ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY

241 25 1
                                    

꧁ ꧂

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

꧁ ꧂


FINNICK JESZCZE SPAŁ, GDY JADŁAM ŚNIADANIE. Wątpiłam, by większość trybutów pojawiła się w sali treningowej dzisiaj, czy przez następne dni, ale sama postanowiłam skorzystać z takiej możliwości. Wiedziałam, że Odair będzie chciał zrobić wielkie wejście i zapewne się spóźni. Nawet Orion decydował się tego nie komentować, ale wydawało mi się, że jeszcze nie kontaktował, gdy mijałam go w kuchni. Ding wziął tylko butelkę z wodą i wrócił do swojego pokoju.

Wstałam z miejsca, gdy w jadalni pojawił się Finnick. Był jeszcze trochę zaspany, a na sobie miał zwykłe dresy, w których spał. Przeczesał włosy palcami i posłał mi niewinny uśmiech.

— Zaspałem. Wiem — przyznał szczerze, a ja zachichotałam cicho. To wszystko wyglądało, jak każdy normalny dzień w Czwórce i starałam się nie myśleć, że tak wcale nie było. — Dlaczego mnie nie obudziłaś?

— Ponieważ nie miałam serca tego robić. Poza tym to nie tak, że mam jakąś określoną godzinę, by tam się pojawić. Podejrzewam, że większość nie przyjdzie.

— Poczekasz na mnie? — Zapytał, nakładając na talerz swoje śniadanie. Pokręciłam głową. — Och, a to dlaczego?

— Zanim się zbierzesz minie co najmniej godzina. Nie mam zamiaru tyle na ciebie czekać.

— Teraz łamiesz moje serce.

— Pogodzisz się z tym — puściłam mu oczko.

Finnick parsknął wesoło i słysząc właśnie ten dźwięk, zniknęłam w windzie. Gdy drzwi zamykały się z cichym odgłosem, mogłam jeszcze zobaczyć to, jak dokładnie mnie obserwował, aż do ostatniej chwili. Dopiero po sekundzie zorientowałam się, że w windzie nie znajduje się sama. Odwróciłam się do tyłu i stanęłam twarzą w twarz z Katniss i Peetą. Uśmiechnęłam się do nich na przywitanie, ale tylko chłopak to odwzajemnił, natomiast Everdeen zmierzyła mnie zabójczym spojrzeniem. Byłam pewna, że gdyby ten mógł zabijać, tak zdecydowanie leżałabym już martwa.

— Nieźle wczoraj wyglądaliście — zagadnęłam, bo jakoś nie uśmiechało mi się przebyć całą drogę w napiętej atmosferze. Poza tym wszyscy trybuci traktowali ich jak outsiderów ze względu, że ich nie znali. Nawet jeśli duża część z nich obiecała ich chronić. — Podobają mi się te wasze płomienie.

— Dziękujemy, Hazel — odpowiedział Mellark. — Ale to nie są prawdziwe płomienie i...

— Wiem — przerwałam mu z rozbawieniem. — Przykra sprawa z waszym ślubem. Cały Kapitol musi być zawiedziony. W końcu to miało być wydarzenie roku.

— Zgadza się — przytaknęła Katniss, ale nie powiedziała nic więcej. Ta dwójka była naprawdę rozmowna.

— Raczej nie spodziewajcie się tłumów na treningu — zagadnęłam ostatni raz. — Wszyscy pewnie jeszcze śpią.

GOLDEN PEARL || the hunger gamesWhere stories live. Discover now