2078 - Zima
Od świtu biegałem po domu, rozpakowując pudła ze świątecznymi ozdobami. Nie było cię w domu, miałeś jakąś pilną akcję w Dogtown. Nie musiałem się martwić, że za szybko wrócisz do domu. I kto by pomyślał, że jeszcze zeszłoroczne święta spędziłem sam zgorzkniały modląc się o to czy mój Vincent w ogóle wróci do domu. Z myślą, że możesz nie przeżyć następnego dnia. Ale tak jak powiedziałeś mi po naszej akcji z łódką, gdy braliśmy pierwszy wspólny prysznic. Wszystko było konsekwencją naszych myśli. A my chcieliśmy żyć razem, przez wszystkie następne ery tego świata. Chciałem patrzeć, jak się starzejesz, jak odkrywasz świat i jak pięknie wyglądamy razem w odbiciu lustra. Jak bardzo los nas zaskoczył. W mieście bez szczęśliwych zakończeń. Udało nam się napisać jeszcze kilka cudownych rozdziałów.
- Jesteśmy! - krzyk Kim doprowadził mnie do szybszego bicia serca.
- Wy chcecie mnie do zawału doprowadzić - krzyknąłem stłumionym głosem podbiegając do drzwi wejściowych.
- Tak... - szeptał Ted, który wniósł właśnie ich walizki - Czemu szeptamy? V śpi czy co? - zadał trafne pytanie, odkładając bagaże.
- Sam nie wiem - dalej szeptałem - V jest w Dogtown. Ma zadzwonić jak będzie wracał - przytuliłem się do Kim, co ona oczywiście odwzajemniła.
- Matka jest wściekła, że spędzamy święta u was - rzucił rozbawiony Ted.
- Ale dostała zaproszenie niech mnie cmokanie - przewróciłem oczami - No chodź się przytul - rozłożyłem ręce czekając na uścisk - Tęskniłem za wami - rzuciłem radośnie. Nie widziałem się z nimi od wakacji, które spędziliśmy z razem w Japonii. Pamiętasz? Ty tak bardzo lubisz wyzwania...
- Dobrze cię takiego widzieć tato - zaczęła niespodziewanie.
- Jakiego? Chodźcie pomożecie mi z choinką - zaciągnąłem ich dwójkę w głąb Penthousu.
- Pełnego życia, gdy byliśmy w Night City ostatnim razem... No wiesz, jak było. A gdy byliście w Tokio ledwo zjedliśmy razem lunch - usiadła na sofie i zaczęła szperać w jednym z pudeł.
- Żałujcie, że nie widzieliście mnie, jak go poznałem. To dopiero były czasy. Opowiadałem wam, jak z V spaliliśmy i utopiliśmy jacht mojego menadżera? - zapytałem, wyciągając choinkę z pudła. Ted od razu mi pomógł.
- Nie? Czemu wcześniej nie mówiłeś?! - pisnęła podekscytowana Kim, o mało nie wypuszczając z rąk bombki.
- Jak pomożesz nam z tą kolubryną to ci powiem - wycedziłem szarpiąc się z pudłem.
- Już, już! - zerwała się z miejsca i pomogła przy choince. Po chwili stała już rozłożona i gotowa na wieszanie dekoracji.
Spędziliśmy długie godziny na dekorowaniu mieszkania i tarasu. Opowiadałem im o tym jak się poznaliśmy . Odpowiedziałem im też o wujku Johnnym i mojej młodości. W międzyczasie przybyła Misty wraz z kotem i swoim nowym chłopakiem. Byłeś taki szczęśliwy gdy i ona odnalazła szczęście po starcie Jackiego. Chłopak był Polakiem i poznali się gdy Misty pojechała tam na wakacje odwiedzić krewnych. Planowali się tam wyprowadzić, żeby pilnować jakieś żubry czy inne takie. Wyglądali razem na szczęśliwych. Później na ratunek przyjechał Viktor wraz z butelką dobrego alkoholu. Milczałeś, więc dalej spokojnie szykowaliśmy dom i potrawy. Kupiliśmy indyka i Misty wraz z Kubą i Kim szykowali go na kolację. Gdy dom lśnił, a każdy kąt był w ozdobach, w mieszkaniu pojawiła się reszta gości. Denny przyjechała z mężem i swoimi dziećmi. Henry również nie przyjechał sam, a ze swoją dziewczyną, którą poznał, jak łatwo się domyślić na terapii grupowej. Ale oboje wspierali się w swoich postanowieniach. Ostatnia zjawiała się Rouge i Nancy.
YOU ARE READING
Tylko dla Twoich uszu... || Cyberpunk 2077 Kerry Eurodyne x V
Romance𝚃𝚊 𝚔𝚜𝚒ąż𝚔𝚊 𝚝𝚘 𝚠𝚜𝚣𝚢𝚜𝚝𝚔𝚒𝚎 𝚗𝚒𝚎𝚛𝚘𝚣𝚠𝚒𝚗𝚒ę𝚝𝚎 𝚠ą𝚝𝚔𝚒 𝚒 𝚗𝚒𝚎𝚙𝚘𝚠𝚒𝚎𝚍𝚣𝚒𝚊𝚗𝚎 𝚍𝚒𝚊𝚕𝚘𝚐𝚒, 𝚔𝚝ó𝚛𝚎 𝚌𝚑𝚌𝚒𝚊ł𝚊𝚋𝚢𝚖 𝚞𝚜ł𝚢𝚜𝚣𝚎ć. 𝚃𝚘 𝚑𝚘ł𝚍 𝚍𝚕𝚊 𝚠𝚜𝚣𝚢𝚜𝚝𝚔𝚒𝚌𝚑 𝚖𝚘𝚒𝚌𝚑 𝚍𝚘𝚙𝚘𝚠𝚒𝚎𝚍𝚣𝚎ń 𝚒...