Gabinet

25 4 1
                                    

- Michaelu. - rzuca siwowłosy analizując moją osobę, dogłębnie.

Żałość uderza w moje ciało ale sam nie wiem dlaczego.

- Witaj Hatake, co Cie do mnie sprowadza? - moja niechęć do tej osoby ukazuje sie mocniej, niż zakładałem, ale to wciąż nie wynika z mojej winy, chociaż tak naprawdę to tylko marne usprawiedliwienie.

- Powinieneś mieć więcej szacunku do swojego nauczyciela. - mówi wypraszając sie do mojego apartamentu, a ja jestem przekonany, że uśmiecha sie pod tą głupią czarną maską.

Dupek, powtarzam w głowie licząc, że jakimś cudem usłyszy telepią prawdę o sobie.

- Śmierdzi tu demonem, silnym demonem. - nie wiem czy mówi to do siebie, czy może do mnie ale to nie jest ważne. Najważniejsze dla mnie w tym momencie jest to aby, chronić siebie i swoich bliskich.

- Stoisz obok jednego z nich. - mówię spokojnie, nieprzyjęcie kończąc swoją kawe.

Maskowanie, takie łatwe gdy ma się chustę na twarzy. Myślisz, że nie widzę twojego zdziwienia, a jednak.

Obrzydliwa maska zakrywająca Twoje żałosne emocje wyrażane poprzez mimikę twarzy

Tchórz, krzyczą chóry.
Tchórz, wytykają demony.
Kłamca, powtarzam zakrywając swoje własne niedoskonałości.

- Jesteś najwyższego rodzaju Aniołem. - ukrywa swoje przerażenie bo nie wie, że ja je czuje.

- Nie przejmuj sie, wszystko już wiem. - powtarzam dalej, nieprzyjęty.

Kawa znika, a mi zostaje tylko kawałek krówkowego ciasta, które kupił Itachi.
Bez popitki, który ulży słodkiemu smakowi na języku.

- Co wiesz? - udaje bądź kłamie.

Nie wiem co myśleć. Te jego słowa są same w sobie pokryte, ukryte, jak nić losu Romea i Julii.

- Czym, że jestem Panie, w obliczu złego i dobrego. Jak sługa skłaniający sie wobec Ciebie umieram, by odrodzić sie w chwale. - cytuje dobrze znaną nam formułę, która znacznie straciła wraz ze wstającym słońcem.

Odpowiada mi cisza i przerażenie.

Wstyd zakrywa słońca promienie.

- Nie ma przyszłości w kłamstwa słowach, ni sztucznej miłości. Także i ja przysięgam, by zawsze prawdę czynić i mówić. Chronić bezbronnych i niewinnych, bo ja powiadam wam wszystkim, stworzony do tej roli jestem i choćbym życiem przypłacić musiał, będę was bronić, przed mroku atakiem.- cytuje obracając dusze mojej matki w dłoni.

- Skąd to masz? - rzuca gniewnie.

Przerażone, wystraszone zwierzę.

Strach zakłóca umysłu tchnienie.

Złość zabija człowiecze istnienie.

Zazdrość odbiera to co dla istoty jest najważniejsze.

- Wszystko pamiętam i wszystko Ci powiem Bracie. - wybuch, strzał, niebieskie światło.

Tyle widze, tyle unikam.

Zielona bariera rozświetla kuchnie.

- Przestań robić bałagan w moim domu. Usiądź. - nie hamuje sie już więcej. Nie jestem tchórzem.

Mężczyzna niepewnie opuszcza dłonie. Jakby sie bał, że naprawde coś mu zrobie.

- To, że jestem kim jestem nie znaczy, że nad sobą nie panuje. Uspokój sie i siadaj na dupie bo nie mam czasu.- wybucham ale spokojnie.

Piekielne zagwozdki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz