XXXIII

490 38 44
                                    

- Williamie? - odezwał się do telefonu szatyn.

- Tak, Adrienie. O co chodzi? - spytał odrazu brat.

- Przyjdź proszę do sali numer trzysta dwadzieścia jeden. To ważne i dotyczy Hailie.

- Daj mi chwilę. - odpowiedział po czym zakończył połączenie.

Adrien przez ten czas pomógł mi wstać i usiąść przy jakimś stoliku.
Po krótkiej chwili do pokoju wszedł Will. Jego spojrzenie niemal odrazu powędrowało na mnie.

- Co się stało? - zapytał zmartwiony.

- Zostawię was. Pójdę po jedzenie. - szatyn wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z bratem.

Will podszedł do mnie i usiadł na krześle obok.

- Malutka? O co chodzi?

A no wiesz, nic nie jem przez dwa tygodnie, a co u ciebie?

- Ja.. - nabrałam powietrza - Nie zjadłam normalnego posiłku od dwóch tygodni.. - robiłam wszystko, by nie spotkać się z jego spojrzeniem. Wiedziałam, że zaboli mnie za bardzo.

- Hailie.. - patrzył na mnie i czekał, aż powiem, że to nieprawda, że wcale tak nie było, ale tak się nie stało. - Chryste, malutka.. - przytulił mnie.

Z oczu znowu ciekły mi łzy.

- Przepraszam Cię, Hailie. To nasza wina, że tego nie zauważyliśmy i, że tak się zachowywaliśmy. Przepraszam. - powiedział po chwili.

Zaczęłam kręcić powoli głową i odsunęłam się o brata.

- To nie twoja wina. Nie chcę żebyś się obwiniał..

- Nie obwiniam się, mówię to co wiem. Napewno nie była to twoja wina.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy, gdy wszedł Adrien z talerzem i kubkiem herbaty. Na talerzu była kanapka z jakimś mięsem i serem.

Kochani! Przerwa na ogłoszenia bo wiem że pomijacie te na końcu XD Zapraszam na nową książkę Ihy, bardzo mi tym pomożecie. Dzięki!

Podał mi posiłek i stanął obok.
Zjadłam kilka gryzówz powstrzymując się przed chęcią zwymiotowania.

- Myślę, że powinnaś powiedzieć dla Wiliama również o tym co mówiłaś mi. - położył swoją dłoń na moim ramieniu.

Na początku nie zrozumiałam o co chodzi, ale potem wszystko wróciło.

Żyletka, fentanyl, okno, próba samobójcza.

Przełknęłam ślinę. Will czekał spokojnie. Nie pospieszał.

Przygryzłam środek policzka. Chwilę później, poczułam na nim dłoń Santyna.
Posłał mi wymowne spojrzenie.

- Możliwe, że wspomniałam coś o chęci próby samobójczej..? - wyszeptałam w końcu.

Brat wciągnął powietrze, ale nic nie odpowiedział.

- Chcesz wrócić do domu? - zapytał po chwili.

Skinęłam lekko głową.

Pożegnałam się z Adrienem i wyszłam z Willem z budynku. Drogę przebyliśmy w ciszy. Zatopiłam się w swoich myślach. O tym co mnie czeka. O tym co powiedziałam, co zrobiłam. Will najwidoczniej też potrzebował chwili dla siebie i swoich myśli.

Gdy dotarliśmy do domu brat przyszedł do mojego pokoju. Dał mi czas na przebranie się i zmycie makijażu. Usiadłam obok niego na łóżku.

- Jak bardzo jesteś zły? - zapytałam po chwili wpatrywania się w ścianę.

- Na ciebie? W ogóle. Jestem zły na nas, że nikt tego nie zauważył. Nie mam prawa być zły na ciebie, przez twoje problemy.

Podniosłam na niego wzrok.

- Chciałabym chodzić na terapię. - zaczęłam - Tylko, że to ja chcę wybrać swoją terapeutkę. Nie chce, żeby żadna sytuacja z przeszłości się powtórzyła.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Jestem z ciebie dumny. Terapia to jest już ogromny krok, i oczywiście, masz prawo do wyboru terapeuty. - uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłam.

Nastała chwila ciszy, którą przerwał Will.

- To dzięki Adrienowi? - spytał.

Przełknęłam ślinę, ale powoli skinęłam głową.

Pokręcił głową z lekkim rozbawieniem z siebie.

- Gdy widziałem, jak płaczesz, albo mówisz nam o jakiś ważnych rzeczach typu samookaleczanie dopiero po spotkaniu z nim, myślałem, że cię zmusza czy coś takiego. Zabawne, że naprawdę mogłem tak sądzić.

- Może i to wygląda jakbym zawsze przy nim płakała, ale to dlatego, że się przed nim otwieram, Will. Kocham go, on mnie, dzięki niemu mogę być i czuję się sobą. Nie boję się przy nim płakać, krzyczeć, czy coś. A to, że zawsze potem z wami rozmawiam o takich sprawach, to dlatego, że on to widzi. Widzi kiedy coś sobie zrobię, widzi gdy czuję się gorzej, lub gdy nic nie zjem. - wywróciłam oczami. - Musisz go w końcu zaakceptować.

- Wiem, malutka. I cieszę się, że masz osobę, przy której czujesz się dobrze, nawet jeśli to nie jesteśmy my.

Objął mnie mocniej, przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej.

- Kiedy chcesz zacząć chodzić na terapię? - zapytał po długiej ciszy.

Wzruszyłam ramionami.

- Jak najszybciej. Poszukam kogoś jutro.

Skinął głową.

- Odpocznij. Dobrej nocy, malutka. - pogłaskał mnie lekko po głowie i wstał z łóżka.

- Dobranoc.

Brat wyszedł z pokoju.

Ruszyłam do łazienki przebrać się w piżamę i zrobić wieczorną pielegnację. Po nałożeniu wszystkich kremów, wzięłam do ręki telefon.

Ja
Dziękuję.

Adrien Santan
Dobrej nocy, perełko. Musisz odpocząć.

Uśmiechnęłam się pod nosem i odłożyłam telefon. Może teraz wszystko się ułoży?

Rodzina Monet- historia Hailie.Where stories live. Discover now