Wariant 3: Adrien wypowiada Życzenie i traci ojca

168 20 15
                                    

- Przykro mi, ale nie mogę tyle czekać - powiedział cicho. - Jest coraz gorzej. Ojciec... - Adrien tylko pokręcił głową. Samo myślenie o Gabrielu przyprawiało go o dreszcze. - Nie jest sobą. Zachowuje się jak wariat i chyba... Chyba mnie podejrzewa. Boję się, że niedługo znajdzie Miracula. A wtedy... On będzie gorszy, wierz mi - powiedział, patrząc jej w oczy. - Nie cofnie się przed niczym.

Miał nadzieję, że tyle wystarczy, żeby ją przekonać, bo szczerze bał się ojca. Po śmierci Emilie Gabriel zmienił się tak bardzo, że Adrien w ogóle już go nie poznawał. Stał się zimny, nieprzystępny i zgorzkniały. Jego oczy kryły w sobie takie pokłady nienawiści, że na samo wspomnienie przechodził go dreszcz. I nawet nie chciał sobie wyobrażać, co by się działo, gdyby to Gabriel wszedł w posiadanie Miraculi. Adrien powtarzał sobie, że dobrze zrobił, wykradając te przedmioty z sejfu. Miał takie poczucie, że świat jest bezpieczniejszy, gdy to on dzierży nad nimi pieczę.

- Naprawdę tak myślisz? - zapytała Marinette, patrząc na niego badawczo.

- Nie wiem, Księżniczko - wyznał szczerze. - Jedyne, czego jestem pewien to tego, że wszystko będzie lepiej, gdy odzyskam mamę. I może... Może ojciec odzyska wtedy rozum. Proszę, pozwól mi to zrobić - szepnął, patrząc na nią błagalnie. - Pomóż mi uratować moją rodzinę.

- Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy - odszepnęła, z trudem przełykając ślinę. - I skoro... skoro właśnie to cię uszczęśliwi...

- Marinette, nie! - zawołała Tikki, gdy dziewczyna sięgnęła do uszu i wyjęła kolczyki.

Wzięła Adriena za rękę i położyła mu je na dłoni. Patrzył się na nią z jawnym niedowierzaniem. Prawdę mówiąc, nie spodziewał się, że Marinette to zrobi. Był pewien, że nie odda ich po dobroci, a nie chciał z nią walczyć.

- Ty... - wyszeptał, gapiąc się na Miraculum Biedronki. - Ty naprawdę mi pozwolisz?

- Uważam, że to błąd - powiedziała z rezygnacją. - Ale też cię znam i wiem, że nie przestaniesz. Nie poddasz się. A ja nie chcę z tobą walczyć. - Omal się nie uśmiechnął, bo dokładnie to samo pomyślał chwilę wcześniej. - I nie chcę też walczyć z twoim tatą. Mam takie poczucie, że rzeczywiście byłby znacznie gorszy. Nie chcę również, żeby cię skrzywdził, a wiem, że jest do tego zdolny. - Jej wzrok nieco pociemniał, gdy przypomniała sobie historie, które jej opowiadał. - Więc skoro uważasz, że przywracając życie mamie zmienisz wasze życia na lepsze, zrób to.

- Dziękuję. - Adrien przyciągnął ją do siebie i z całych sił przytulił. Serce dudniło mu w piersi jak szalone. - Nawet sobie nie wyobrażasz, ile to dla mnie znaczy. Dziękuję.

- Zrób to - powtórzyła cicho. - Zanim się rozmyślę.

Pocałował ją lekko w czoło i obdarzył uśmiechem, a potem wsadził sobie kolczyki do uszu i zacisnął w pięść dłoń z Miraculum Kota. Tikki i Plagg zawiśli przed nim bez słowa. Oboje wyglądali na pogodzonych z losem.

- Tikki, Plagg... - zaczął. - Ujawnijcie się - rozkazał, prostując się pewnie.

Klamka zapała. Decyzja została podjęta.

Błysnęło jaskrawe światło, znikąd pojawił się wiatr, który omal nie powalił go na ziemię. Z trudem utrzymał równowagę, a gdy podniósł wzrok, jego oczom ukazali się Tikki i Plagg w swoich starożytnych, prawdziwych wersjach. Musiał przyznać, że wyglądali jednocześnie majestatycznie i przerażająco. Oboje mieli skrzydła i po dwie pary rąk, z tym, że Plagg był smoliście czarny z intensywnie zielonymi symbolami na ciele, a Tikki miała czarne nogi i coś, co przypominało czerwono-białą sukienkę z jasnymi skrzydłami.

- Jestem Plagg, Kwami Destrukcji - odezwał się kwami Kota. - Jestem tym, co jest, a czego już nie będzie.

- Jestem Tikki, Kwami Tworzenia. Jestem tym, czego jeszcze nie ma, a dopiero będzie.

Władca CiemWhere stories live. Discover now