20.04.2014r.
Wyszłem ze szkoły i odrazu zauważyłem moją mamą stojącą przed wejściem.- Dzień dobry pani Sargeant. - uśmiechnął się mój znajomy.
- Witaj Charles. Przekaż mamie aby w końcu odpisała na mój e-mail. - na jej twarzy zawitał sztuczny uśmiech.
- Dobrze pani Sargeant. - chłopak stanął obok niej. - Czy Logan mógłby dziś przyjść do mnie na noc? - zapytał, a ja spojrzałem na nią błagalnym wzorkiem.
- Mój syn ma dziś zajęcia z pianina. - odpowiedziała.
- Chodzimy na nie razem. - próbował dalej przekonać moją mamę.
- No dobrze, ale macie być grzeczni. - zagroziła nam palcem.
- Tak jest. - zaśmialiśmy się w tym samym momencie.
Moja mama jak gdyby nigdy nic odeszła bez pożegnania.
Stukot jej szpilek pewnie słychać było z daleka, a mocny, ciemny makijaż odznaczał się od jej bladej skóry.
Krótka spódniczka oraz opięta koszula, która miała kilka guzików odpietych wskazywała na to, że pewnie jej szef znów ją zaliczył, a ojciec jak zwykle zrobi aferę gdy się o tym dowie.
Normalny dzień u mnie w domu.20.08.2015r.
Zdjąłem buty i odłożyłem je na szafkę.
Kurtkę powiesiłem na wieszaku.
W domu jak zwykle panowała napięta atmosfera, a krzyk ojca było słychać z parteru.- Cześć. - powiedziałem wchodząc do salonu.
- Jedynka? Jedynka z matematyki?! - wrzask mojej mamy dotarł do uszu.
- Nie miałem czasu się wtedy uczyć. Miałem zajęcia z pianina! - odkrzyknąłem.
- Nie psykuj gówniarzu! - ciepła ręka mojego ojca dotknęła mój policzek.
- Weź go na górę i zrób z nim porządek. - warknęła moja mama, a tata pociągnął mnie do mojego pokoju.
***
Cały obolały i posiniaczony wyszłem z mieszkania.
Ledwo co udało mi się dotrzeć do mieszkania Charlesa, który znajdował się dwie ulice stąd.
Zapukałem cicho.
Po chwili drzwi otworzył mi Arthur.- Siema stary. - poklepał mnie po plecach, a ja wydałem z siebie jęk bólu. - Wszystko okej? - zapytał.
- Spadłem z cholernych schodów. - wszedłem do mieszkania braci. - Od dziś korzystam tylko z windy. - poczułem jak przeszywa mnie wzrok młodszego Leclerca.
Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Uwierz mi. To te pieprzone schody.- Rozumiem. - zaśmiał się. - Też tak miałem.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi i oparłem dłonie o blat.
- Gdzie Charles?
- Poszedł coś załatwić.
Z Arthurem chodziliśmy do jednej klasy.
Oby dwoje byliśmy z tego samego roku, czyli 2000.
Tylko, że on był z października, a ja z grudnia.
Przyjaźniliśmy się, ale lepszy kontakt złapałem z jego starszym o trzy lata bratem.- Słyszałeś, że Jones zaszła w ciążę? - powiedział podając mi butelkę wody.
- Serio? Z kim? - dopytywałem zaciekawiony.