Nic mnie już nie zdziwi

7 1 0
                                    

Głowa mnie boli. Oczy mam zamknięte i boję się otworzyć. Widzę ciemność co oznacza że znowu jest noc. Nie wytrzymam zaraz. Czuję, że ciśnie mnie coś  na palcu. Patrzę w ciemnościach a na moim palcu jest pierścień z niebieskim kamieniem. Jestem trochę zaskoczona ale chyba nic już mnie nie zdziwi. Nie pamiętam żebym go zakładała ale musiał się tam jakoś znaleźć. Może to sprawa Daisy? Staram się go ściągnąć ale się nie rusza. No cóż ewidentnie mam zbyt mało siły lub wczoraj przykleiłam go sobie klejem. Oba rozwiązania są możliwe. Przyglądam się kamieniowi i delikatnie go przyciskam. Chciałam bliżej się mu przyjrzeć. Ale to chyba nie był najlepszy pomysł. Nie wiem czy zemdlałam a może się wywaliłam, nie mam pojęcia. Otwieram oczy, choć nie wiem kiedy je zamknęłam. Widzę. Widzę mój pokój. Tylko jakiś inny. Okno jest o wiele większe I widać w nim niebo jeśli można tak nazwać niebieską przestrzeń. Na jakim ja jestem piętrze?
– O kurde patrzę przez okno. Długie linie przez, które pędzą małe kwadraciki. Bloki, dom, Okrągłe domki które całe obrośnięte są roślinami, nie wiem co to jest ale ma bardzo dziwne kształty. Gdzie ja do cholery jestem? Są to chyba takie domy, które latają na talerzach.
– Gdzie ja się znalazłam – myślę – mamo! – Nikt nie odpowiada. No i dupa. Idę przez długi korytarz zrobiony z luster. To chyba nie mój dom? Spoglądam na siebie. Nie potrafię uwierzyć. Mam czarny kombinezon z długimi rękawami i golfem. Trochę dziwnie się czuję ale ten problem odkładam na później. Bo wyglądam naprawdę dobrze. Zaglądam do każdego pokoju starając się zapoznać z nowym miejscem. Każdy pokój wygląda jak w moim domu, tylko okna są w innych miejscach. Słyszę chichot, za moim plecami. W pokoju, który chyba minęłam.
-Daisy?- mówię sobie cichutko, ale ona chyba to słyszy.
–o, malutka. Czemu jesteś w szkole? – Dziwnie mi się przygląda. Czemu ona wygląda na o wiele starszą? I czemu za jej plecami siedzi chłopak? Mama by się nie zgodziła ona ma osiem lat, albo miała. Spoglądam na nią jeszcze raz i wytrzeszczam oczy. Widok mojej siostry kompletnie zbił mnie z tropu.
– Gdzie Harry?- pokazuje ją palcem. Mam za dużo pytań, nie wiem co robię.
– Rose, on ma 21 lat, nie mieszka tutaj. – Powiedziała, a ja widziałam że w głębi duszy śmiała się ze mnie. Szczęka opadła mi na ziemię i powiem szczerze że trochę trudno będzie ją pozbierać. To koniec, gdzie ja się znalazłam.
– Jestem chora – odpowiadam na wcześniejsze pytanie i uciekam. Biegnę  przed siebie, nie wiem nawet gdzie. Nie spoglądam już do żadnego pokoju bo boję się że spotkam coś jeszcze dziwniejszego. Muszę to wszystko przemyśleć. Mój młodszy brat ma 21 lat, w sumie teraz to on już nie jest młodszy. Czemu on jest starszy o 10 lat a ja dalej w tym samym wieku? Jak on ma dodatkowe 10 lat to Daisy ma 18?
Nic tutaj nie rozumiem – szepczę pod nosem. Staje  przed gigantyczną kuchnią i mówię – co to się do cholery dzieje. Pierwszy raz stoję przed tak dobrze wyposażoną kuchnią, jest tam wszytko!
