❦ rozdział trzydziesty trzeci

6K 184 399
                                    

                                            ❄︎❄︎❄︎❄︎
         Rozdział trzydziesty trzeci
  Amaya

Jak to się mówi?
Kac morderca, nie ma serca.

Syndrom wczorajszego dnia zawładnął moim ciałem, powodując, że odnoszę wrażenie, jakby moje ciało złożone było z waty.

Dodatkowo ból głowy, które łupie mnie od środka, nie pomaga mi w mojej już i tak niefortunnej sytuacji. Ślamazarnie otwieram ociężałe powieki, a w tym samym momencie jak grom z jasnego nieba, odczuwam zawirowanie. Kręci mi się w głowie, a żołądek nie jest w najlepszym stanie.

Wszystko mam przed oczyma zamglone, nawet śnieżnobiały sufit, który jako pierwszy odnotowałam. Widzę go jak przez mgłę. Raz po raz otwierałam i przymykałam oczy, starając się wystrugać wzrok, który aktualnie jest nieprzejrzysty.

Potarłam zmęczoną twarz, chcąc wyrzucić z siebie resztki snu, lecz ból głowy powrócił ze zdwojoną siłą. Tak bardzo chciałabym zakończyć ten ból. Anemicznie dźwignęłam się do góry, po czym niemrawo zaczęłam oglądać się po dużych rozmiarów pomieszczeniu, które zdaje się być pokojem hotelowym.

Błądziłam wzrokiem po każdym detalu, powoli rozumiejąc, że znajduje się w czyimś apartamencie. Z pewnością nie moim. Chwyciłam za białą pościel i lekko ją z siebie zsunęłam, dostrzegając, że jestem w samej, za dużej koszulce. Męskiej koszulce. Ponadto nie podoba mi się fakt, że jestem w samych stringach, bez stanika, co daje mi do namysłu, że ktoś musiał mnie przebrać.

Kurwa.

Chwyciłam za skrawek materiału i przyłożyłam tworzywo do nosa, czując znajomy zapach — prócz mojego, nieco nieświeżego oraz wyświechtanego, również czuję bliski, męski i dający ciszę w sercu. Odetchnęłam częściowo z ulgą, gdy zrozumiałam, że ten pokój i odzież należy do Diego.

I choć zbyt wielu szczegółów nie pamiętam z wczorajszej nocy do momentu poczęcia tańca z przyjaciółmi, to jednak doskonale pamiętam, jak amen w pacierzu, że nadal między mną, a brunetem nie ma sielankowej relacji. Wciąż — pomimo kaca — pamiętam jego słowa i to jak mnie bezlitośnie potraktował.

Potarłam dwoma palcami miejsce pośrodku czoła, a  następnie ukierunkowałam swoje spojrzenie na stolik nocny, który stoi obok obszernego, miękkiego i wygodnego łóżka. Spragniona ujrzałam postawioną butelkę wody i paczkę tabletek, więc nie tracąc chwili czasu z wysuszonym gardłem, niczym pustynia sahara dorwałam się do niej i prędko zaczęłam ją otwierać, po czym przyłożyłam gwint do ust, wlewając do siebie zimną ciecz.

Błogostan przetoczył się nade mną, gdy wodnisty napój zaczął przepływać przez mój przełyk. Chwyciłam opakowanie tabletek przeciwbólowych i wzięłam dwie. Wypróżniłam całą zawartość wody, a w dalszej kolejności zgniotłam butelkę i trzymając ją w ręku, położyłam nogi na chłodnej powierzchni podłogi, siedząc na krawężniku.

W tym samym momencie drzwi otworzyły się, a w nich pojawił się Diego, którego mokre włosy przyklejają się do czoła, a krople wody wciąż kapią. Biodra ma owinięte białym, puchowym ręcznikiem, a to wywołało w moim ciele przyjemne mrowienie, które nie powinno nastąpić zważywszy na okoliczności i naszą aktualną sytuację.

W momencie, gdy chłopaka oczy skrzyżowały się z moimi, mogłam ujrzeć cień uśmiechu, lecz minęło to niemal tak prędko, jak na pstryknięcie palca. Nie wiem czy to wina mojego aktualnego stanu i wyglądu, czy raczej samoświadomość tego, że to słaby moment na uśmiechy.

Równo po nim zacisnęłam usta w wąską linię i wstałam z łóżka.

— Cześć — wydusił chwilę po tym, drapiąc się z tyłu głowy. Czuję, że się krępuje zaistniałą sytuacją, ale podchodzę do tego w dość olewczy sposób. — Jak się czujesz?

Desire fulfilledWhere stories live. Discover now