PIEKIELNA ROZKOSZ

29 6 3
                                    


    Gdy drzwi się otworzyły zaniemówiłam, to nie był pokój w którym rano się obudziłam. Sonia poinformowała mnie że od dziś to tutaj będę sypiać, tak zażyczył sobie tego Victor. Wielkie łóżko obłożone poduszkami, szafy jakby z innej epoki oraz cała ściana opatrzona oknami i wejściem na balkon z którego rozpościerał się widok na rajski ogród. Burza rozszalała się na dobre. Usiadłam w fotelu wpatrując się w okno. Sen przyszedł i uwolnił od myśli o człowieku który rościł sobie prawo do mojego życia. Obudził mnie pocałunek. Zapach cedru i trawy zdradzał kto go złożył. Przecierając oczy w ciemności ujrzałam Victora stał oparty o okno.

- Co tu robisz?- wymamrotałam próbując się rozbudzić.

- Jak to co, wróciłem, jestem zmęczony i chce się położyć.

- Dobrze, wszystko rozumiem ale co robisz tutaj? W tym pokoju? Sonia powiedziała, że...

- Daj już spokój, to była moja sypialnia. Teraz jest nasza. Chodź tu.- złapał mnie za talię, podniósł bez trudu i delikatnie ułożył na łóżku. Stanął naprzeciw rozchylając mi nogi swoimi kolanami. W mroku widziałam jak ściąga koszulkę. Zapach był jeszcze mocniejszy, jeszcze bardziej obezwładniający. Rozpiął pasek i rzucił go na fotel. Serce waliło mi tak mocno że ciężko było mi złapać oddech. Co jakiś czas niebo rozjaśniały błyskawice oświetlając jego nagi tors. Powoli niczym tygrys skradając się do swojej ofiary ułożył się na mnie składając pocałunki zaczynając od brzucha, po piersi, szyję kończąc na ustach.

Jego ciężar był wspaniale nieznośny. Pomimo tego że wciąż miałam na sobie koszulkę to skóra piekła od jego ust.

- Nawet nie wiesz jak bardzo mi dziś pomogłaś kochanie- wyszeptał po czym delikatnie przegryzł płatek ucha. Mimowolnie zamruczałam, co jeszcze bardziej go rozzuchwaliło. Oparł się na jednej ręce a drugą powoli wsunął pod koszulkę. Każdy jego ruch przepłacałam niekontrolowanymi drganiami całego ciała. Zaczął pieścić moje piersi, najpierw delikatnie, ostrożnie, tak jakby czekał na przyzwolenie by móc posunąć się dalej. Jego usta znów zetknęły się z moimi, tym razem nie powstrzymywał się, jego język nachalnie przedarł się przez moje wargi. Nie byłam w stanie się bronić, nie chciałam się bronić. Gdy odwzajemniłam pocałunek, jego ruchy stały się mocniejsze, bardziej zachłanne, poderwał się i jednym zwinnym ruchem zdarł ze mnie koszulę. Znów zaczął całować mój brzuch rozpinając jednocześnie jeansy. Boże nigdy wcześniej się tak nie czułam byłam gotowa zedrzeć z niego spodnie i zrobić wszystko czego zażąda. Gdy zostałam już w samej bieliźnie on także pozbył się resztek swojego ubrania. Znów rozchylił mi nogi i całując wnętrza ud powoli zbliżał się wyżej, przeciągnął językiem po koronkowej bieliźnie sprawiając że wygięłam się w łuk, złapał mnie za tyłek i jedną ręką zdarł ze mnie majtki. Znów zaczął całować uda, już nie byłam w stanie się powstrzymać, pragnęłam go tak bardzo że to aż bolało.

- Victor!- na dźwięk swojego imienia znów przeciągnął językiem po miejscu które najbardziej go pragnęło. Podsunął się wyżej i znów wyszeptał.

- Nie wytrzymam już dłużej skarbie... chcę Cię mieć, chcę żebyś jęczała tak głośno aż stracisz głos...- po tych słowach wsunął się we mnie delikatnie, lekki dyskomfort szybko ustąpił miejsca dzikiej żądzy. Zaczął się poruszać coraz szybciej, błądziłam dłońmi po jego ciele, co chwilę zaciskając palce gdy przypływ rozkoszy przybierał na sile. Był coraz brutalniejszy, każde pchniecie przybliżało mnie do spełnienia.

- O tak skarbie- jego głos rozbrzmiewał w mojej głowie, byłam już na granicy, wystarczyło kilka ruchów bym wydała z siebie krzyk który uwolnił mnie z obłędu w jaki przez niego popadłam. Victor doszedł zaraz po mnie ciężko opadając na moje spięte jeszcze ciało.

LOŻA:  WSTĄPIENIEWhere stories live. Discover now