6

55 8 1
                                    


– No mam.

Chwilę milczał, a ja wpatrywałam się w korony drzew targane wiatrem. Czułam perfumy Natana, a może to było mydło? Coś intensywnego, ale podobało mi się i przyciągało mnie.

– Nie lubię mówić o sobie – zaczął w końcu. – Rzadko kiedy ktoś pyta, częściej od razu oceniają.

– Może się boją?

– To dobrze, wolę wzbudzać strach. Zawsze jakaś emocja.

– Przecież połowa dziewczyn jest tobą zachwycona. Faceci czują respekt, myślę, że ekipa snobów też wyjątkowo cię lubi.

– Jak ich nazywasz? – prychnął.

Ewidentnie go to rozbawiło, może jawnie nie pokazał uśmiechu, ale przez dni wspólnie spędzone w bibliotece dostrzegałam, kiedy jego oczy się zmieniają, co nieco potrafiłam już wychwycić.

– No co? – Wzruszyłam ramionami. – Widzą tylko czubki własnych nosów. Imprezy, kasa, szpan i panienki.

– Ja zauważyłem ciebie.

– Cały czas zastanawiam się dlaczego.

– Nie szukaj ukrytych motywów.

– Wiesz, kim jest moja matka, znasz te wszystkie opowieści, w każdej plotce ziarno prawdy. Sam byś się doszukiwał na moim miejscu. – Starałam się brzmieć twardo, jakby mnie to nie ruszało, tak było zawsze lepiej.

– Anabell, nie musimy mówić o tym wszystkim.

– Wiem. – Spuściłam wzrok i opuszkami dotknęłam tych zranionych dłoni. Przejechałam delikatnie, czując znaczące nierówności. – Nie rób sobie już krzywdy.

– Nie chciałabyś widzieć tego drugiego. – Jego uśmiech spłynął cynizmem. Maska. Teraz zauważałam, jak się bronił przed światem.

– Już wiesz, co zamierzasz robić po szkole? – zmieniłam temat.

Chciałam odwrócić jego uwagę od dotyku, który mi sprawiał przyjemność. Natan wpatrywał się w moje palce i sama nie wiedziałam, czy mam je cofnąć, czy jednak nie przeszkadza mu taka bliskość. Milczał, a za chwilę jego mały palec splótł się z moim. Poczułam delikatne muśnięcia.

– Pewnie firma ojca, chociaż wcale nie jest skłonny dać mi u siebie posadkę. Zobaczymy, a ty? – Zapatrzył się w przestrzeń.

– Myślałam o tym, by przyjść tu, do miasteczka i poszukać jakiegoś etatu.

– No tak, mieszkasz na obrzeżach. Daleko?

– Nie, chociaż wolałabym w centrum, z babcią. Okropnie wieje... – mruknęłam. Herbata już nie ogrzewała mi dłoni, więc odłożyłam kubek i naciągnęłam rękawy.

Natan przełożył za moimi plecami rękę i przyciągnął mnie do siebie. Od razu przełknęłam ślinę. Nasze twarze były tak blisko...

– Mogę cię ogrzać – szepnął, a ja poczułam jakiś prąd w żołądku, spływający coraz niżej. Położyłam głowę na jego ramieniu, zaciągając się zapachem i na chwilę przymykając powieki.

– Fajne miejsce – szepnęłam, po czym odchrząknęłam i zaraz ciut głośniej dodałam: – Często tu bywasz?

– Czasami. Niewiele osób tu przychodzi.

– Nie dziwię się, przecież to zabronione.

– Jaram się takimi rzeczami, zabronione jest o wiele bardziej kuszące. Wiesz, że zawsze pachniesz tą gumą?

I miss YouWhere stories live. Discover now