DWADZIEŚCIA JEDEN

248 37 8
                                    

Michaela

Otwieram oczy, a kiedy zauważam, że jestem w domu i to nie był sen, oddycham z ulgą i rozkładam się jeszcze wygodniej na materacu. Wróciłam dość późnym wieczorem. Od razu po przekroczeniu progu, włączyłam komputer i napisałam do swojej asystentki, żeby jak najszybciej załatwiła mi telefon i przysłała go do domu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dostałam go godzinę później, kiedy wychodziłam z gorącej kąpieli. O dziwo był on z tym samym numerem, nie wiem, jak to zrobiła, ale dlatego jest moją asystentką. Potrafi wszystko załatwić. Dosłownie.

Podnoszę się z łóżka i przeciągam, siadając na jego końcu. Promienie słoneczne oświetlają całą przestrzeń, w tym piękny widok na patio. Wstaję i ruszam do łazienki, którą mam tuż obok. Zrzucam z siebie koszulę, a raczej halkę i włączam wodę pod prysznicem. Spinam włosy gumką, a kiedy do moich uszu dochodzi dźwięk „woda osiągnęła trzydzieści siedem stopni". Uśmiecham się sama do siebie, gdyż tak bardzo mi tego brakowało.

Biorę szybką kąpiel, po czym owinięta ręcznikiem przechodzę do pokoju. Jest wpół do siódmej, a moją klinikę otwieramy o ósmej. Stwierdzam, że wszystko zrobię sobie na spokojnie. Ubieram na siebie idealnie dopasowane materiałowe spodnie, do tego bluzkę i szpilki z czerwoną podeszwą. Dokładnie takie same, jakie zostawiłam na farmie. Krzywię się od razu, ponieważ wczoraj, kiedy przekroczyłam próg swojego domu, obiecałam sobie, że nie będę o tym w ogóle wspominać.

Przechodzę do kuchni i z lodówki wyciągam śniadanie, przygotowane przez catering, który dostarcza mi to go codziennie gosposia. Siadam przy wyspie i zaczynam je powoli konsumować. Mój telefon, który jest obok, zaczyna co chwilę wibrować, dlatego zerkam na niego. To mój kalendarz. Właśnie jest aktualizowany przez moją asystentkę. Biorę kolejny kęs owsianki i po przełknięciu, odstawiłam sztućce. Wpatruję się dłuższą chwilę w pojemnik i powoli do mnie dociera, jak bardzo brakuje mi dzisiaj śniadania Normy. Przymykam powieki i wracam wspomnieniem do tych pysznych naleśników omletów, jajecznicy czy nawet płatków. Następnie otwieram oczy i zerkam na swój brzuch. Ponad tydzień takiego jedzenia, a już zbiera mi się tłuszcz. Pierwsze co muszę dzisiaj zrobić po pracy, to wrócić na siłownie. Mam ochotę jęknąć. Nienawidzę tam chodzić.

Wstaję i odkładam śniadanie, gdyż właściwie straciłam apetyt na cokolwiek. Chwytam telefon, a po drodze do garażu, zwijam jeszcze swoją torebkę i gotowa wsiadam do swojego mercedesa, żeby szybko udać się do swojej pracy. Przynajmniej tam mam nadzieje, że nie będę myśleć o tym wszystkim, co się działo jeszcze wczoraj.

Dojechanie na miejsce, nie trwa długo. Parkuję samochód na wykupionym przed kliniką miejscu i ruszam do środka, gdzie już dostrzegam, że urzęduje moja asystentka. Ciągnę za klamkę, a ona jak na zawołanie, odwraca się w moją stronę.

– Zamkię... – Otwiera szeroko oczy. – Pani Michaela?

– We własnej osobie. – Posyłam jej uśmiech i idę prosto do swojego biura.

– Nie wspomniała pani, że dzisiaj wraca.

Idzie za mną w stronę pomieszczenia i zatrzymuje się w progu.

– Cóż... – Stawiam torebkę na szafce obok wejścia i przechodzę do swojego biurka na środku pokoju.

Uwielbiam go. Szklane z drewnianymi nóżkami, do tego fotel z masażem i jasna przestrzeń. Właśnie tak jak lubię. Otwieram klapę laptopa i patrzę na Clarie.

– Jakieś spotkania? Umówione wizyty? Konsultację? – Unoszę brew.

Kręci przecząco głową.

– Wszystko zostało przeniesione na przyszły tydzień z dniem, którym miała pani wrócić. Ale jeśli pani już jest to... – Podchodzi do mojego biurka. – W pierwszej szufladzie ma pani wszystkie faktury, podsumowania dnia, listy zakupów, konserwacje sprzętów i niestety zepsuło się urządzenie do mezoterapii, oczywiście to zgłosiłam, gdyż było na gwarancji, dzisiaj mają wymienić na nowe.

Not Too Late ( Przed Poprawą )Where stories live. Discover now