5.

103 8 1
                                    

– Muszę ci powiedzieć, Erika – mówi Rita, splatając ze sobą dłonie – że mam dość zachowania redaktor naczelnej. Rządzi się, kiedy nie trzeba, a kiedy jest potrzebna, znika. Czy to nie denerwujące?

Kobieta wzdycha głęboko i nachyla się nad biurkiem Eriki. Obfitym biustem potrąca kubek z jej herbatą i Erika tylko patrzy, jak nowiusieńkie, świeżuteńkie raporty, nad którymi ślęczała całą noc, zalewa herbaciana powódź. Nie próbuje nawet nic powiedzieć, żeby wyrazić niezadowolenie, z góry jest skazana na porażkę w dyskusji ze Skeeter. Kątem oka zerka na szatyna, którego kilka dni wcześniej już widziała w sekretariacie i który okazał się być nowym korektorem, tym, którego zatrudnił Andy. Od wtedy dzieło jej flirtu stało się dość utrudnione, bo romanse między pracownikami Proroka były surowo zakazane. Zaplanowała już, że porozmawia z panią Weasley o złagodzeniu tego przepisu na ludzki użytek, bo naprawdę, Erika musiała dostać go w swoje ręce.

Evanesco – mówi, wykonując ruch różdżką nad powstałą przed chwilą herbacianą plamą. Rita leniwie się jej przygląda i oświadcza:

– Jest beznadziejna. W ogóle nie ma tego dziennikarskiego zing!, które słyszysz i już wiesz, że ten człowiek musi zostać reporterem. Nic a nic – wzdycha zrezygnowana. – W dodatku zgarnęła ten wywiad, cholerna manipulatorka. Miał być mój, już prawie go miałam. Zaproponowałam jej, żeby sama go przeprowadziła, bo miałam nadzieję, że Snape ją zabije, ale tego nie zrobił. Dupek.

– Może są siebie warci? – podpowiada usłużnie Erika, z niepokojem zerkając na zegarek. Jeszcze pięć minut, zanim przyjdzie tu Andy i ją zgarnie, jeszcze pięć minut…

– Masz rację. Ale i tak nie podoba mi się, że przejęła stery. Nieskromnie mówiąc, uważam, że lepiej nadawałam się do tej roboty, ba, nadal lepiej się do niej nadaję. Okupiłam ją krwią i trzema zębami, z czego tylko jeden udało się w końcu wyhodować na nowo. Przyznaję, że późniejsze korzyści w całości mi to wynagrodziły, ale co mam teraz powiedzieć? To stanowisko wymaga twardej ręki, tu rządzi prawo pięści, złotko. A ona? Stosuje prawo gumochłona, jeżeli w ogóle jakieś. Beznadziejna – kwituje z niesmakiem na twarzy i rozplata dłonie.

– Nie jest aż taka zła…

– Jest gorsza, niż zła. – Erika widzi, jak Mojmir na dźwięk słów Rity przewraca oczami. Tak, zrozumieją się; koniecznie musi porozmawiać z szefową o tym idiotycznym przepisie. – Słuchaj, złotko, wiesz, jak idzie jej ten wywiad?

Wzrusza ramionami.

– Nie mam pojęcia, pani Skeeter.

– Pech. Bardzo chciałabym wiedzieć, co słychać u Severusa. Kiedyś byliśmy bardzo blisko, rozumiesz. – Kobieta wodzi długim, zielonym paznokciem po biurku Eriki, zataczając na nim kółka. – Wiesz kiedy wróci?

– Niestety nie.

– Pech – powtarza Rita i demonstracyjnie kręci głową. – W takim razie nie ma innego wyjścia, zarządzam w tym biurze dyktaturę. Na jej czele stanę oczywiście ja, nie ma innych kandydatów. Ty – mówi do siedzącego niedaleko szatyna – idź, z łaski swojej, do biura kadr i przekaż im, że jeżeli zbojkotują Weasley, wszyscy dostaną ode mnie podwyżki. Siedzą tam takie plotkary, że to powinno rozwiązać problem roznoszenia się wiadomości. A ty, Eriko, zacznij od wyrzucenia tych wszystkich niedorzeczności.

Erika, naturalnie, nie ma zamiaru pozbywać się telefonu ani nowej szefowej.

***

– Jak ty wyglądasz? – mówi bardzo elegancko Snape, kilka minut po południu otwiera drzwi bardzo zmęczonej, bardzo złej i bardzo zmokniętej Hermionie. Weasley rzuca płaszcz byle gdzie (i natychmiast żałuje, kiedy przypomina sobie, że wyposażenie tego miejsca żyje własnym życiem i rzeczy gubią się w gąszczu innych rzeczy) i zdecydowanym krokiem rusza do stołu, gdzie opada na krzesło.

prorok codzienny|sevmioneDove le storie prendono vita. Scoprilo ora