Jest mnóstwo sprzętów i średnio wiem do czego służą. Jedno dziwniejsze od drugiego. Ale to chyba też problem na później. Otwieram ogromne drzwi i mam nadzieję że prowadzą one do wyjścia. Wkładam rękę do ogromnej dziury. Miejsce gdzie powinna być Klamka. Nie wiem czy nie mamy tutaj Klamek czy po prostu ktoś wyniku agresji wyrwał ją. No ale wkładam rękę do dziury a ona pasuje idealnie. No nie wiem co teraz. Zaczynam kręcić ręką w lewo prawo w nadziei że jakoś to pomoże. Chyba zadziałało bo po chwili drzwi lekko się
Rozchyliły. Zaczynam pchać, zadziwiająco ciężkie te drzwi. W tym mieszkaniu mieszka jakiś hulk? Udało mi się przyjechać drzwi tak, aby powstała mała Dziura, w której się zmieszczę. Pierwszą nogę wystawiam za drzwi, ale nie czuję gruntu. Cofam stopę i tym razem wystawiam głowę. Ku mojemu zdziwieniu nie ma pod mieszkaniem nic. Nie ma nic. Jednak jest Sznur, który znika w chmurach. Nie wiem jak przymocowanych jest tam sznur, ale teraz mało mnie to teraz interesuje. Wykorzystuje moje zdolności po obejrzeniu Spidermana i mały przypływ adrenaliny. chwytam linę, wystawia jest przy tym połowy ciała. Ręce mocno zacisnęłam i dodałam nogi. Oby to się udało. Zjeżdżam powoli ale jakoś to idzie. Wstaje, ale to nie moja wina bo pod moimi nogami czuję grunt. Nie, nie jestem na ziemi. Rozglądam się. Ja nie wierzę, stoję na chmurach. Teraz to na pewno nic mnie nie zdziwi. Ile ja to zdanie już razy powiedziałam. puszczam się liny, choć robi to z niechęcią. Stawiam delikatne kroki z obawą spadnięcia. Nic się nie dzieje, nie spadam a lina stoi w tym samym miejscu, w którym ją zostawiłam. Nie widzę innego wyjścia dlatego siadam i zastanawiam się co dalej. Patrze na chmurę i walę w nią pięścią. Słychać odgłos metalu w środku a ja jeszcze bardziej wątpie w możliwość zejścia na ziemię. Zaczynam zastanawiać się czy nie lepiej byłoby wejść na górę przy okazji przyglądając się linie. Dostrzegam duże kółko pod liną które trochę wygląda na przyjście. Jest on lekko wypukłe dlatego nie widać go z góry. Kładę na nim rękę, staje cała, ale nic się nie dzieje. Lekko pukam. Słychać dźwięk, którego się nie spodziewałam, jakby otwierały się stary, zardzewiały drzwi. A może tak dokładnie było, nie wiem. Kółko zniknęło a ja bez zastanowienia wskakuje do ciemnego pomieszczenia. Jakbym dzisiaj w ogóle nie czuła strachu. Rozglądam się a po ciemku ale nic nie widzę, przy okazji drapie się za uchem.
– O cholera – szepcze
Widzę wszystko jakby włączyło mi się google albo nagle dostała wzroku Kota. Podrapałem się jeszcze raz i znowu niczego nie widziałam. Ale zarąbiste. Drapie się ponownie a moim oczom ukazuje się puste pomieszczenie. widzę tylko plakietkę z napisem „uwaga teleporter"-dom.
Z drugiej strony jest taki sam "uwaga teleporter"-dół.
O dziwo chwilę się zastanawiam ale w sumie nie wiem o czym i podeszłam pod znak. Szybko ale delikatnie stanęłam na wyznaczonym miejscu. Przez zamknięte oczy poczułam, że spadam ale bardzo szybko znalazłem grunt pod nogami otworzyłam oczy, nie byłam na dole. Przeklnęłam cicho. Jechałam na dół, chyba przeźroczystą windą. Jak można to tak nazwać. Widoki był dziwny i to wcale nie były metalowe chmury. Długa ulica ani kółka które chyba mają być autami, a obok nich drzewa, mnóstwo roślin, to wszytko wygląda zadziwiająco. Coraz bardziej zbliżam się do ziemi a pojedyncze osoby, które przychodzą obok spoglądają na mnie. Jakbym robiła coś dziwnego, a ja przecież tylko lecę czymś przeźroczystym . Powinno to być normalne w ich świecie. Co nie? Pod moimi nogami znika podłoże i w tym momencie zaczynam spadać. Jest to tylko odległości metra więc szybko znajduje się na ziemi. Chciałabym wylądować na niej jak superbohater ale za to leżę na ziemi jak największa ofiara.
