VI

1K 45 13
                                    

Siedziałam skulona na łóżku. Obok mnie siedziała Mona, która była do mnie przytulona i co chwilę szeptała do mnie jakieś słówka otuchy.

Płakałam i łkałam od ponad dwóch godzin, a ona siedziała i uspokajała mnie, od tego samego czasu.

Była trzecia siedemnaście.

Obudziłam się około pierwszej, od tamtej pory nie ruszyłam się z miejsca choćby o milimetr.

- Skarbie, cii.. Napij się chociaż wody, odwodnisz się. Proszę cię misiu..

Nie dałam rady odpowiedzieć, więc dalej płakałam.

Dziewczyna dalej głaskała mnie po plecach i starała się jak najbardziej mi pomóc.
Mimo, że nie mogła zrobić zbyt wiele.
Ta sytuacja była dla mnie najgorszym co spotkało mnie w życiu, ale teraz wiedziałam, że Mona jest przyjaciółką, która zostanie bez względu na wszystko.
Nieważne czy będę blondynką czy brunetką.
Nieważne ile będę miała pieniędzy.
Nieważne z kim będę chciała być.

Za to najnardziej ją doceniałam. To jej ufałam najbardziej.

Pov: Will.

Weszliśmy w piątkę do ogromnego drewnianego domu.

To musiał być ten, szukaliśmy odpowiedniego adresu od ponad dwóch godzin. Hailie, gdy ją odwoziłem, poprostu mnie kierowała. A pamięci geograficznej zdecydowanie nie miałem.

Podszedłem do pierwszego lepszego dzieciaka stojącego w salonie. Złapałem go za koszulę

- Jak się nazywa i gdzie jest właściciel domu?

Byłem zdenerwowany i zmartwiony. Byłem zdolny do wszystkiego.

- Umm.. Na górze, Mona, nie pamiętam nazwiska. Pobiegła do jakiegoś pokoju po lewej bo usłyszała jakiś krzyk czy coś..

Wskazałem ręką do Vincenta i ruszyliśmy na górę.

Cała trójka braci obstawiała dół.

Pov: Hailie.

W pewnym momencie drzwi otworzyły się z hukiem.
Przyjaciółka objęła mnie mocniej.

W drzwiach stał Will z Vincentem.

Przez cały ten czas zapomniałam o braciach. Niezbyt obchodziło mnie co oni w tym momencie czuli, bo napewno poradzą sobie z tym lepiej niż ja.

Wolałam żeby ich tu nie było.

Na samym początku na ich twarzach widnialo zdenerwowanie, ale gdy zobaczyli mnie. Skuloną i trzęsącą się. Wydawali się być zmartwieni, przerażeni.

- Co się stało? O co tu chodzi? - zapytał w końcu Will.

Mona nie wiedziała co odpowiedzieć.

- Posiedzisz chwilę? Zaraz wrócę, jeśli twoi bracia pozwolą. - wyszeptała.

Skinęłam lekko głową.

Blondynka wyszła z pokoju i pociągnęła za sobą braci.

Domyślałam się, że powie im wszystko i za to byłam jej wdzięczna. Nie miałam siły na nic, a na same wspomnienie o tym co się stało chciało mi się płakać jeszcze dłużej.

Rodzina Monet- historia Hailie.Where stories live. Discover now