EDEN

8 4 1
                                    

Było cholernie wcześnie gdy w mieszkaniu rozległ się raniący uszy dzwonek do drzwi. Przez pierwsze dwie minuty próbowaliśmy go ignorować wtulając się mocniej w miękką poduszkę, jednak intruz nie dawał za wygraną, mało tego! Do nieznośnego dzwonienia dołożył rytmiczne walenie pięścią w drzwi. Viktor wyklinając wszystko co tylko przyszło mu do głowy, wyskoczył z łóżka.
- Kurwa! Nawet czwartej nie ma!- założył spodnie i ruszył w kierunku salonu- oby to było coś ważnego!- z impetem otworzył drzwi za którymi stał Mark.
- Musisz iść ze mną do sektora dowodzenia!- mężczyzna wydawał się być niesamowicie przejęty.
- Co się stało?!
- Wszystko Ci wytłumaczę po drodze, nie mamy czasu!- ruszyli przed siebie zostawiając mnie pośród głuchej ciszy jaka znów zapanowała. Próbowałam zasnąć, jednak ciekawość wygrała ze zmęczeniem. Szybko narzuciłam na siebie ciuchy i ruszyłam wprost do miejsca, które omijałam odkąd Victor powrócił do zdrowia. Korytarze wypełniał gwar, wszyscy byli przejęci, jednak na mój widok ściszali głos lub pospiesznie wchodzili do pomieszczeń po obu stronach długiej arterii. Zmieszałam się, to dość dziwne nawet jak na nich, zachowanie.

Victor stał oparty o stół na którym leżał laptop odtwarzający jakieś nagranie. Mark z zdenerwowaniem obgryzał paznokcie niecierpliwie wyczekując aż na ekranie pojawi się coś na co czekał.
- Jest! Widzisz?!- mężczyzna rzucił się w stronę urządzenia zatrzymując film. Victor bez słowa przybliżył się do monitora marszcząc przy tym brwi. Podeszłam bliżej, by móc zobaczyć o co tyle ruchu.
- Kto to?- zapytałam. Mark odwrócił się do mnie i potrząsnął głową na znak, że nie powinnam zadawać pytań. Nie teraz. Cisza była ogłuszająca, mężczyźni wpatrywali się w zapętlony fragment na którym jakiś facet wynosi z naszego magazynu zrabowane zapasy- te które zatruliśmy. Wraz z innymi ładował je na starą, wysłużoną ciężarówkę.
- To on.- w końcu oderwał się od laptopa zatrzymując nagranie idealnie na zamazanej twarzy mężczyzny którego o dziwo poznali.
- Myślałem że nie żyje- Mark potarł czoło- jak to możliwe?
- Skurwysyn ma więcej szczęścia niż rozumu!- Victor podszedł do kolejnego monitora przy którym siedział żołnierz.- znajdź nagranie z wybuchu w domu Leykow.- mężczyzna pospiesznie zaczął stukać w klawiaturę. Patrzyłam na to przedstawienie z lekkim zażenowaniem. Byli świadkami jak nasz plan się idealnie wypełniał a zamiast świętować skupili się na jakimś typie, który i tak prawdopodobnie zginie gdy tylko zeżre naszą truciznę! Podeszłam do laptopa. Obraz był zamazany jednak kilka szczegółów można było wyłapać i jeśli ktoś znał tą osobę mógł ją zidentyfikować. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to niesamowicie błękitne tęczówki. Już takie widziałam. Mój porywacz, członek Bractwa miał takie. W jednej chwili stanęło mi przed oczami upokorzenie jakiego tam doznałam. Złość wzmogła się we mnie na tyle, że z hukiem zatrzasnęłam ekran. Gdy pełna furii, którą wywołały wspomnienia odwróciłam się gotowa zbombardować ich pytaniami o tego typa zauważyłam, że wszyscy skupili się teraz na innym nagraniu.

Niewielki domek pośrodku lasu, otoczony mnogością drzew i kwiatów. Do jego wnętrza prowadziła niewielka weranda na której stały krzesła i okrągły stolik. Trzeba przyznać, że był bardzo klimatyczny. O balustradę stał oparty starszy mężczyzna. Pomimo odległości z jakiej nagrywany był ów film można było stwierdzić, że był łudząco podobny do...Victora. Czarne oczy wodziły za dymem który wypuszczał z płuc. Ciemne gładko zaczesane włosy błyszczały w słońcu zdradzając przy tym pojedyncze posiwiałe pasma. W dłoni trzymał cygaro które przekładał między palcami.

Nagle z domu wyszedł jeszcze jeden mężczyzna. Był o wiele młodszy, jego ciemne blond włosy w nieładzie opadały na niesamowicie przystojną twarz. Błękit oczu aż raził. Przejechał dłonią po kilkudniowym zaroście mówiąc coś do starszego faceta. Oboje uśmiechnęli się do siebie a młodszy z wolna ruszył do zejścia z werandy. Z przerażeniem stwierdziłam, że wszyscy byli do siebie łudząco podobni, czy to ojciec Victora i jego... brat?!

LOŻA:  WSTĄPIENIEWhere stories live. Discover now