– Wstań, dziecko – spoglądam do góry – powinnaś być w szkole, a nie chodzić po mieście – mówi to stary facet ma siwe krótkie włosy, wygląda jak jakiś Milioner, któremu nudzi się w życiu. Stoi w garniturze i patrzy na mnie. W jego oczach nie widać żadnych emocji. Co ten świat zrobił z tymi ludźmi, a może teraz robotami. Pospiesznie wstaje i schodzę na bok. Wolę nie zawadzać mu drogi. Patrzę jak mężczyzna odchodzi.
– Hej? – ktoś dotyka mnie w ramię – co się stało?
Boję się odwrócić. Nie chce zobaczyć znowu jakiegoś nadętego osobnika. Choć ten głos brzmi dosyć łagodnie i młodo. Odwracam się i widzę przepiękną dziewczynę, chyba w moim wieku. Brunetka z ciemnymi zielonymi oczami.
– Hej – odpowiadam i patrzę na nią zaciekawionym wzrokiem
Podaje mi rękę i pomaga wstać. To chyba dobry znak . Spogląda na moją rękę. Chwilę za długo.
– O kurczę – patrzy na mnie zaskoczona – musisz ze mną pójść – odwróciła się napięcie i pognała przed siebie. Próbuję dotrzymać jej kroku ale szła tak szybko że musiałam biec. Skręciłam w lewo, do parku, potem w prawo do mniej zaludnionego miejsca. Skręciłam jeszcze raz w prawo do ciemnej uliczki i zniknęła za drzwiami. Szturchnęłam lekko je dłonią bo nie widziałam klamki ani otworu na dłoń. Otwierają się tworzyć idealną szparę dla mnie. tym jeszcze bardziej zachęcające mnie do wejście. Za rogu wyskakuje dziewczyna.
– Zamknij drzwi – robię co mi każe. A ona idzie do góry po schodach. Tym razem wolniejszym tempem, więc mogę nadążyć za jej krokiem. Po drodze wszystkie drzwi są zamknięte a ja zastanawiam się co one kryją . Dom nie wygląda jak ten na głównych ulicach. Podłoga trzeszczy pod stawianymi krokami a na ścianach powieszone są portrety . Dom nie  jest tak dziwny jak wszystkie inne, które latają nad chmurami. To mnie zaskoczyło . W Pokoju do którego właśnie weszłam znajduje się ogromna biała Kanapa, stojącą na środku pokoju razem z małym stolikiem na kawę. Jest też łóżko stojące w lewym rogu przykryty niebieską Kołdra z kwiatkami. Ściany mają kolor morski Niebieski, a ja czuję się jak nad morzem. Na pewno pomagają tutaj piaszczyste panele na podłodze, które imitują piasek. Słyszę nawet Szum fal, choć to zapewne sprawa mojej głowy. Siadam naprzeciwko dziewczyny, która chyba zastanawia się jak zacząć rozmowę. Ona siedzi na ogromnym białym fotelu a ja za to zajęłam kanapę.
– Zacznijmy od nowa- zagaduje – hej, jestem Sarah – podaje mi rękę
– Jestem Rose-ściskam jej dłoń- i trochę nie wiem co tutaj robię.
Patrzy na mnie jakby właśnie przyswaja informacje .Chociaż nic się ode mnie nie dowiedziała.
- jesteś z innego świata, uniwersum?
– Szczerze, nie wiem. Jeszcze niedawno spałam w moim łóżku a teraz jestem tu– Przygląda mi się jeszcze bardziej, jej oczy obserwują z ciekawością.
– Skąd masz ten pierścień – wskazuje ruchem głowy. Nie wiem czy jest słowa brzmiały teraz trochę groźnie i wścibsko ale na ogół wydaje się miłą dziewczyną.
– Znalazłam go, gdy wracałam od mojego Wujka. – Szturcham palcem pierścień i patrzę na niego moimi niebieskimi oczyma. Czemu Sarah zwróciła na niego uwagę? Coś tu się dzieje a ja niespecjalnie wiem o co chodzi. Strasznie się boję. Bycie w tym domu, w tym świecie wprawia mnie o ciarki na ciele. Siedzenie obok nieznajomej dziewczyny, która chce mi coś powiedzieć. A co jak ona chce mnie porwać, uprowadzić i spalić na stosie. Chyba że chce mi po prostu pomóc.
– Boję się – z moich ust wydobywa się słowo, które za żadne skarby nie chciałabym powiedzieć. Spuściłam głowę, a mój wzrok wylądował na kolanach i dłoniach, które dawno spięłam i zacisnąłem w pięści. Szkoda tylko, że jest to prawda.
Boję się
Cholernie się boję

Tam i spowrotemWhere stories live. Discover now