ROZDZIAŁ XXIII

540 31 10
                                    

~*~

W piątek Grace pojawiła się w pracy cała spięta. Widziała się z Dylanem wczoraj, jednak nie wiedziała, co o tym wszystkim powinna myśleć. Wspólna noc była upojna i nie do zapomnienia, ale Torres od momentu, w którym odwiózł ją do mieszkania, nie odezwał się ani słowem. I mimo, że obiecała, że nie będzie się w nic angażować, gdzieś głęboko miała nadzieję, że on także o niej myślał. Gdyby tylko wiedziała jak bardzo...

Po tym jak dotarła do firmy i przywitała się z May, od razu zabrała się za, zaczęty zeszłego wieczora, projekt kwiaciarni dla pani Benson. Napisała nawet do niej maila, w którym zaproponowała kobiecie spotkanie. Chciała uwzględnić wszelkie zachcianki swojego klienta, aby stworzyć miejsce, o jakim on marzył.

Pochłonięta pracą przegapiając moment, w którym drzwi windy się rozsunęły, by chwilę później wyłonił się z nich sam Dylan. May zerwała się z krzesła, by wręczyć mu kawę, jednak on całą swoją uwagę skupił na siedzącej po jego lewej stronie Pierce. Jezu, nie wiedział, że człowiek może tak reagować na obecność drugiego człowieka. Uniosła leniwe spojrzenie, a ich oczy natychmiast się skrzyżowały. Ona przestała oddychać, a on sunął wzrokiem od jej twarzy po odsłonięty dekolt.

May zdążyła zdać mu całe sprawozdanie z ostatniego tygodnia. Cóż, mogła zrobić to od nowa, gdyż Dylan nie zarejestrował ani jednego słowa.

- Nie słucha mnie Pan. – Barnes skrzyżowała na piersi ręce, a Grace wbiła spojrzenie w kartki, które walały się po jej biurku.

- Proszę? – odchrząknął i przeniósł wkurzone spojrzenie na May.

- Mówię, że Pan mnie nie słucha. – zerknął kątem oka na Grace, ale ta na niego nie patrzyła.

- Pozwól, że ja będę o tym decydował. – asystentka skuliła się pod wpływem jego gniewnego wzroku. – Przynieś mi raport na biurko.

- Och... - Dylan miażdżył ją spojrzeniem. – Oczywiście. Zaraz Panu go przyniosę.

- Pięć minut i widzę go u siebie w gabinecie. – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Wbił po raz ostatni spojrzenie w Pierce, która bezskutecznie udawała jak bardzo pochłonięta jest pracą. Widział jej drżące dłonie, na co uśmiechnął się pod nosem. Wiedział, że nie był jej obojętny i to go niesamowicie intrygowało.

Wszedł do gabinetu i zdjął płaszcz wieszając go na stojaku zamieszczonego tuż obok drzwi. Poprawił rękawy marynarki i ruszył prosto do biurka. Usiał na skórzanym fotelu, uruchomił laptopa, jednak zanim przystąpił do przejrzenia zaległych maili, wyciągnął telefon z aktówki i wysłał wiadomość.

Dylan: Zamierzasz mnie teraz ignorować?

Odpowiedź nie nadchodziła od dobrych pięciu minut, co go nieziemsko irytowało. Zapragnął wyjść z gabinetu i zaciągnąć ją tu siłą. Czasem grała mu na nerwach aż za bardzo.

Nieznany: Nie wiem. Może.

Uśmiechnął się jedynie na tą odpowiedzieć. Grace Pierce była dla niego niezwykle skomplikowaną zagadką, a on podjął wyzwanie, aby ją rozwiązać. Chociaż czy powinien był to robić, skoro sam skrywał więcej niż mu się wydawało?

Nieznany: Skąd masz mój numer?

Dylan: Jestem twoim szefem. Mam dostęp do wszystkich danych swoich pracowników.

Nieznany: Jasne. Nadal zapominam. A teraz nie pisz do mnie więcej, chyba, że chcesz poprawiać cały ten projekt.

Dylan: Nie możesz się przeze mnie skupić?

between Us | 18+ Zakończone (W trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz