❦ rozdział dwudziesty ósmy

5.8K 198 372
                                    

                                           ❄︎❄︎❄︎❄︎
Rozdział dwudziesty ósmy
                Amaya

Cześć Alvarez,

Dzisiejszy dzień był neutralny. Nie działo się nic nadzwyczajnego, ale również nie było aż tak źle, jak dotychczas. Powiedzmy, że to pierwszy dzień kiedy w miarę czuję się spokojniejszy. Koszmary, które mnie męczyły każdej nocy, odeszły, a ja przestałem budzić się z moimi atakami. Dodatkowo u Meredith coraz lepiej ze zdrowiem, a ja czuję, że znowu żyje. Dzisiaj tak właściwie mija tysiąc dwieście pięćdziesiąt dni. Szmat czasu, co nie? Ta...

No cóż, pogodziłem się z tym, że tak musi być. W życiu przecież nic nie jest takie kolorowe. I nie wszystko jest proste. Zawsze musi być ten jeden problem, który pojawia się na drodze. Zawsze coś dla wyrównania musi się spieprzyć. Takie jest życie i trzeba to zaakceptować.
Ciekawi mnie co robisz.

Ja..piszę do ciebie leżąc jak idiota na dachu i gapiąc się na kule gazowe, które migoczą na niebie. Jakieś piętnaście minut temu spadała gwiazda. Mówi się, że spadające gwiazdy spełniają życzenie.. czy wyjdę na idiotę jeśli napiszę, że wypowiedziałem życzenie? Być może.
Zażyczyłem sobie twojego powrotu. By kiedyś znowu coś nasze drogi połączyło. Może.. któregoś dnia będziesz przechodzić przez jezdnię, a ja akurat będę jechać? Pewnie nasze spotkanie byłoby na tyle fenomenalne, że Ty byś wybiegła, a ja prawie bym Cię zabił. Ja pierdole i pisze to zabójca. Ironia losu. Skończyłoby się na tym, że Ty byś mnie zjechała. Typowa Ty Amayo Alvarez.

Może to dziwne, ale kojarzysz mi się z tymi gwiazdami. Być może to dlatego, że tuż nad nimi wyznałem Ci miłość. Pamiętasz? Zabrałem Cię wtedy na wzgórze gdzie mieliśmy idealny widok na miasto i gwiazdy rozpościerające się na niebie. Nie będę ukrywał, że twój ojciec mi podsunął pomysł. Chciałem Cię zabrać w jakieś piękne miejsce, które spodoba się tobie, a ja.. nie jestem idealnym chłopakiem, co zna takie miejscówki. Raczej stawiałbym na coś w rodzaju.. restauracji wykwintnej czy coś.. wiesz.. taki już typ bogaczy.

Ty nie jesteś typową dziewczyną, co leci na kasę, więc nie chciałem zachowywać się jak rozpuszczony szczeniak co szajsta kasą na boki. To poszedłem do Pana Alvareza (nie był zadowolony, ale powiedzmy, że poszliśmy na ugodę). Marzyłaś zatańczyć w deszczu, więc postanowiłem spełnić to bajeczne pragnienie.

I wiesz szczerze.. żałuje, że wyznałem Ci miłość tuż przed
moim wyjazdem. Powinienem zrobić to dużo wcześniej. Może.. mógłbym więcej Ci powiedzieć. Jednak nie kłamałem mówiąc co czuję. Naprawdę zawróciłaś mi w głowie. Jesteś pierwszą kobietą na tej ziemii do której coś poczułem. Zawsze liczył się dla mnie tylko seks i własne spełnienie. Szybki numerek i po sprawie. Miałem w dupie uczucia, bo w dzieciństwie powtarzano mi, że miłość wyniszcza. Z perspektywy czasu sądzę, że trochę w tym prawdy jest. Miłość do ciebie mnie wykańcza. Boli cholernie. Przez uczucia do ciebie nie mogę normalnie funkcjonować. Nie jestem nawet w stanie przelecieć żadnej dziewczyny, bo nie potrafię przestać myśleć o tobie. Tak bardzo chciałbym wyrzucić ciebie z głowy. To pojebane. Ja czuje się pojebany. Poza tym... piszę teoretycznie do ciebie listy, ale ich nie wysyłam, więc definitywnie jestem pojebany. Nie odczytasz ich nigdy, więc po co to piszę? Nie wiem do cholery jasnej.

Brakuje mi ciebie cholernie.

Pozostaje mi tylko jak skończony desperat oglądać Cię na instagramie z fejkowego konta. Specjalnie zmieniłem numer, bo zablokowałaś mnie na głównym koncie. Nie mam wyrzutów. Słuszny wybór.

Desire fulfilledWhere stories live. Discover now