam sama. - Och - wzdycha Erika. - Spisała pani testament? Podobno niszczy dyktafony i samopiszące pióra, a Ricie powiedział dziś, że gdyby mógł, to chętnie by z nią skończył." Hermiona jest nową redaktor n...