Rozdział 18.

388 46 4
                                    

Rey

Widziałam różne domy, imponujące rezydencje z widokiem na ocean na Zachodnim Wybrzeżu, majestatyczne dwory w Europie, a nawet wille w okolicach Nowego Jorku otoczone basenem, kortem tenisowym i pięknym ogrodem pielęgnowanym przez kilku ogrodników. Jednak budynek, na który właśnie patrzyłam, zrobił na mnie wrażenie. Ciężko było nazwać go domem. Bardziej pasowało tu określenie pałac w stylu Hampton z prywatną plażą i zapewnionym maksimum prywatności.

Zielony ogród ciągnął się już od wysokiej na ponad cztery metry bramy. Pod monumentalną rezydencję prowadził podjazd otaczający okrągły staw. Z zewnątrz dom wydawał się ogromny. Do frontowych drzwi prowadziło kilka schodków, którymi dostawało się na półokrągłą werandę otoczoną białymi kolumnami. Jasnoszara cegła pokrywająca fasadę budynku nadawała całości elegancji i ładnie komponowała się z wszechobecną zielenią.

Felix wprowadził mnie i Harper do środka, gdzie przywitał nas lokaj ubrany w klasyczny, czarny garnitur. Jak przystało na rezydencję bogaczy, w głównym holu nie zabrakło kryształowego żyrandolu. W domu w Los Angeles Emma również chciała taki mieć, ale wybiłam jej ten pomysł z głowy.

- Dom jest naprawdę duży, więc nie korzystamy ze wszystkich pomieszczeń – wyjaśnił Felix. – Zazwyczaj czas spędzamy w głównym salonie, bo wychodzi na taras i basen. Obok znajduje się jadalnia i pokój telewizyjny. – Gdy przeszliśmy do salonu, zaczął rozglądać się, jakby sam znalazł się tu po raz pierwszy. – To jest John. – Wskazał na lokaja w średnim wieku. – Na co dzień pracuje również kucharka oraz dwie pokojówki.

- Pięknie tu. – Harper po raz kolejny obracała się wokół własnej osi, przesuwając wzrokiem po wysokim suficie, eleganckich rzeźbach czy kominku.

Mnie również dom się spodobał. Widać było, że właściciele posiadali na swoich kontach sumę składającą się z więcej niż sześciu cyfr, ale w tym wszystkim zachowany był umiar. Jasne barwy z dominacją bieli i błękitu nadawały pomieszczeniom przytulności oraz sprawiały, że odczuwało się spokój.

- Dziękuję w imieniu mamy. To ona odpowiadała za aranżację każdego pomieszczenia. Architektura wnętrz jest jej pasją. John zaprowadzi was do sypialni, a ja... muszę coś załatwić w kuchni. – Szatyn pocałował Harper w czoło, po czym zostawił nas z lokajem.

Dwie godziny wcześniej przyjaciółka wpakowała mnie do samochodu Felixa, posiłkując się szantażem emocjonalnym, krzykiem oraz siłą. Nie miałam ochoty na wyjazd z miasta, ale jak tylko zza szyby samochodu ujrzałam linię brzegową, a teraz patrzyłam na zielony ogród, zmieniłam zdanie – szczególnie, że nie było z nami Nicolasa. Nie chciałam go widzieć, ani o nim słyszeć. Przez niego czułam się jak skończona idiotka.

Lokaj zaprowadził mnie do sypialni, którą miałam zająć podczas pobytu w Hampton. Jak tylko przestąpiłam jej próg, poczułam się, jakbym sama zaprojektowała to miejsce dla siebie. Otoczyła mnie kojąca biel połączona z drewnem. Duże okna wychodziły na tylną część domu. Kominek został umiejscowiony naprzeciwko szerokiego łóżka. Na okrągłym stoliku znajdował się wazon z białymi różami oraz kilka magazynów. Sypialnia posiadała dodatkowo balkon oraz prywatną łazienkę.

Mogłabym tu zostać na zawsze.

Zbliżyłam się do okien, skąd mogłam dostrzec plażę i ocean. Dochodziła szósta wieczorem, więc słońce stopniowo znikało za horyzontem. Tym samym błękit nieba zamienił się w pomarańczowo-żółto-niebieską mieszankę kolorów.

Położyłam się na łóżku, aby sprawdzić czy rzeczywiście było tak wygodne, na jakie wyglądało. Nie myliłam się. Dlatego, jak tylko zamknęłam oczy, zasnęłam.

BrokatWhere stories live. Discover now