ROZDZIAŁ XIII

545 37 7
                                    

~*~

Bankiet odbywał się w jednym z barcelońskich apartamentów należących do Hugo Garcii. Dylan pojawił się tam wcześniej. Grace natomiast miała do niego dołączyć później, gdyż drzemka, którą sobie zaplanowała, znacznie się przedłużyła przez co potrzebowała znacznie więcej czasu na przygotowanie. Torres nawet nie próbował tego komentować.

Właśnie wchodził do sali, w której miało odbywać się wydarzenie. Syto zastawione stoły ciągnęły się przez całą długość pomieszczenia. Natomiast te przeznaczone dla gości, z plakietkami nazw firm, zostały rozstawione w równych od siebie odstępach. Mała mównica stanęła na środku sceny zaraz obok głośników. Pozostawiono także parkiet służący gościom do tańca.

Odnalazł wzorkiem Hugo i ruszył w jego stronę. Nie miał ochoty na żadne towarzystwo. No, może oprócz jednej osoby. Takiej jednej nieznośnej brunetki.

- Hugo. - zwrócił się do niego i podał mu rękę.

- Dylan Torres. W końcu się spotykamy. - Niestety pomyślał Dylan. - Niezmiernie się cieszę, że cię widzę. Twój ojciec nie mylił się, co do ciebie. Jestem zachwycony projektem hotelu oraz całą organizacją.

- W takim razie miło mi to słyszeć. - odparł i włożył dłonie do kieszeni czarnych garniturowych spodni.

- Pomyślałem, że może zechciałbyś powiedzieć kilka słów. - Boże, nie chciał. - Goście byliby zadowoleni. I ja również. - dodał.

- Oczywiście. - trzeba przeczyć swojej naturze. Dylan, dobrze ci idzie.

- Moja żona... - zaczął Hugo, ale jego głos stał się dla niego niesłyszalny, gdy jego wzrok padł na wchodzącą właśnie do holu Grace.

Boże Święty, miał wrażenie, że jego serce właśnie się zatrzymało. Przełknął głośno ślinę, a powietrze zaczęło mu niesamowicie ciążyć. Gdy ją ujrzał, nie wiedział, co ze sobą zrobić. W którym momencie przestał patrzeć na nią jak na jedynie pyskatą stażystką? Spojrzał na nią w sposób, w jaki nie powinien. Jak na kobietę. Najpiękniejszą kobietę, jaką widział od tamtego dnia.

Grace właśnie poprawiła kosmyki, które luzem zostały wypuszczone z jej koka upiętego tuż nad karkiem. Dobry Boże, Grace czy ty wiesz, co zrobiłaś z Dylanem?

Chociaż on zrobił z nią to samo. Gdy napotkała jego ciemne spojrzenie, zrobiło jej się gorąco, co wyraźnie odczuła u zbiegu ud. Czemu poczuła podniecenie na jego widok? Boże, była tym przerażona. Chciała uciec od niego jak najszybciej, jednak on przeprosił swojego rozmówcę i zaczął kierować się prosto w jej stronę, nie zważając na ludzi, którzy masowo zaczęli się gromadzić. Nie obchodziło go absolutnie nic. Tylko ona. Aż ona. Grace.

Zatrzymał się jakiś metr od niej. Uniosła głowę i posłała mu zdenerwowany uśmiech. Nie wiedziała jak ma się zachować, a fakt, że zrobiła się mokra na widok swojego szefa, był dla niej żenujący.

- W porządku? - spytała lekko marszcząc brwi, ale nie otrzymała odpowiedzi. Dylan, ocknij się albo zostaniesz rozszyfrowany. - Dylan?

Odchrząknął.

- Tak. - głos miał zachrypnięty. Jezu, co za napięcie. - Po prostu...

- Po prostu? - rozbawienie zawitało na jej twarzy. Nigdy nie widziała go w takim stanie. Zawsze opanowany, stanowczy i władczy. Teraz wyglądał na zagubionego.

- Po prostu mam do wygłoszenia przemowę i niezbyt mnie to cieszy. - Dylan, jesteś idiotą. Przysięgam.

- Och... - tylko to zdołało wydostać się z jej ust.

between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora