Prolog

1.5K 70 26
                                    

~*~

Za każdym razem, kiedy przenosił się do tamtego dnia, tętniące zazwyczaj życiem ulice pozostawały puste, jakby sam diabeł postanowił zadrwić z jego losu. Ściana deszczu przysłoniła panoramę Bostonu, a żadna żywa dusza nie zagościła tamtego pamiętnego, ponurego wieczoru na ich drodze. Koła czarnego mercedesa toczyły się leniwie po śliskiej powierzchni asfaltu. Zawsze postawało tak niewiele do celu, a jednak zarazem stawało się to tak odległe.

Kurczowo ściskał dłonie na kierownicy, gdy wjeżdżali na spowite ulewą bostońskie ulice. Gdyby tylko tamtego dnia postanowił schować swoją dumę do kieszeni i przerwać to natrętne milczenie. Ależ czy nie jest przypadkiem tak, że nasza pycha zaślepia nas tak bardzo, że nie zdajemy sobie sprawy z ostatnich wspólnie spędzonych chwil?

Choć wiedział, że był jedną z przyczyn smutku malującego się na jej twarzy, pozostał bierny. Zacisnął wargi w cienką linię i z grymasem kontynuował podróż i niech go diabli wezmą, ale naprawdę w pewnym momencie zapragnął się odezwać. Być może przeprosić, a może przedyskutować słowa, które zraniły ich oboje? Wybrał ciszę, która miała towarzyszyć mu przez kolejne lata. Dlaczego tak trudno przyznać się nam do błędów? Czy wyciągane z nich wnioski nie powinny być dla nas drogocenną nauczką?

Los bywa okrutny i właśnie tamtego dnia zapukał do jego drzwi, nie czekając na zaproszenie. Ulewa zwiększyła na sile, całkowicie przysłaniając widoczność drogi. Ile im zostało? Kilometr, a może dwa? Nie miało to znaczenia w chwili, kiedy pisk hamujących opon zmieszał się z ostrym światłem reflektorów samochodu zmierzającego właśnie na nich. Huk, krzyk i jej przerażone spojrzenie. To miało być jego ostatnim wspomnieniem.

Krew sączyła się z jej skroni, a klatka piersiowa opadała i unosiła się coraz wolniej. Poczuł silny ból w karku, lecz odwrócił wzrok. Ten ostatni raz. Ten cholerny ostatni raz... Jego dłonie pokrywała szkarłatna ciecz, a dolna warga napuchła z powodu rozcięcia. Na Boga chciał jej pomóc, ale pasy samochodu skutecznie go blokowały. Sięgnął drżącą dłonią do jej policzka i gdy jego smukłe palce miały się zetknąć z delikatną, aksamitną skórą...

Obudził się.

Otworzył szeroko oczy, a gdy jego oddech stał się w końcu miarowy podniósł się i przysiadł na krawędzi łóżka. Zegar wskazywał 4:17, co oznaczało, że przespał o dziesięć minut dłużej niż poprzedniej nocy. Czy już zawsze tak miało być? Czy już nigdy ten koszmar nie opuści jego umysłu? A może on wcale nie chciał, by odszedł...

Koszmary bywają okrutne. Niczym macki chwytają się naszego umysłu i osaczają na każdy możliwy sposób. Dlaczego więc pozwalamy zagościć się im w nim na tak długo? Trzymamy je w garści, jakby były dla nas jedynym wspomnieniem.

Może bolesnym

Może kruszącym nasze serca

Ale zawsze tym ostatnim... 


Hej, jest to moje pierwsze opowiadanie, więc chciałam z góry przeprosić za błędy, które się w nim pojawiają. Jest to książka pisana w dość specyficznym stylu, ale o tym przekonasz się mój Drogi Czytelniku, jeśli zagłębisz się w tę historię. Historię pełną humoru, ale też i mroku, a nawet bolesnych tajemnic.

Życzę Ci miłej przygody w świecie pewnego inżyniera i jego niesfornej stażystki.

Marcelina 🤍

between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz