Rozdział 27.

378 49 3
                                    

Nicolas

Przeskanowałem spojrzeniem każdy milimetr jej śpiącej twarzy. Dostrzegłem każdy szczegół, delikatne rysy, które znałem już na pamięć, naturalnie długie rzęsy, zgrabny nos czy usta wołające, abym obdarzył je pocałunkiem. W promieniach światła, na tle dużego okna przypominała anioła. Emanowała spokojem i delikatnością.

Nie mogłem oprzeć się uczuciu, które we mnie budziła.

Zastanawiałem się, o czymś śniła. Czy miewała tylko dobre sny czy również koszmary? Czy byłem ich bohaterem? Ona często odwiedzała moje. Pojawiała się jako jeden z nielicznych jasnych punktów w mroku.

W ciszy mieszkania słyszałem tylko spokojny oddech Rey. Przy niej czas zawsze zdawał się zwalniać. Wszystkie troski, problemy stawały się nieważne.

Powieki dziewczyny drgnęły. Następnie zacisnęła je mocno, aby po chwili otworzyć. Dostrzegłem zdezorientowanie na jej twarzy. Początkowo nie wiedziała, co się działo. Przestraszona wpatrywała się we mnie, aż wróciły wspomnienia.

- Cześć – odezwałem się pierwszy.

- Cześć – odpowiedziała zachrypniętym głosem.

Nie mogłem się powstrzymać. Nachyliłem się i skradłem jej krótki pocałunek. Gdy się odsunąłem, duże, brązowe oczy nadal wpatrywały się we mnie, niczym w skomplikowane równanie matematyczne.

- Już ranek? – zapytała, podnosząc się do siadu. Przesunęła wzrokiem po najbliższym otoczeniu niemal pustego mieszkania.

Spędziliśmy noc na starym materacu w salonie, pod wyblakłym kocem, który odnalazłem w szafie w sypialni. Nie tak to miało wyglądać. Nie chciałem kochać się z Rey w kurzu, w miejscu pozbawionym wszelkich udogodnień, jakbyśmy robili coś złego. Nie zasługiwała na takie traktowanie.

- Tak, dochodzi dziesiąta. – Wskazałem głową na duże okno za jej plecami.

Przesunęła dłońmi po twarzy, próbując wybudzić się w pełni.

Miała potargane włosy, lekko zaczerwienione policzki i resztki makijażu na twarzy, a mimo to wyglądała pięknie. Podobało mi się, że nosiła moją koszulę – jakbym to ja stale dotykał skóry, którą okrywał biały materiał.

- Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Z sekundy na sekundę wstępowało w nią coraz więcej energii.

- Kiedy się obudziłeś?

- Jakiś czas temu. Nie mogłem spać.

- Chrapałam? – Spojrzała na mnie zawstydzona.

- Nie. Po prostu nie sypiam najlepiej, chyba za dużo myślę. Zamówimy coś do jedzenia, a później cię odwiozę. Na co masz ochotę?

Rey lekko przechyliła głowę na bok. Milczała. Przyglądała mi się zagadkowo, jakby właśnie tworzyła plan podboju świata. Byłem cholernie ciekawy, co siedziało w tej pięknej główce. Chętnie podpisałbym kontrakt z samym diabłem, aby się do niej dostać.

- A może... – przerwała milczenie. Zahaczyła palcem wskazującym o mój mały palec. – Zostaniemy tu trochę?

Od godziny powinienem pracować. Poinformowałem Gabriela, że nie dotrę do biura, tylko pozostanę na pracy zdalnej, ale nie planowałem robić sobie dnia wolnego. Zamierzałem poprosić o przydzielenie mi nowych zadań i zabrać się za obowiązki. Zamiast tego gorączkowo pragnąłem spędzić czas z Rey. Jej propozycja brzmiała kusząco. Ona cała była kusząca, dlatego nie potrafiłem jej odmówić.

BrokatWo Geschichten leben. Entdecke jetzt