4.

116 8 0
                                    

– Mówiłem, że pani nie wpuszczę – mówi Snape ze złośliwym uśmiechem, kiedy o punkt jedenastej otwiera drzwi zupełnie przemokniętej Hermionie.

– Zgubiłam u pana parasolkę, mógł pan chociaż mieć tyle przyzwoitości, żeby mnie wpuścić w ten paskudny deszcz.

– Mogłem, ale złamałbym obietnicę. – Mierzy ją wzrokiem. – Litości, dziewczyno, rzuć na siebie zaklęcie osuszające, bo zamoczysz mi podłogę w całym domu.

– Trzeba było nie gubić mojej parasolki.

– Gdyby to było takie łatwe.

– Herbaty? Nie smakuje jak dno tej obrzydliwej rzeki – proponuje sucha już Hermiona, wyjmując z torebki gigantyczny termos.

– Da radę przywyknąć do tego smaku – stwierdza Snape.

***

– Skończyliśmy na Vernonie i Petunii. Dursleyowie, tak? – pyta, układając dyktafon na środku stołu i pociąga solidny łyk herbaty, parząc sobie przy okazji język i przełyk. Dziś na stole nie ma już książki wciągającej do środka ludzi. Cóż za cudowny przejaw gościnności, myśli.

– Tak. – Na dźwięk jego głosu samopiszące pióro zaczyna skrobać po pergaminie, a Hermiona wygodniej rozsiada się na krześle. – Pytania na dziś?

– Kontynuacja wątku wspomnień i pana dyrektura, a jeśli wystarczy czasu, jeszcze więcej. Może być?

– I tak nie mam nic do powiedzenia w tej kwestii.

– Nie ma pan – potwierdza Weasley – ale staram się być uprzejma. Zaczynamy?

***

– Wczoraj mówił pan o premier Thatcher. Rozwinie pan ten wątek? Ostatnio takie mugolskie akcenty cieszą się ogromnym powodzeniem, będę wdzięczna.

– Niewiele jest do opowiedzenia. Niezbyt mnie to zresztą interesowało, z Voldemortem i czarodziejskimi problemami na karku.

– Szkoda, brzmiało obiecująco.

– Na pewno będzie pani potrafiła coś zmyślić, to taka sama robotnicza okolica, jak każda inna. Wszyscy wtedy strajkowali i głodowali – wzrusza ramionami Snape.

– Niech będzie. Wróćmy do wspomnień. Miałam nie romantyzować, tak? Musi mi pan powiedzieć, co mam napisać, skoro nie historię wielkiej miłości.

– To pani z nas dwojga jest dziennikarką, niech coś pani wymyśli.

– Wszystko mam zmyślać? Jeśli tak, oddam tę robotę Ricie, będzie przeszczęśliwa – rzuca Weasley i otrzymuje zamierzoną reakcję zwrotną.

– Wszystko, tylko nie ona. Jest straszna, nie zaprzeczysz.

– To nie pan musi codziennie z nią obcować. Przy takim codziennym kontakcie staje się jeszcze gorsza.

– Nie umiem sobie wyobrazić, jak miałaby być jeszcze gorsza.

– Ale jest. To jak będzie z tym romantyzmem? Jak mam to przedstawić? Harry od piętnastu lat mówi o miłości po grób i innych, trudno będzie napisać coś przekonującego, co zmieni opinię publiczną. Dziennikarstwo to nie taka szybka robota, proszę pana.

– Rozumiem, że jeśli napiszesz, że Potter jest osłem, nikogo tym nie przekonasz? – pyta z nadzieją.

– Nie, zresztą nie jest osłem… nie aż takim, żeby trzeba było o tym pisać w gazetach. To jak będzie?

Snape przeciera twarz dłonią z miną taką, jakby co najmniej kończył się świat.

– To, co powiem, nie może zostać rozpowszechnione, rozumiesz? Masz to ubrać w jakieś gładkie, dziennikarskie słowa.

prorok codzienny|sevmioneWhere stories live. Discover now