~•8•~

282 21 3
                                    

Marco Blanco:

Nicolas był w jeszcze większym szoku, kiedy podjechaliśmy pod ich dom. W sumie co się dziwić, to była  nowocześnie urządzona willa.

- Gotowy? - zapytałem

- Nie

- Dasz radę chodź

Równo wysiedliśmy z auta i szliśmy w stronę drzwi, ochroniarze tylko skinęli głową, zapewne jego by tu nie wpuścili, ale ze mną to już co innego. Sam otworzyłem drzwi i stojąc na środku korytarza tradycyjnie się wydarłem

- Lucas!

- Gabinet - usłyszałem w odpowiedzi, chłopak popatrzył na mnie  uśmiechając się nerwowo chociaż było widać  że jest cały spięty.

Pewnym krokiem weszłem do gabinetu przyjaciela, Lucas zeskanował chłopaka z góry na dół a potem posłał zdziwione spojrzenie mi. Chwilowe sam miałem czarna dziurę w głowie i nie wiedziałem jak zacząć tą rozmowę

- Nie przypomina ci kogoś stary - zaprzeczył ruchem głowy- No użyj szarych komórek jeśli takie jeszcze posiadasz - Dalej nic nie kojarzył i przyglądał mu się podejrzliwie, wtedy wyciągłem naszyjnik który miał Nicolas i mu dałem, kiedy rozpoznał własność swojej żony zamarł a po chwili szok wymalował się na jego twarzy

- Skad to masz? - zapytał cicho

- Jego - wskazałem na niego palcem - Nadal nie poznajesz? Może pojedziemy kupić ci okulary bo najwidoczniej jesteś ślepy jak kret - posłał mi wściekle spojrzenie, a ja uśmiechnąłem się szeroko, od zawsze lubię go wnerwiać, przeniósł wzrok na młodego i  złapał kontakt wzrokowy z nim, po czym wstał i przytulił się do chłopaka a ja przyglądałem się z boku odgrywającej się tu scenie, szczerząc  się jak mysz do sera

Nicolas Wesson:

Bylemw szoku po tym co powiedział mi Marco, w dodatku postawił mnie przed faktem dokonanym, a ja nie miałem już jak się wycofać czy przemyśleć tego bo byłem z nim w aucie i jechaliśmy do moich rodziców. Poprostu świetnie. I tak oto  już po paru minutach zatrzymaliśmy się pod designerską willą. Kiedy wysiedliśmy cały czas trzymałem się za blondynem, tak jakby miał mnie ochronić nie wiadomo przed czym. Po nie typowym odszukaniu jak mniemam mojego ojca weszliśmy do jednego z pomieszczeń w szarych odcieniacg za masywnym biurkiem ujrzałem mężczyznę w brązowych włosach- takie jak moje, brązowych oczach - takich jak moje, miał ostre rysy twarzy, był dobrze umięśniony i zapewne wysoki. Zeskanował mnie wzrokiem a potem posłał zdziwione spojrzenie blondynowi, ja stałem jak słup soli i nie wiedziałem co ze soba zrobić, przedstawić się? Przywitać? Ja mam zacząć rozmowę? Całe szczęście że Marco zaczął rozmowę a dokładniej to pytał się go czy mnie poznajesz, ale to by było dziwne gdyby mnie poznał, jeśli nie widział mnie na oczy przez 16 lat. Dopiero kiedy pokazał mu mój naszyjnik, wstał podszedł do mnie i przytulił. Tak poprostu przytulił. Na początku stałem jak wryty, dopiero po chwili delikatnie odzwajemniłem gest.

- Synu - wyszeptał po chwili - Myślałem że cię straciliśmy, szukałem cię, cholera tyle lat cię szukałem, aż w końcu, w końcu z nami jesteś - odsunął się odemnie i patrzył na mnie- Liv dobrze mówiła że masz moje oczy, no właśnie trzeba ją zawołać napewno będzie przeszczęśliwa - Nie odzywałem się ani słowem tylko analizowałem cala sytuację. Szukali mnie. Cieszą się że mnie znaleźli. Za dużo informacji jak na jeden raz

- Pójdę po nią- Marco wyszedł i  zaczął się drzeć szukając wcześniej wspomnianej osoby

- Gdzie ty byłeś przez ten czas? - zapytał kiedy ponownie wziął mnie w objecia

- W Nowym Jorku - odchrząknąłem bo mój głos brzmiał dziwnie
Koniec końców odsunęłam się od siebie, ja nadal stałem na środku a Lucas obok.

Do pomieszczenia weszła kobieta z małą dziewczynką na rękach. Kobieta zgadzała się z opisem mojej matki, wysoka brunetka z zielonymi oczami. Marco najwidoczniej nie powiedział jej o co chodzi, bo patrzyła na nas nie zrozumiałe. Lucas wziął dziewczynkę na ręce, jak się domyśliłem była to Melody moja siostra? To nadal było dla mnie dziwne i szokujące ze nam rodzice. Rodziców i rodzeństwo.
Kobieta dalej patrzyła na niego wyczekująco, czekając zapewne na objaśnienie zaistniałej sytuacji

- Kolejna co patrzy a nie widzi - zaśmiał się Marco - Liv ty też go nie poznajesz, no skup się, brązowe włosy, brązowe oczy, młody chłopak, przypomina Lucasa- nadal patrzyła niezrozumiale to na niego, to na mnie. Marco zrobił z tego grę "kim jestem?" Tylko zamiast karteczki na czole stałem ja przed nią - Naprawdę? Boże no syna nie poznajesz ?- wyrzucił z siebie wkońcu   . Kobieta przeglądnęła mi się uważnie, popatrzyła na swojego męża przenikliwie z łzami w oczach, a kiedy on przytaknął głową na zgodę rzuciła mi się na szyje, była trochę niższa odemnie. Czułem jak płacze w moją koszulkę. Delikatnie ją objąłem bo sam byłem zszokowany tą sytuacją i nie wiedziałem jak się zachować.

- Nico? - spytała na co odpowiedziałem ciche "tak" - ale nazywasz się Nicolas tak?

- Tak, mężczyzna który mnie przyniósł cioci powiedział że moja mama chciała abym nazywał się Nicolas i tak zostało - odpowiedziałem

- Kim on był? - zapytała

- Nie wiadomo, nie mamy się też od kogo dowiedzieć więc tą zagadka prędko nie zostanie rozwiązana 

Otarła łzy i odsunęła się odemnie aby dokładnie mi się przyjrzeć, jednak nie odzywała się

- To jest Melody twoja siostra - ciszę przerwał ojciec przedstawiając mi moja siostrę, mała wtuliła się w ramię ojca, było widać że się zawstydziła na co się zaśmiałem i wyciągnąłem ręce w jej stronę

- Chodź do mnie co? - zapytałem się jej, popatrzyła się na każdego po kolei i niepewnie wyciągła ręce w moją stronę. Uznałem to za mały sukces

- Uważaj na nią bo ostatnio chciała mi oczy wydłubać. Ma strasznie wredny charakter po ojcu - stwierdził Marco na co oberwał karcącym spojrzeniem od przyjaciela. Jak dzieci

To ty #TOM IIWhere stories live. Discover now