~•2•~

258 13 4
                                    


Obudziłem się nad ranem więc stwierdziłem że pójdę pobiegać, dziś po południu wylatujemy, nie wiem czy nie za szybko, ale bardzo chcę poznać prawdę.  Wracając wstąpiłem jeszcze do sklepu, aby zrobić Octavi zakupy na najbliższe dni, żeby staruszka nie musiała wisilać.  Przed wyjściem sprawdziłem czego brakuje, jak zwykle muszę mieć wszystko zaplanowane.

Jak wróciłem zrobiłem nam jajecznicę z grzankami na śniadanie. Nakryłem do stołu, nalalem jeszcze nam po szklance soku pomarańczowego i czekałem aż zjawi się kobieta.
Zawsze jak później zaczynałem lekcje lub tak jak teraz są wakacje to ja robię śniadania a ciocia obiad, kolacje robimy albo wspólnie albo każdy sam sobie

- Melisa wczoraj pisała że o 15.00 mamy lot do Los Angeles, będziemy tam cztery dni, a zatrzymamy się u brata Teodora - poinformowałem ją

- Mam nadzieję że ich znajdziesz, wiesz że jesteś dla mnie jak wnuk i chce twojego szczęścia, a mi nie zostało już za wiele czasu - ostatnio zauważyłem że ciocia podupadła na zdrowiu, ale zastanawiające było to że przygotowywała mnie na swoje odejście. Musiała coś przeczuwać lub wiedzieć, ale nie chciała mi tego powiedzieć.

- Wiem

-Widzę, że cię to martwi, nie przejmój się tym, pojedziesz zobaczysz, a jak ich odnajdziesz  zadecydujesz czy chcesz mieć z nimi kontakt czy nie - uśmiechnąłem się nie mrawo, jak zwykle robię dobra minę do złej gry, mam nadzieję że tym razem wyjdzie z tego coś dobrego.

- Pani Jonson mówiła ze dotrzyma ci towarzystwa abyś nie czuła się samotnie - była to nasza sąsiadka z tego samego piętra, też była emerytką i bardzo często dotrzymywała cioci towarzystwa

Melisa napisała że podjada po mnie o 12.00 - Nowy Jork i te słynne korki. Dlatego po śniadaniu ogarnąłem z grubsza dom, nie mieliśmy żadnych zwierząt więc nie czułem się winni że obciążę ciocie dodatkowym obowiązkiem. Spakowałem się do torby sportowej, jakiś kwadrans żegnałem się z Octavią, dała mi jeszcze trochę pieniędzy żebyśmy wynieśli z tego wyjazdu dodatkowe korzyści i kilka minut przed czasem czekałem już przed budynkiem na moich towarzyszy podróży. Nie musiałem długo na nich czekać. Kiedy już wsiadłem do czarnego Mercedesa Teodora moja przyjaciółka się wydarła na całe gardło

- To co ahoj przygodo!

Blondynka ubrana była w jeansowe ogrodniczki i białą koszulkę, a jej chłopak w krótkie spodenki jeansowe i białą koszulkę, założę się że albo go do tego zmusiła, albo swój wygląd dostosowała pod niego.
Ja natomiast miałem czarne jeansowe spodenki i tego samego koloru t-shirt.
W drodze na lotnisko po krótce opowiedziałem co ustaliłem, a po odprawie czekając na samolot nawet Teodor się trochę w to włączył i dał nam kilka cennych rad. Teodor jest blondynem z brązowymi oczami i ma 27 lat, z Melisa spotykają sie prawie trzy lata, pracuje w jakiejś firmie hotelarskiej jako manager.

- Przeszukałam internet wzdłuż i wszerz, jedyne co znalazłam to zaginięcie noworodka, daty się mniej więcej na siebie nachodzą, bo wpis dodany 15.03, ale żadnych nazwisk i tym podobne, tylko żeby  zgłasić się na policję, inna opcja jest że to okolice LA i nie chodzi o samo miasto

- Myślisz że może chodzić o cały stan? Może w ciągu tych czterech dni skupmy na Los Angeles, a najwyżej jeszcze raz przylecimy, ale może do San Diego - zasugerowałem

- Co racja, to racja. Mój brat będzie dopiero jutro wieczorem albo pojutrze nad ranem  więc przez pierwsze dwa dni mamy jego cały apartament wolny - odparł Teodor czytając coś w smartfonie

W ich towarzystwie szybko minął czas oczekiwania na samolot, w międzyczasie zjedliśmy jeszcze burgery które nie były zbyt pyszne ale nie ma co narzekać. Z racji tego że bilety rezerwowaliśmy na ostatnią chwilę byliśmy rozrzuceni po samolocie, ja siedziałem na samym tyle, a Melisa po środku przy oknie, dwa siedzenia w bok siedział jej chłopak i obserwował jej poczynania. Nie był dumny z faktu że obok niej siedział przystojny czarnowłosy mężczyzna, ale dziewczyna miała ewidentnie w nosie jego obecność. Nie mając nic innego do zrobienia zasnąłem, obudził mnie dopiero komunikat że za 15 minut lądujemy.

Kiedy wysiedliśmy z podniebnej maszyny otuliło nas ciepłe powietrze, mimo tego że było już późne popołudnie, było nadal duszno. Na parkingu mieliśmy podstawione auto, jadąc do apartamentu brata Teo, Melisa zobaczyła MC Donald i stwierdziła że musimy się tam zatrzymać, nawet  tylko na shake' a. Oczywiście że na tym tylko nie skończyło, tylko na całym zestawie.

Mieszkanie w którym mieliśmy się zatrzymać znajdowało się na najwyższym piętrze wieżowca, zaparkowaliśmy na parkingu podziemnym i ruszyliśmy do windy. Na piętrze było tylko dwa mieszkania. Apartament Marco byk zachowany w kolorach brązu i czerni, ściana z okien robiła nie małe wrażenie bo przez nią było widać dosyć spory kawałek miasta. Był już wieczór więc stwierdziliśmy że od jutra zaczynamy się rozglądać, a dziś przejdziemy się po mieście. Po szybkim odświeżeniu poszlismy na spacer, Teodor nas oprowadzał bo już kilka razy był tutaj kiedy odwiedział starszego brata, między nimi jest 11 lat  różnicy.

Fajnie było zobaczyć LA, ten słynny napis "HOLLYWOOD"  uśmiechnięta Melisa, wyluzowanego Teo gdyż często był sztywny, jednak moje myśli ciagle krążyły wokół celu naszej podróży. Znajdę ich? Czy są z tąd? Czy będą mnie chcieć? Jak wyglądają? Odlatywałem myślami daleko, ale towarzysze mnie ściągali na ziemie. Wróciliśmy przed północą, Teo i Melisa zajęli pokój gościnny na piętrze a ja na dole.

To ty #TOM IIUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum