Bez rękawic, bez zasad.

124 15 0
                                    

W mojej duszy i umyśle czaił się strach. Było to dziwne uczucie ponieważ pierwszy raz w całym moim życiu martwiłam się o osobę w taki sposób.

Nie mogłam określić czy jego zdrowiu lub życiu coś zagraża. Nie widziałam jak wyglądał jego przeciwnik, jaki umiejętności ma ten chłopak i jak przebiegnie walka.

Wiedziałam że Kane jest silny, wytrwały i walczy o swoje. Miałam nadzieje, że pokarze to w walce i naprawdę wierzyłam, że sobie poradzi. Lecz to i tak nic nie zmieniało w dalszym ciągu martwiłam się o niego tak samo.

Obiecał mi że wygra ją dla mnie i wiem, że musi być tego pewny skoro złożył mi taką obietnice w obecności jego brata i mojej siostry.

Stałyśmy z Emmą w tłumie ludzi. Klatka która wcześniej była prawie niewidoczna teraz była oświetlona a w niej znajdowało się dwóch zawodników. Przypatrywałyśmy się im od pięciu minut a mi już ciężko się to oglądało. Pomimo iż to jeszcze nie był Kane.

Oboje mieli bardzo wysportowane i twarde sylwetki. Od razu było widać, że są naprawdę silni. Walka odbywała się bez rękawic a co idzie za tym walka była jeszcze bardziej brutalna i okrutna.

Widziałam że to nie potrwa już długo. Jeden z zawodników który wyglądał i trzymał się dużo gorzej chwiał się na nogach i nie wróżyłam mu dobrego zakończenia.

I dobrze myślałam bo kiedy drugi ewidentnie lepiej przygotowany do walki mężczyzna uderzył pięścią od dołu w jego podbródek on spadł sztywno na mate i nie podniósł się jeszcze przez dłuższa chwile co oznaczało koniec walki. Przynajmniej wydawało mi się że tak powinno być. Nie patrzyłam na to jak spada na ziemie. Nie był to napewno ładny widok.

Emma też odwróciła wzrok. Nie byłyśmy przyzwyczajone do takiego widoku. A mianowicie do widoku zadawania sobie krzywdy i bólu bez żadnego wzruszenia.

Tłum wręcz przeciwnie. Kiedy jeden z zawodników upał w klubie rozbrzmiały głośne krzyki i brawa. Ludzi cieszyło to co widzieli. Mimo iż towarzyszyło temu cierpienie niewinnego człowieka i tak im się to podobało.

W pewnym momencie do chłopaka leżącego na ziemi podeszła jakaś znikoma pomoc medyczna która zniosła go z tamtąd na noszach.

W głośnikach rozbrzmiał twardy lecz lekko radiowy głos. Na sam dźwięk i świadomość co zaraz nadejdzie moje mięśnie się spięły.

- Cóż za niewiarygodny nokaut.  Prawda? - zapytał a w odpowiedzi usłyszał tylko krzyki i głośne piski pełne aprobaty. - Mi też się podobało. Ale to dopiero teraz rozpocznie się prawdziwa walka. Dwóch silnych i nieugiętych mężczyzn. Zawalczą na ringu bez limitu czasowego i jakiegokolwiek zabezpieczenia. - powiedział a ja spojrzałam tylko z przerażeniem na Emme. - Pierwszym z zawodników jest Jack Brown. Sto dziewięćdziesiąt piec centymetrów wzrostu i dziewięćdziesiąt pięć kilo mięśni. Występujący już pare razy w naszym klubie faworyt i gwiazda. Nieugięty, ale również bez żadnej przegranej na swoim koncie. - wyczytał lekko podniesionym dla odczucia głosem a już chwile puźniej zobaczyłam wysokiego mężczyznę wbiegającego na ring. Jeżeli miałabym być szczera. Nie chciałabym spotkać go na ulicy gdzieś w nocy. Jego mięscie były ogromne, mocno napięte a na dodatek wyglądał jakby był bardzo zdeterminowany i wkurzony.

- Emma on go zabije. - stwierdziłam odwracając się w stronę siostry lecz ona się nie odezwała wpatrywała się w ring a ten głos znów zabrzmiał.

- Jego przeciwnikiem będzie Kane Fuentess. Niepokonany zawodnik dopiero drugi raz zawalczy na tym ringu a mimo to jest tak samo dobry jak Jack. - usłyszałam krzykliwy głos którym przedstawiał Kena. - Sto dziewiędziesiątki centymetrów wzrostu i osiemdziesiąt siedem kilo mięśni. - i wtedy go zobaczyłam. Wbiegł zwartym krokiem do klatki tak jak wcześniej zrobił to jego przeciwnik okrążając klatkę jak dzikie zwierze.

Dzielącą nas nienawiśćOnde histórias criam vida. Descubra agora