Ciekawość, część 39. Paweł

231 18 6
                                    


PAWEŁ

Dogoniłem ją mniej więcej w połowie drogi. Nie podszedłem jednak od razu.

Widok Angeliki w czarnej letniej sukience i z rozpuszczonymi włosami, które kołysały się w rytm kroków, pozbawił mnie kolejnego promila zdrowego rozsądku. Wytrwale ulatniał się z mojego zakutego łba przez ostatnie dziesięć lat.

Na szczęście – albo i na nieszczęście, postępy z Angeliką Tojfel, niestety obecnie: Angeliką Raphael były tak ospałe, że sporo tego rozsądku mi jeszcze pozostało.

Po cmentarzu kręciło się trochę osób, ale raczej wychodziły, niż wchodziły; minęła już osiemnasta. Na samym początku lata ludzie mają ciekawsze zajęcia niż taka wizyta, chyba że naprawdę czują, że powinni się pojawić właśnie tu.

Angelika obejrzała się niespokojnie, bo moje kroki w końcu ją zaalarmowały. Przystanęła i przyłożyła rękę do swojego dekoltu. Na jej twarzy zobaczyłem zmieszanie.

Przyspieszyłem, żeby ją dogonić.

– To dzisiaj, prawda? Rocznica śmierci. I co, chcesz siedzieć tam sama?

Angelika zacisnęła rękę na materiale sukienki. – Jak co roku. – Odwróciła się i kontynuowała drogę pod górę.

Znowu rzuciłem okiem na jej szczupłą talię, kobiece biodra i piękne nogi. Od dziesięciu lat miałem problem, żeby wyrzucić ją z głowy, a od wspólnej nocy w Gentle Club nie byłem w stanie myśleć o niczym innym, niż jej nagie ciało pod moim. Ciągle widziałem jej pełne zaskoczenia oczy, kiedy dochodziła do orgazmu kolejny raz. Słyszałem przyspieszony oddech, gdy przyciskała twarz do mojej szyi. Czułem ostre paznokcie, które wydrążyły mi na plecach koleiny, bo nie panowała nad swoimi reakcjami.

Dotarliśmy na miejsce.

Już tu kiedyś byłem. Po przypadkowym spotkaniu z Angeliką na gdyńskim bulwarze chciałem sprawdzić, kiedy dokładnie zginęła jej matka. Rzuciła mi wtedy w twarz winę z powodu tego wypadku i może w jakiejś części miała rację.

Angelika nie zapaliła znicza, chociaż kilka się tu paliło, pewnie postawił je ktoś inny z jej rodziny. Wyciągnęła z torby butelkę z wodą, wlała sporą ilość do wmurowanego w płytę nagrobną wazonu i włożyła do niego kwiaty.

Przypomniała mi tym samym, że nie doczekałem się podziękowania za bukiet, który wysłałem jej do domu. Przyglądając się upartej buzi miałem jasność, że raczej się nie doczekam.

– A więc twierdzisz, że spotykasz się głównie z kobietami, które mają dzieci – zaczepiła mnie.

Zrobiłem niechętną minę, ale nic nie powiedziałem.

– Zuza stanowiła wyjątek?

Czyli chciała się kłócić.

– Zuza stanowiła drugą grupę kobiet, z jakimi się spotykam, czy, spotykałem, a łączył nas tylko Gentle Club. Raz wydawało mi się, że widzę ją na ulicy w okolicy Skweru Kościuszki, ale nie byłem pewny.

– Gentle Club – powtórzyła. – Gustownie. Klub, jak rozumiem, dla prawdziwych dżentelmenów.

– Dlaczego interesuje cię ten temat?

– Racja. Nie moja sprawa.

Ponieważ Angelika pierwsza mnie zaatakowała, musiałem odpuścić sobie pretensje, że także się tam znalazła. Chociaż nie planowałem jej tego podarować. Chciała się przespać z kolejnym innym facetem niż ja. Nie do kurwa pojęcia.

– Dzięki, że tu jesteś. Od kiedy zaszłam w ciążę, przychodzenie tutaj jest dwa razy trudniejsze – powiedziała nagle Angelika. Postukała paznokciami w ławkę.

Siedmiu grzesznych facetów (18+) została ukończona💙Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz